No, więc skończyłem SR IV i.. nie wiem co o nim myśleć.
Z jednej strony mamy genialne gagi, parodie i czerpanie garściami z innych franczyz - statek i jego rola, rozmowy z załogą, misje by zdobyć lojalność członków załogi, niektóre sytuacje, wszystko to wyjęte prosto z Mass Effectów, supermoce z Prototype, parodie popularnych shooterów w stylu CoDa czy Ghost Reconów, karton z MGSa i parę innych.
Wszystkie misje są dopracowane i ciekawe. Jest też dużo większa różnorodność activities w porównaniu z SR3 - rozwałka telekinetyczna, mech mayhem, rifty i walki superbohaterów a ścigający nas Zin zmuszą nas do łapania złotego CIDa masą zabawek i irytujących(skutecznych) sposobów ścigania Bossa. Wielkim plusem też są ciekawe bronie i możliwość zmiany ich wyglądu - to dodaje nieco charakteru tak samo, jak masa nowych outfitów i ubrań.
Ale Saints Row IV czegoś brakuje i cały czas dawało mi się to we znaki. Mianowicie - gangów. Każda poprzednia część polegała na zwalczaniu kolejnych gangów w walce o kontrolę nad miastem a trójka pokazała nam, że można zrobić to w ciekawy sposób, wplatając to w fabułę. Tutaj całe miasto jest kontrolowane przez Zinów a Third Street Saints nie są już gangiem a grupą bohaterów. Według mnie najważniejszy aspekt tej gry - trzymanie się fabuły, jest najsłabszą jej stroną nie ze względu na to, że jest ona zła - wręcz przeciwnie. Jest ona najsłabsza dlatego, że zupełnie psuje klimat poprzednich SR3.
Razi również fakt tego, że nie ma cribs. Nie masz fajnej chaty, gdzie możesz pooglądać swoich homies, nie możesz się ponapawać jej wystrojem, nie masz w niej garażu, w którym zaparkujesz dowolny pojazd ani helipadu, na którym możesz zapisać sobie to latające cudo, które dopiero co wykradłeś. Fajne, spektakularne purpurowe criby z trójki zastąpiono bezpłciowymi blokami światła, które robią za terminal, w którym masz dostęp do swoich rzeczy. Ciekawy pomysł, ale dla mnie dużo mniej ciekawy. Wolałbym takie portale w odpicowanych kryjówkach.
Jest też parę innych wad, które wyraźnie przypominają, że to miał być tylko DLC do SR3 - pojazdy latające i jeżdżące są zupełnie i absolutnie zbędne. Możesz szybować i biec szybciej, niż cokolwiek, do czego możesz wsiąść. Są misje, które wymuszają użycie pojazdów, ale można je policzyć na palcach jednej ręki a nawet wtedy, po zasmakowaniu w supermocach, były one jedynie irytującym utrudnieniem. Spowodowało to też inną bolączkę - nie słuchało się muzyki z radia w samochodzie. Denerwowało również zostawienie sterowania i podstaw silnika z SR3 - niemożność strzelania czy przeładowania broni podczas skoku, wycięcie granatów i nieco nieintuicyjne sterowanie supermocami dawały się we znaki na wyższych poziomach trudności.
P.s. - pamiętacie wyspę, na której się rozgrywał finał trójki..? Cóż, w tej odsłonie gry absolutnie nic nie jest z nią związane i gdyby nie fakt, że statuę zastąpiono posągiem Zinyaka, to nikt nawet by nie zwrócił na nią uwagi. Zresztą potem i tak już się tego nie robiło.
Podsumowując - gra bardzo fajna, zabawne dialogi, ciekawe flashbacki i nawiązania do poprzednich odsłon, ciąg dalszy genialnych durnot z trójki, ale dużo jej brakuje i zakończono tą serię w sposób tak bardzo do niej nie podobny, że trochę to razi. Do tego nieco krótka, nawet gdy zrobiło się niemal wszystkie misje poboczne. Według mnie gorsza od trójki.
Myśle że możesz mieć racje ale nie dowiem się tego puki nie zagram grałeś w wersji na pc czy konsole podobno na konsole nie ma napisów pl
Grałem na PC w wersji angielskiej, wolę taką, szczerze mówiąc. Ale ta kupiona na keye.pl miała opcję języka polskiego na steamie, nie sprawdzałem, ale to chyba nie jest dubbing a kinowa wersja z napisami. :)
Co do radia- jest świetne rozwiązanie, możesz go słuchać nie tylko w pojeździe, ale i biegając po mieście. Chyba to przegapiłeś ;)
Och, tak, zapomniałem o tym. Przynajmniej jest taka opcja. Gdyby się nie dało słuchać radia bez pojazdu, to cały soundtrack by poszedł na marne.
gra fajna ale jakos odczulem pewien "smutek" po jej ukonczeniu ze to juz koniec gralem w 2 i 3 i w sumie 2 czesc - z pktu widzenia fabuly jest dla mnie mega mistrzowska wiele sie dzieje a 4 czesc to juz nie to samo , mozna powiedziec ze mapa z 4 to kalka mapy z3.ale w w 2 akcja dzieje sie w tym samym miejscie co 1 jedynki.saints row ma ciekawych bohaterow pobocznych ale jakos bylo ich jakby za malo od kilka filmikow i kilka zdan , do tego w misjach pobocznych sa wepchane wyzwania i poboczne aktywnosci .super moce sa fajne ale po jakims czasie uzywalem w sumie tylko jednej bo inne nie mialy dla mnie jakiegos wiekszego zastosowania od zamrazalem ich a potem rozbijalem i tak mozna bylo robic z kazdym wiec nawet na najwyzszym poziomie trudnosci gra jest Łatwa
"P.s. - pamiętacie wyspę, na której się rozgrywał finał trójki..? Cóż, w tej odsłonie gry absolutnie nic nie jest z nią związane i gdyby nie fakt, że statuę zastąpiono posągiem Zinyaka, to nikt nawet by nie zwrócił na nią uwagi. Zresztą potem i tak już się tego nie robiło."
Jak to nic nie ma ? A rozwalenie gigantycznej puszki inna gigantyczną puszką to pies ?
Ech, ta statua 'pojawia się znikąd', spuszcza bęcki puszce i znika. Z tą wyspą nie łączył się żaden quest, została pokazana tylko raz. Ot, po prostu ładny/zbędny upiększacz by dodać kolejny smaczek Zinyakowy.
Przywalasz się drogi panie do rzeczy, które nie są prawdziwe. Zacznijmy od prostej rzeczy, twórcy mogli stworzyć i umieścić w niej co chcą.Po drugie Kinzie jak i Zinyak mogli stworzyć sobie w tych symulacjach(wirtualnych światach) co chcieli, kiedy chcieli, co zaowocowało właśnie ożywieniem statuy "budowniczego" do walki z tworem Zinyaka i spuszczeniem jej łomotu, tym bardziej nie byłbym na Twym miejscu zdziwiony tym.. Co do samej wyspy i jej "zbędności" w grze, cała symulacja jest wierną kopią Steelport z trzeciej części gry, po małych zmianach wprowadzonych przez Zinyaka typu zniszczenie czy wyczyszczenie wszystkich siedzib świętych czy zastąpienie różnych posągów podobizną tego że elokwentnego obcego, dlatego obecność jej w tej symulacji jest wręcz niezbędna. O ile nie grałeś w tę grę po pijaku albo na fazie to powinieneś rozumieć te podstawy podstaw, chyba że jesteś zwykłym trollem i czerpiesz przyjemność z robienia z siebie idioty na forach publicznych. Pozdrawiam.
A widzisz - nie zrozumiałeś tego, co krytykuję. Dlatego wolałem spytać. :)
Widzisz - nie czepiam się sceny ze statuą, wręcz przeciwnie - choć raz w ogóle nawiązano do chyba najbardziej ikonicznego elementu Steelport.
To, czego się czepiam to fakt tego, że wiele misji, jako że związanych z tym, co się dzieje na okręcie Zinyaka, jest zwyczajnie odcięta od świata, bo to tylko symulacja. Co za tym idzie - bardzo niewiele dzieje się w samym Steelport. Misje z głównego wątku dziejące się na ulicach miasta można policzyć na palcach jednej ręki a cała reszta, to drobne side-questy i activities.
Więcej - wiele lokacji, takich jak na przykład właśnie ta wyspa ze statuą jest zwyczajnie porzuconych przez twórców gry poza drobnym reskinem na Zinyaka.
Tłumacz to sobie symulacją ile chcesz, ale tak pusty i zaniedbany świat, gdzie sztuczny tłok robią collectibles i activities jest dla mnie dostatecznym argumentem za tym, by potwierdzić jakoby SR4 było skokiem na kasę i rozdmuchanym po najmniejszej linii oporu DLCkiem do SR3, który dodaje parę activities, nową mechanikę i krótką kampanię(gdyby nie side questy, to potrwałaby tyle, co DLC do Fallouta 3 albo New Vegas, może nawet mniej).
SR4 powinno się nazywać "Nostalgia Trip DLC" i kosztować €15 (60zł) jak typowy duży DLC do gier komputerowych. Nie tyle, co nowa gra, bo czas rozgrywki był przedłużany w niebywale sztuczny sposób i tak naprawdę z fabularnego punktu widzenia tylko te parę głównych questów i loyalty missions miały jakąkolwiek wartość.
Pewnie nazwiesz to już totalnym czepialstwem, ale nawet nie postarali się pokazać tego, że Saints przejęli symulację. Nawet głupie rozpogodzenie nieba i zmiana czerwonych świateł na okręcie Zinyaka na purpurowe byłoby na miejscu, a tak, to ta gra wydaje się(wymagającemu graczowi) niekompletna, pośpieszona i rozdmuchana.
Możesz się nie zgodzić - masz do tego prawo i pewnie z niego skorzystasz, ale takie są moje odczucia po przejściu całej serii.
Przygodę z SR zacząłem właśnie od czwartej części jakiś tydzień, półtora temu, jako jedna z niewielu gier spodobała mi sie na tyle że aż postanowiłem we wcześniejszą część pograć, i sie nie zawiodłem, oczywiście po skończeniu trzeciej części miałem wielki niedosyt względem czwartej części, oczywiście masz rację, gra była moim zdaniem robiona w pośpiechu, niedbale( masz racje, strasznie mnie kuło po oczach to, że niektóre części są niebieskie(moje) a niektóre niezmiennie czerwone, tak jak np. ten wielki statek nad miastem nawet jak Saints przejęli kontrole nad imperium całym) bez tak naprawdę żadnego planu głębszego, tak, też uważam że czwóreczka nie dorasta trójce do pięt i jest tylko skokiem na kase studia, które postanowiło żerować na sukcesie innego studia(bo z tego co wiem to czwartą część wydał ktoś inny niż trzecią).
Ale nie samymi minusami gra sie przecież mieni, jest wiele wątków fajnych(mnie osobiście cieszy fakt, że Johnny Gat nie zginął) ulepszona grafika (mój żeński awatar w końcu mi samemu sie podobał xd), wprowadzenie obcych co dodaje serii tylko więcej absurdu( pozytywnego) i szaleństwa. Racją też jest fakt, że po trzeciej części twórcy słabą furtkę sobie zostawili na kolejne części, w czwórce już ta furtka jest lepsza i bardziej logiczna (dowodzenie całym imperium Saints i wojny przeciw innym itd.)
Więc podsumowując, zgadzam się z Twoim zdaniem, trzecia część, nawet po skończeniu najpierw czwartej części która była dla mnie startem w serie, wywarła na mnie o niebo lepsze wrażenie niż następczyni, wali po prostu po oczach fakt, że nie było żadnego tak na prawdę planu poważnego na tę grę, co sie odczuwa podczas rozgrywki, także niemniej zgadzam się, że gra jest czysto komercyjna.Pozdrawiam serdecznie.
Broń Boże nie mówię, że to zła gra. :) Mimo wszystko było to paręnaście godzin dobrej, nieco zakręconej zabawy. Może niektóre elementy mnie frustrowały(side questy polegające na.. robieniu activities?), ale główna kampania plus misje lojalnościowe i przede wszystkim klimat były wielkim plusem. Jedyny powód, dla którego dałem tej grze ocenę 7 a nie wyższą wynikł zwyczajnie z porównania jej do, według mnie, genialnej trójki.
I fakt, moja ukochana postać z trójki po przeniesieniu wyglądała naprawdę zjawiskowo w czwórce - aż miło się nią grało. :D
Niby wszystko okej ale jednak nie.Strasznie męczyla mnie ta gra w przeciwieństwie do 3.Pojechali za mocno z fabułą ,rozgrywką.Dziwne jest to że np.Wyzwania to na początku Misja Główna zamiast zrobić to pod rząd.Gra nawet mnie specjalnie nie śmieszyła może ze 2-3 razy w porownaniu do 3 gdzie tak się śmialem że nie byłem w stanie grać,kilka wymuszonych rozwiązań to bieganie ,skakanie ,kosmici.W "3" mieliśmy zombi i to w 1 misji i uważałem to za zbędny dodatek,cała gra z kosmitami ,nie to nie dla mnie ,może za stary jestem.SR to wojna gangów nic po za tym ,porównywanie tej gry do kultowego GTA to nieporozumienie(przynajmniej 3-4).Podobało mi się hackowanie sklepów,nie podobala kosa,kosmici skakali z dziur w niebie a to męczące.,nie to że nie lubię sobie postrzelać ale ile można.Brakowało mi tutaj zapasów i mma.
No, właśnie czwórka straciła cały ten urok wojen gangów i dziwacznych sytuacji na rzecz dziwnych parodii i kosmitów. Boleśnie widać, że to miał być standalone expansion pack do trójki, tylko zrobili z tego osobną grę, by gracze zapłacili więcej.
Walki z kosmitami na ulicach Steelport są męczące - wyskakujący znikąd kosmici, niezmiernie irytujące motory powietrzne obcych, kule-mobilne wieżyczki, które można zniszczyć tylko strzałami w tył 'głowy' - nie ma radosnej frajdy z walki z nimi.
Może do MMA i zapasów bym już nie wracał, bo to jednak była specyficzna rzecz zarezerwowana dla Killbane'a z jego Luchadorami i Angela De LaMuerte, ale na pewno jest mnóstwo pomysłów, które mogliby wykorzystać by stworzyć kolejne, unikatowe gangi. Chcieli zakończyć serię spektakularnie a wyszło jak wyszło. W przeciwieństwie do trójki jakoś nie mam nawet większego zamiaru by odpalić tą grę po tym, jak już zrobiłem wszystkie questy i niemal wszystkie activities. Samo miasto nie jest tak fajne, jak w trójce.