Przeszkadza co prawda zerowy poziom trudności, ale gra się miodnie. Dopiero przy drugim
podejściu do gry, przekonujemy się, że podejmując zupełnie inne decyzje, i tak gra toczy się
jednym torem, a nasze wybory są praktycznie bez znaczenia. Jedyna rzecz, na jaką ma się
naprawdę wpływ, to wybrać życie Carley albo Douga. Nic innego nie zauważyłem.
No ciężko jest stworzyć coś co by miało konkretny wpływ na fabułę. Za dużo pieprzenia, to jak tworzenie kilku różnych gier i wkładanie jej w jedną. Jak do tej pory jedyna gra jaką znam która zbliżyła się do czegoś takiego do Wiedźmin 2. Dwa zupełnie różne akty 2, inne lokacje, inne questy, inni bohaterowie. Jak na produkcję którą jest Walking Dead absolutnie nie narzekam. Nie grałem drugi raz i w sumie nawet by mi się nie chciało, jednak i tak jest dużo konsekwencji naszych czynów, o wiele więcej niż w takim Mass Effect. Czekam na epizod 5. No i Lee to Gabriel Tosh ze Starcrafta 2, nuff' said.