Czy do tej gry wymagane jest połączenie z internetem, czy "towarzysz" w grze może być
botem?
Połączenie nie jest wymagane. Jeśli jesteś nie podłączony do sieci to po prostu nie będzie żadnego towarzysza.
Ta gra ma jeden z najpiękniejszych multiplayerów jakie znam. Przejdziesz, to się przekonasz dlaczego.
Do przeczytania tego watku, nie wiedzialem w ogole ze to multiplayer, wiec nie wiem czy taki jeden z najpiekniejszych ;)
I to jest wspaniałe. Jeśli grasz online, to niepsotrzeżenie dołączają inni gracze i rozpoczyna się podróż we dwoje.
Nie zgadzam sie. Grania w tej grze i tak niewiele a jeszcze mi towarzysz czesto nawet te pozostale niewielkie czynnosci robil za mnie.
To ja moge napisac - OK, "Drive" na 10, dobra, nie dla mnie, tylko co to ma do rzeczy w kwestii multiplayera w Journey? :)
Wybacz, to był nieudany, niepotrzebny trolling z mojej strony.
Cóż, taka to gra - dziejąca się gdzieś w oddali, poza graczem właściwie. Uważam ją za nieco nadętą, to fakt, ale doceniam jej wkład w branżę - jednak okazała się wielkim sukcesem i ma uznanie krytyków. Multi mi pasowało - niezobowiązaujące, a na dodatek na koniec pięknie widać, z iloma graczami graliśmy. Interesujące doświadczenie i tyle - albo aż.
Nadal sie nie zgadzam. :) Cale "interesujace" doswiadczenie polega na tym, ze pojawiaja sie nagle inni gracze (z ktorymi nawet sie nie da komunikowac) po czym na koncu gry widac ich ksywki z PSN - czy to takie szalowe, nowatorskie i metafizyczne? Nie uwazam tez ze gra jest nadeta - jest w porzadku, natomiast egzaltowane reakcje na nia sa troche nadete.
To ja widocznie mam odwrotnie - samo multi jest bardziej ,,meta" niż cała gra. Chociaż ciesze się, że wywołała taki zachwyt, którego do końca nie rozumiem, bo 8 to max dla niej. Ambitny exclusiv na PS3, tego nigdy dość.
Zeby nie byc goloslownym a'prpos egzaltowanych opinii - zobacz co pisza o Journey np. w dziale kultura gazety.pl: "Z jednej strony stała się okrętem flagowym gier artystycznych, tematem do dyskusji nad znaczeniem, dla jednych będąc opowieścią o dojrzewaniu, cyklu życia i śmierci, dla innych niemal religijnym psalmem, dla jeszcze innych - wypowiedzią antywojenną i proekologiczną." - Przeciez to jest jakas masakra. Dla mnie gra jest zwyczajnie w porzadku - bardzo ladna, owszem artystyczna, troche metaforyczna, ale dajmy na to antywojenna?! :)
O, no proszę!
Nie czytałem akurat tej opinii, ale zawiera się w niej wszystko to, co może grze narobić więcej szkody niż pożytku. Gracze powinni pozbyć się kompleksów i nie muszą na każdym kroku omdlewać na widok artystycznej gry - bo takich wychodzi coraz więcej. Tymczasem w tym, co przytoczyłeś, widać to blaganie o uznanie gier za pełnoprawną dziedzinę sztuki.
Pomysl, innowacja, artyzm, smak - jak najbardziej. Przesadna egzaltacja - nie.
Chociażby dzisiaj wreszcie pograłem w ,,Shelter" - niezależna produkcja, w której wcielamy się w .. borsuczą mamę. Prosta opowieść o przetrwaniu i o bezwzględnej naturze, która przeszła bez echa. Polecam.
"Shelter" czeka na mnie na steam. Ja ostatnio skonczylem np. The Cat Lady - przygodowka o depresji, ktora niesie kilka razy wiecej faktycznej a nie ezoterycznej tresci niz Journey, a do tego miala tarantinowski posmak. Moze stad moje rozczarowanie Journey? Oczekiwania mialem wielkie, a gra nie okazala sie az tak nadzwyczajna.
o Cat Lady nie słyszałem. Po zapoznaniu się z opisem koniecznie zagram.
Tak, Journey zostało bardzo szybko wyniesione pod niebiosa przez branżę - tak szybko, że niewielu było graczy, którzy zagrali by w nią w czasie premiery. jak ktoś zagrał powiedzmy w miesiąc po premierze, miał w głowie wielkie oczekiwania.
Jeśli masz na podorędziu jakieś ciekawe ,,małe" tytuły to podaj proszę.
Zaden tam ze mnie koneser, bo lubie tez pograc w mainstream, ale jest jeszcze Dear Esther np. z tzw. "klimatow". Albo ostatnio na steamie wyszla "Serena" zupelnie za darmo. Co do tej ostatniej to jej tworcy lata temu stworzyli Scratches, ktora pod wzgledem fabularnym jest jedna z moich ulubionych gier. No i z ciekawych gier indie to wiadomo - Limbo i Braid - klasyka.