Polskie studio Mirage Media (dawniej Mirage Software) kojarzy mi się ze wspaniałymi czasami, kiedy na rynku panowały gry wydawane na Atari, Commodore 64 i Amigę. To też przyczynia się do mojej pobłażliwości w stosunku do obiektywnie rzecz biorąc do niektórych przeciętnych czy słabych gier tego wydawcy. Przez parę lat posiadałem oryginalną grę "Snajper", ale z powodu idiotycznych zabezpieczeń nie mogłem wcale jej zainstalować. Aż do czasu, gdy pojawiła się na portalu Torrenty.org. Z radością pobrałem wersję piracką, włożyłem do pudełka z niedziałającą oryginalną wersją i przedwczoraj zacząłem grać.
Brak intro i ubogie menu nie napawały optymizmem, ale przecież nie o to chodzi. Polski dubbing... dobrze. Podobno nasz bohater Jack Mason mówi głosem Radosława Pazury. Osobiście nie zauważyłem. Dubbing głównego bohatera przypomina raczej syntezator mowy, a nie prawdziwego aktora. W każdym razie zacząłem misję. Wszystko wyglądało ponuro i ciekawie. Po drodze spotkałem prostytutkę, dało się z nią zamienić parę zdań, co miało być tym zapowiadanym elementem przygodowym lub RPG. W rzeczywistości jest to mało istotny szczegół i rozmowy poza rzadkimi wyjątkami nie mają znaczenia. Znalazłem karabin snajperski (no bo co to za snajper bez takiego karabinu) i ruszyłem do akcji. Informator poinformował mnie o celu, a ja zacząłem szukać sposobu na sprytne "zdjęcie" pilnowanego przez Policjantów kapusia. Ku mojemu zdziwieniu i bezcelowemu łażeniu, tylko po to, żeby przekonać się, że nie dało rady schować się gdzieś i "sprzątnąć" cel, Policjanci zauważyli mój karabin z wielu metrów i otworzyli ogień. Ponieważ grałem na najłatwiejszym poziomie, zadanie to było banalnie proste. Później nie było wiele lepiej.
Po zabiciu celu zobaczyłem niskiej jakości pokazówkę, która robiła za wstęp do gry. Po pościgu znalazłem się w ciupie, a tam wstrzyknięto mi jakieś świństwo. Ot jak gra dostała podtytuł "Path Of Vengeance", bowiem po sprytnej ucieczce z więzienia, efektownej niczym w filmie "Face Off" ("Bez Twarzy"), nagle najważniejszym celem w życiu naszego bohatera o głosie syntezatora mowy stało się znalezienie odpowiedzialnych za wstrzyknięcie mu jakiegoś wirusa. Cała fabuła aż do samego końca jest gorsza niż te w nowych filmach Stevena Seagala, ale kolejny raz powtórzę - nie o to chodzi!
Nie mam pojęcia, dlaczego gra nazywa się "Snajper", bowiem używanie karabinu snajperskiego to w tej grze rzadkość, a i bez niego można sobie jakoś poradzić. Do dyspozycji dostajemy spory arsenał broni, lecz żadna z nich nie oddaje realiów pola walki. W każdym razie najważniejsze, że broń ta sieje spustoszenie, a krew bryzga efektownie na lewo i prawo, zostawiając plamy na ścianach i podłogach. To najlepsze, co w grze zobaczyłem. Szkoda tylko, że wszystkie te detale (podobnie jak łuski i trupy) znikają, aby zwolnić pamięć komputera czy też karty graficznej, bo bardzo nie lubię tego w grach. Dźwięk nie jest mocną stroną gry. Dubbing jest zazwyczaj żałosny, a efekty dźwiękowe potrafią się zacinać, co gorsze muzyki nie da się ściszyć, można ją tylko wyłączyć. Graficznie według mnie jest bardzo dobrze - oczywiście jak na niskobudżetową produkcję polską. Doceniam pracę włożoną w masę lokacji. Zresztą nie mam wielkich wymagań. Według mnie choć gra jest niskobudżetowa, to lokacje są ciekawsze od na przykład wysokobudżetowej gry "Kingpin", a klimatem są podobne. Twórcy od razu nosili się z zamiarem wydania gry za granicą, ale chyba nie wiedzieli, czy zdecydować się na elementy wyłącznie amerykańskie czy polskie, tak więc podczas grania natkniemy się na papierosy "Malborasy", a wśród anglojęzycznych plakatów, będą tez polskie elementy na przykład konserwy polskie oraz polskie napisy oznajmiające, że "wejście jest wzbronione" czy tego typu rodzynki. W sumie jest to nawet zabawne. Nie jest natomiast śmieszne, że pomimo funkcji latarki w broni, światło nie oświetla otoczenia, jest tylko zbędnym bajerem.
Tak sobie pomyślałem, można by wymieniać masę wpadek i niedopracowania, ale tego wszystkiego nie da się uniknąć przy "polskim" budżecie, który tym bardziej w tamtych czasach, gdy powstawała gra był zawsze za niski, żeby konkurować z dobrymi zachodnimi tytułami. Nie to jednak sensu, wolę skupić się na pozytywnych rzeczach. Poza efektownym eliminowaniem wrogów i sporej liczbie giwer, mamy także możliwość zdobywania punktów doświadczenia i rozdzielania ich pomiędzy umiejętności. Do zebrania jest nawet sporo przedmiotów, a w tym alkohol, po którym kręci się nam w głowie (efekt jest świetny), ale który dodaje nam zawsze nieco siły. Są też zastrzyki, mięso, przekąski i napoje. Niestety niewiele elementów otoczenia da się zniszczyć, a wybuchające niczym bomby dystrybutory Coli i i batoników są raczej śmieszne, do tego same wybuchy naszych granatów i otoczenia są mało efektowne. Wyjątkiem są samochody. Jeśli by stworzyć krótki filmik reklamujący grę, to przy odpowiednim montażu, można zareklamować ją bardzo skutecznie, bowiem zdarzyło mi się podczas gry parę razy być w centrum akcji jak z najlepszych filmów sensacyjnych. Może moim błędem było wybranie zbyt niskiego poziomu gry... Ale nie mogę zrozumieć, dlaczego nie działały klawisze "następna/poprzednia broń" oraz nie było klawisza chowającego broń, co spowodowało nagły atak ochroniarzy mafijnego bossa, od którego miałem otrzymać zadanie przyniesienia statuetki w posiadaniu chińskiej mafii. Był to moment, który jak mi się zdaje decydował o nieliniowości fabuły, a krwawy i przypadkowy konflikt spowodował odebranie mi możliwości wyboru strony. Miejscami w grze jest bardzo zabawnie, na przykład, kiedy do głosu dochodzą Chińczycy. Wyczaiłem też zabawne przykazania jednej karczmy - "Nie będziesz przynosił własnego browaru; Broń złożysz w depozycie; Będziesz rzygał tylko na zewnątrz". Jest też parę fajnych plakatów, w tym plakaty drugiej części przeboju Mirage Software - gry "Mortyr", a także automaty z tą grą.
Zakończenie gry nie jest złe, jednak przynajmniej w mojej wersji miałem taką idiotyczną sytuację, w której mój bohater i główny boss celowaliśmy do siebie podczas (animacji końcowej) z niewidzialnej broni... Tak więc nawet zakończenie stało się niepoważne.
A jednak gra mi się podobała i nie żałuję spędzonych nad nią paru godzin. Było to dla mnie wrócenie się w czasie, kiedy w grach łatwiej było znaleźć jakieś innowacyjne elementy, cieszyć się szczegółami. Sprytnie wpleciono element z filmu "The Matrix" - słynną strzelaninę w wieżowcu. Postarano się urozmaicić lokacje i trzeba przyznać twórcom, że dali z siebie ile tylko mogli, abyśmy co chwila widzieli nowe, co ważniejsze - inne od siebie miejsca. Rozumiem niskie i bardzo niskie oceny portali, ale chyba ocena graczy na portalu Gry-Online 7,5 mówi za siebie. Większość z nas - fanów strzelanin FPP, dostała, czego oczekiwała. Dobrą, niedługą, ale też efektowną zabawę, w całości po polsku.