Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do skradanek, ale do Hitmana jednak miałem sentyment. Wyważony poziom trudności wymagający refleksu i główkowania, no i wolność wypełniania misji. To wszystko stanowiło całkiem udaną mieszankę.
W Absolution zmieniono kilka składników. Jak zwykle w takim przypadku bywa część na plus, część na minus. Tylko pytanie czemu aż tak bardzo ingerowali w sprawdzony przepis? Po co eksperymentować ze sprzedającym się konceptem?
Fajną zmianą jest bardzo rozbudowana mechanika tłumu, chyba najlepsza z jaką mamy do czynienia w grach. Z tym związała się inna zmiana, a mianowicie sloty na broń rodem z GTA. Wiadomo, ciężko chodzić z kałachem pod pachą i miną przeciwpiechotną po ulicy i w Hitmanie to uwzględnili. Teraz trzymanie broni na wierzchu będzie alarmować przeciwników i zwykłych przechodniów.
Na minus jest system przebrań. Zakłada on, że wszyscy kucharze w Chinatown znają się jak łyse konie i jeśli tylko 47 spróbuje przemknąć obok nich we fartuchu to zaalarmują policję. Z elektrykami, ochroniarzami czy policjantami jest tak samo. Do tego łysol śmieje się graczom w twarz nie zakładając maski czy kominiarki wchodzącej w skład przebrania. To powinno zależeć od misji i przebrania, ale nie... zbytnio na tym polegali. Wiele misji po odjęciu tej mechaniki stałyby się wręcz banalne.
Inną mniej pozytywną zmianą jest podział misji na poziomy zamiast minisandboksów. Oczywiście nadal jest duża swoboda i zdarzają się "oldskulowe" misje, ale jest ich za mało.
Neutralną zmianą jest refleks. Bywa przydatny, bo neguje on zdolność "elektryk elektryka pozna". Do tego daje czasem podpowiedzi, które są tak oczywiste, że równie dobrze mogłoby ich nie być, no i daje matriksowe strzelanie, z którego nie korzystam, bo wolę się skradać.
Na naganę zasługuje sztuczna inteligencja, która momentami jest strasznie irytująca. Stróże przypominają trochę psy. Są tak głupi, że nabierają się na sztuczkę z aportowaniem, ale za to mają tak wyczulone zmysły, że są wstanie wywęszyć łysola skitranego za drzwiami. Stań przed nim, rzuć patykiem w bok i on pójdzie go obczaić, bo a nuż to nie patyk tylko przebrany agent 47. Jednak jeśli zabijesz kogoś bezszelestnie na zapleczu to istnieje całkiem duże prawdopodobieństwo, że oni to usłyszą. Do tego jeśli staniesz zbyt blisko nich to nieważne czy stoisz przodem, bokiem czy tyłem, oni znają zapach swej watahy i wiedzą, że Ty do niej nie należysz. Do tego mają coś w rodzaju szóstego zmysłu. Siedzisz za winklem, oddajesz strzał ze snajperki i się chowasz przed ich wzrokiem, ale oni i tak wiedzą gdzie się skitrałeś i w jakim przebraniu pomykasz.