PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=631588}
2 821
chce zagrać
The Walking Dead: Season One
powrót do forum gry The Walking Dead: Season One

pozorne wybory

ocenił(a) grę na 9

Przeszedłem grę dwa razy. Wciągnęła mnie historia i angażujące, trudne decyzje. Jednak przy drugim razie zauważyłem, że sama gra jest bardzo liniowa. Np., wybieramy kogo uratować Carly lub Doug, po czym obojętnie kogo wybierzemy, któreś z nich ginie w epizodzie 3 LUB na farmie jest wybór czy ratować Shawna czy Ducka, po czym na koniec i tak ginie Shawn LUB wybieramy czy zostawić Lily czy nie a potem on sama nas zostawia i gra idzie swoim torem..... itp. Różnią się tylko stosunki niektórych postaci do naszej ale koniec końców nie ma to większego znaczenia. Oczywiście jako interaktywny serial gra jest świetna ale prawdziwy, istotny wybór to był np. w Wiedźminie 2 gdy fabuła dzieli się na dwa i dostajemy zupełnie inne misje w zależności od wyboru.

ocenił(a) grę na 9
fightClub

To prawda, ja podchodziłem do gry 3 razy i za każdym razem dzieje się to samo, mam tylko nadzieję że w sezonie 2 poprawią to i decyzje będą faktycznie wpływały na przebieg rozgrywki.

ocenił(a) grę na 3
Szatan1997

Wstrzymałem się z oceną do drugiego przejścia.
Gra obiecuje, że Twój wybór ma duże znaczenie, jednak tak nie jest.
Cokolwiek się wybiera i tak liniowo gra Cię prowadzi. Zmiany są niewielkie. Rozczarowało mnie to.
Ogólnie:
Na plus:
-klimat
-wstrząsające momenty
Na minus:
-wybory nie wiele dają
- za łatwa
Gra na jedno przejście. Kilka wstrząsających godzin i starczy.

ocenił(a) grę na 8
DARIO_11

Ale czy na pewno zasługuje na ocenę 3/10? Nie kwestionuję Twojego zdania, gdyż nie leży to w moim interesie jednak jakby tak obiektywnie spojrzeć na tą przygodówkę to "The Walking Dead" serwuje nam naprawdę wysoki poziom w storytellingu i uważam, że sprawnie pod tym względem wyprzedza wszystkie te molochy pokroju Wiedźmina, The Last of Us i kilka innych gier. Do tego mamy tutaj niesamowicie dobrze rozpisane rysy charakterologiczne postaci, obok których gracz nie jest w stanie przejść obojętnie. Mimo liniowości gry i tak każda decyzja mocno wpływa na nas samych i dociera do pokładów naszej moralności i emocjonalności. No chyba, że ktoś jest niezłym znieczulicą :D Historia nie pozostawia graczy obojętnych, a to jest jak dla mnie rzeczą najważniejszą. Poza tym forma point&click sprawia, że my jako odbiorcy jesteśmy częścią tego opowiadania, co nie udało się na dzień dzisiejszy nikomu.

ocenił(a) grę na 9
tomb2525

""The Walking Dead" serwuje nam naprawdę wysoki poziom w storytellingu i uważam, że sprawnie pod tym względem wyprzedza wszystkie te molochy pokroju Wiedźmina, The Last of Us i kilka innych gier."

Oczywiście Tomb, mówisz to z perspektywy osoby, która The Last Of Us ukończyła i dobrze zna jego scenariusz? 8)

ocenił(a) grę na 8
jantar20123

W The Last of Us grałem także gampley, fizykę oraz ogólne podstawy gry znam. Nie miałem jednak możliwości ukończyć jej ze względu na ograniczony czas korzystania z konsoli (kilkudniowa wizyta u kuzyna) jednakże gdzieś tam do 70% doszedłem także wiele nie straciłem. Niemniej jednak z racji tego, iż nie lubię mieć rzeczy niedokończonych obejrzałem sobie walktthrough na youtube, co za tym idzie fabułę znam i mogę stwierdzić, że fajerwerków nie ma. Trzyma ona w napięciu, nie zaprzeczę temu, ale nie dostarcza ona takich emocji jak zapowiadano. Powiem Ci szczerze, że jest to wiele hałasu o nic. Osobiście nie przepadam za grami firmy ND. Uważam, że produkują tytuły porządne jednak nie robią one na mnie większego wrażenia. Ot zagram raz i koniec. Jako exclusive nie sprawdzają się rewelacyjnie, stąd nie zamierzam nigdy kupować konsoli PS. Podobnie jest z serią Uncharted. Same szumy, a tu lipa. Marna zrzyna z Tomb Raidera.

ocenił(a) grę na 9
tomb2525

Ja uczciwie się przyznam że jeszcze nie grałem, więc amunicji tutaj nie posiadam. Za tydzień powinna trafić moja kopia. Przyznasz chyba jednak, że to trochę idiotyczne oceniać grę nad którą utraciło się grową kontrolę (Joelem) i kończyć ją na YT (dla mnie to już w ogóle profanacja) w formie biernego fana. To zupełnie jak oglądając film poznawać jego zakończenia z opowiadania.

Słyszałem pozytywy i negatywy na temat. TLOU i TWD od TT. To drugie miałem okazje zagrać i szczerze powiedziawszy w zakończeniu nie widziałem niczego rewelacyjnego, czego fan serialu, lub komiksu wcześniej by nie uświadczył.
Co do zakończenia TLOU słyszałem właśnie mnóstwo pozytywów wynikłych z zaskoczenia obrotem spraw.

Co do Uncharted i zrzynki z Tom Raidera, to niezły LOL z Twojej ignorancji, bo jest to głównie strzelanina na dodatek z naprawdę żywymi i barwnymi postaciami - którymi TR nigdy nie mógł się pochwalić - choć nie o to w nim nigdy chodziło. Zresztą czy pomysł na TR nie jest zrzynką z Indiany Jonesa? Uncharted 2 jest właśnie takim growym odpowiednikiem "Poszukiwaczy Zaginionej Arki".
Luźną, momentami emocjonującą i zabawną oraz kompletnie nie realistyczną Przygodą na miarę tej serii.

ocenił(a) grę na 8
jantar20123

Nie jest to w żadnym wypadku idiotyczne ponieważ z fizyką i sposobem gry miałem styczność więc wiem jak świat przedstawiony działa i jestem w stanie to ocenić, przy czym ma świadomość że nie gracz nie dostanie w połowie zwrotu o 180 stopniu i tytuł pokaże coś kompletnie innego. Pozostaje tylko kwestia samej fabuły. Więc jak dla mnie nie ma znaczenia, czy zobaczę końcówkę gry na filmiku czy sam ją przejdę. Skoro czuję że od jakiegoś tam momentu czuje dane emocje, to nic już raczej nie ulegnie zmianie ponieważ na tych samych zasadach opiera się całość materiału wchodzącego w skład "The Last of Us".

"Słyszałem pozytywy i negatywy na temat. TLOU i TWD od TT. To drugie miałem okazje zagrać i szczerze powiedziawszy w zakończeniu nie widziałem niczego rewelacyjnego, czego fan serialu, lub komiksu wcześniej by nie uświadczył.
Co do zakończenia TLOU słyszałem właśnie mnóstwo pozytywów wynikłych z zaskoczenia obrotem spraw."

Po pierwsze to czy gra od TT została zakończona? Nie, dlatego nie można ocenić całości tytułu. Poza tym storytelling to nie fabuła więc nie myl tych dwóch pojęć. Tutaj patrzysz na ogół prowadzenia scenariusza, sposobu jego rozwinięcia, formie prowadzenia wątków, narrację, ewolucję bohaterów będących motorem napędowym, pewne twisty, dramaturgię czy rozemocjonowanie pokazanych treści. Patrzy się tutaj na techniczną stronę opowiadania. Gdybym oceniał fabułę i jej zakończenie to też nie wypuszczałbym fajerwerków. Oceniam jednak w tym przypadku otoczkę.

"Co do Uncharted i zrzynki z Tom Raidera, to niezły LOL z Twojej ignorancji, bo jest to głównie strzelanina na dodatek z naprawdę żywymi i barwnymi postaciami - którymi TR nigdy nie mógł się pochwalić - choć nie o to w nim nigdy chodziło. Zresztą czy pomysł na TR nie jest zrzynką z Indiany Jonesa? Uncharted 2 jest właśnie takim growym odpowiednikiem "Poszukiwaczy Zaginionej Arki".
Luźną, momentami emocjonującą i zabawną oraz kompletnie nie realistyczną Przygodą na miarę tej serii."

Niestety ale sporą dozą ignorancji wykazałeś się tutaj Ty. Obydwie gry pochodzą z gatunku action adventure i mam pełne prawo do porównywania między sobą tych tytułów, ponieważ ich mechanika jak i fabuła opierają się na identycznych wręcz założeniach. Nie od dziś też wiadomo, że seria Uncharted powstała po to tylko, by zrobić TR konkurencję, ponieważ nie chciano by gra Core Design/Eidosu/Squere Enix prowadziła monopolu na rynku gier, ze względu na to, że przez praktycznie 17 lat funkcjonowania nie pojawił się na tyle mocny tytuł. Mówiąc również o zrzynce z Indiany Jonesa również się nie popisałeś ponieważ ten film stał się jedynie prekursorem w kwestii fabuły, na którego spuściźnie żeruje wręcz masa gier i to nie tylko stricte przygodowych. Włączmy w to oczywiście serię Uncharted. Ucharted zrzyna z TR bardzo mocno. Po pierwsze opryskliwy i bardzo pewny siebie główny bohater. Po drugie malownicze i wielkie połacie terenu. Po trzecie wątek rodziny elementem fabuły. Po czwarte bardzo wiele lokacji podobnych do TR tyle tylko, że znacznie "podrasowanych". Wymieniać można naprawdę wiele. Co do bohaterów, to też tak kolorowo nie jest. Osobiście nie kupuję tego co nam do tej pory zaserwowano.

ocenił(a) grę na 9
tomb2525

Tomb nie rozumiesz. A dałem ci tego – miałem nadzieję – dobitniejszy przykład na przykładzie opowiadania nie widzianej końcówki filmu.
Grając w tytuły których jednym z motorów napędowych jest ciekawa fabuła i scenariusz wyłączam się całkowicie ze świata zewnętrznego niczym true NERD. Wyłączony zostaje tel. kom. Komunikator GG. W pokoju zaś panują kompletne egipskie ciemności rozświetlane tylko 42’ calowym ekranem telewizora oraz wzmacniane kinowym audio. W pokoju pozostaje ja Sam.

UWGA MEGA SPOILERY NA TEMAT SERII BIOSHOCK I MGS:

To właśnie w takich kolicznościach, to nie niemowa Jack dowiadywał się od A. Ryana prawdy o swojej tożsamości w BioShocku 1, a Ja. To ja osobiście i z żalem serca dokonywałem „egzekucji” mentorki Big Bossa w Metal Gear Solid 3, która dotknęła mnie jeszcze bardziej po dowiedzeniu się całości prawdy na temat jej zdrady wciskając przycisk odpowiadający za wystrzał… To wreszcie mnie początkowo kipiącego chęcią zabicia Comstocka utopiła Elizabeth wyznając moment wcześniej rozw. całej zagadki.

Ja byłem Big Bossem, Jackiem, Bookerem – a oni mną. Tego nie można odwzorować wchodząc sobie na serwis społecznościowy i puszczając zakończenie w formie biernego widza patrzącego sobie na buforujący się kilp. O tym mówiłem i naprawdę twoja znajomość fizyki gry itp. nic tutaj nie wnoszą. Dla mnie to po prostu profanacja na miarę dopowiadania zakończenia ciekawego filmu z ust kolegi – choćby był najlepszym opowiadaczem.

Wątpię aby dokończenie przez Ciebie TLOU jak i jego poprzednie przechodzeniu odbywało się na tej samej swoistej intymności wynikającej z zaistniałych w moim przypadku czynników. To tworzy swego rodzaju „intymność” z danym tytułem oraz rzecz jasna dużo bardziej potęguję immersję z głównymi bohaterami – w tym osobą, którą przychodzi nam kierować.

Jak już mówiłem nie znam scenariusza TLOU, co nie zmienia faktu że wierzę zaufanym i dośw. recenzentom okreslających pozytywnie jego scenario, a czasem wręcz wybitnie. A zatem wiem że pomimo to można zestrawiać go z TWD od studia TellTale, a wybór pozostawiać jedynie kwestii bardzo subiektywnego gustu, bo widzisz ani TWD ani TLOU nie prezentują sobą niczego czego nie doświadczylibyśmy w produkcjach typu TWD od Kikrmana i AMC, czy „The Road” i „28 Dni Później”.

„ Po pierwsze to czy gra od TT została zakończona? Nie, dlatego nie można ocenić całości tytułu. Poza tym storytelling to nie fabuła więc nie myl tych dwóch pojęć. Tutaj patrzysz na ogół prowadzenia scenariusza, sposobu jego rozwinięcia, formie prowadzenia wątków, narrację, ewolucję bohaterów będących motorem napędowym, pewne twisty, dramaturgię czy rozemocjonowanie pokazanych treści. Patrzy się tutaj na techniczną stronę opowiadania. Gdybym oceniał fabułę i jej zakończenie to też nie wypuszczałbym fajerwerków. Oceniam jednak w tym przypadku otoczkę.”

Po pierwsze wiem czym sa pojecia storytellingu oraz fabuły, więc nie próbuj dyskredytować wartości mojej opinii robiąc ze mnie laika.

A niby dlaczego nie mam prawa oceniać gry, tylko dlatego że wyszła w formie epizodów produkt? Finansowa klapa TWD sprawiła by że nie mieli byśmy do czynienia z kontynucją, a historią posiadającą jedynie otwarte zakończenie. Historia Lee została by zamknięta i jako taką moglibyśmy ją odbierać.

Idąc twoim tokiem rozumowania musielibyśmy zaprzestac oceniania jakości scenariusza Star Warsów „Nowej Nadzei”, „Drużyny Pierścienia”, Kill Billa Vol. 1 itp. itd. I naprawdę nie wiele wnosi tutaj tłumaczenie że to tylko pierwszy sezon, zwłaszcza kiedy dostępna jest już kompilacja wszystkich 5 ep. na 1 płycie tworzących historię danej grupy. O proszę 400 Days przedstawi nam już losy zupełnie innej grupki postaci.


„Niestety ale sporą dozą ignorancji wykazałeś się tutaj Ty. Obydwie gry pochodzą z gatunku action adventure i mam pełne prawo do porównywania między sobą tych tytułów, ponieważ ich mechanika jak i fabuła opierają się na identycznych wręcz założeniach.”

Doceniam twoją umiejętność bronienia własnych racji, ale bądźmy ze sobą szczerzy – TY NIGDY SIĘ NIE MYLISZ – nawet w najdrobniejszych aspektach swoich opinii. Skuteczna umiejętnosc bronienia własnych racji uchodzić może za cnotę, ale posunięta do granic przyzwoitości zachacza o dziecinadę.

„Wymieniać można naprawdę wiele. Co do bohaterów, to też tak kolorowo nie jest. Osobiście nie kupuję tego co nam do tej pory zaserwowano.”

Chloe Frazer, Harry Flynn, Elena Fisher, Sully. Teksty i charakter jaki nimi zaprezentowano to absolutna czołówka „żyjących postaci”, ale ok. to jest już kwestia czysto subiektywna.

GAMEPLAY I JEGO MECHANIKA:

Po pierwsze seria Uncharted jest przede wszystkim STRZELANINĄ z licznikiem ludzkich trupów zbliżającą się pod koniec gry do wyniku 4-cyfrowego, na drugim miejscu zaś przygodówką z elementami eksploracji oraz zagadek. Główną inspiracją był tutaj zaś Nie Tomb Raider, a Gears Of War z którego to zaczerpnięto m.in. cover system, ustawienie kamery w prawo podczas celowania oraz gęste wymiany ognia.

Następne elementy to pościgi – także konne, strzelanina na szynach, ostrzeliwanie się ze stacjonarnego działka do nadlatującego helikoptera, akcje stealth, zabawy w snajpera, czy dłuższe sekcje starć z człołgiem w tybetańskiej wiosce, ucieczce z tonącego statku, czy katastrofy lotniczej.

Solą Tomb Raidera jest zaś eklporacja, eksploracja, częste zagadki logiczne, poczucie samotności, sporadyczne walki ze zwierzętami i jeszcze rzadsze z ludźmi. Wspominałem już coś o eksploracji?

„Nie od dziś też wiadomo, że seria Uncharted powstała po to tylko, by zrobić TR konkurencję, ponieważ nie chciano by gra Core Design/Eidosu/Squere Enix prowadziła monopolu na rynku gier, ze względu na to, że przez praktycznie 17 lat funkcjonowania nie pojawił się na tyle mocny tytuł.”

Nie od dziś wiadomo że kiedy wychodziło U1, TR nie był już tak mocną marką jak za czasów psx-a i lat 90’. Owszem ostatnimi czasy wyszło kilka dobrych Tombów na czele z remejkiem „jedynki”, oraz „tylko dobrym” Underworld – o pałeczce lidera gier action adventure oraz świetnej sprzedaży firma mogła jedynie pomarzyć.

FABUŁA I INSPIRACJE:

„Mówiąc również o zrzynce z Indiany Jonesa również się nie popisałeś ponieważ ten film stał się jedynie prekursorem w kwestii fabuły, na którego spuściźnie żeruje wręcz masa gier i to nie tylko stricte przygodowych. Włączmy w to oczywiście serię Uncharted. Ucharted zrzyna z TR bardzo mocno. Po pierwsze opryskliwy i bardzo pewny siebie główny bohater. Po drugie malownicze i wielkie połacie terenu. Po trzecie wątek rodziny elementem fabuły. Po czwarte bardzo wiele lokacji podobnych do TR tyle tylko, że znacznie "podrasowanych".”

PO PIERWSZE głównym bohaterem Uncharted jest przede wszystkim złodziej i oszust, który w rzeczywistości (cz.3) podszył się pod potomka wielkiego podróżnika Sir Francisa Drake’a w rzeczywistości pochodząc z rodziny patologicznym. Jego mentorem zaś nikt inny jak starszy złodziej uczący go fachu od nastolatka.

Bohaterem Tomb Raider zaś wychowana niczym królowa arystokratka mająca za mentora ojca- arystokratę.

PO DRUGIE: Lara Croft to uosobienie famme fatale oraz heroiny – swoistego alter ego maczo pokroju Duke Nukem. Co by nie mówić o jakości ekranizacji jej gier, A. Jolie zagrała ją właśnie taką jaka była Lara.

Nathan Drake to kompletna, choć czarująca i przebiegła ciapa, któremu co chwilę zapada się jakiś gzyms pod nogami, dostraje bęcki od silniejszych od siebie oprychów (t.j. Indiana Jones), a i nawet od pań swego serca. Wybranie J. Boberka na jego pl dubbing było więc strzałem w 10, bo chociaż N.
Drake to jednak przede wszystkim cynik, często współpracujący z pół świadkiem przestępczym w celach własnych korzyści – znaleźć skarb / ukraść – sprzedać za grube pieniądze na czarnym rynku. T.j. jego mentor Sully.

Generalnie więc (znacznie) ich dzieli niż łączy. No chyba że w którymś TR Larze zdażyło się dostać kosza od faceta, tudzież zostać przez niego „zdominowana”.

PO TRZECIE: Drake nie ma żadnej biologicznej rodziny, więc tutaj to już wybitny fail. ;]

Jeśli wg ciebie lokacje, czy ogólny pomysł na bohatera są zżynką to.. no bez jaj od dziś kierując się twoim typem rozumowania powinniśmy stwierdzić źe The Walking Dead powinniśmy określać zżynką z trylogii G. Romero, Star Trek z Gwiezdbych Wojen, a Jackie Chan jest kalką Bruca Lee, choć jedyne co ich łączy to narodowość, styl walki i gatunek filmowy. (a w rzeczywistości dzieli wszystko inne)
Wszak tyle pomiędzy nimi podobieństw….

Jaki widzisz obaliłem każdy twój punkt, punkt po punkcie z tej prostej przyczyny że w kwestii tej serii jesteś kompletnym laikiem. Tylko czy to uprawnia do wygłaszania swoich opinii i uważania ich za jedyne słuszne? Z kalką TR mieliśmy do czynienia choćby w przypadku Prince Of Persia: Sands Of Time z 2003, który pozwolił mi poczuć się jak podczas pierwszego obcowania z Larą w TR1. (mnóstwo zagadek i eksploracji, sporadyczne walki, z pozoru szczątkowa fabuła). W przypadku serii Uncharted mamy do czynienia jedynie z zaczerpnięciej charakterystycznych kliszy, to jednak zupełnie inne bajki.
Tak jak filmy z Jackim Chanem i Brucem Lee.

Szczerze powiedziawszy chciałbym abyś miał rację co do tej kalki z TR. Tego feelingu wyobcowania i samotnej eksploracji połączonej z tonami ukrytych przejść i zagadek właśnie brakowalo mi w Uncharted. Tam prawie zawsze towarzyszyła nam 1,2 a nawet 3 osoby. Pomagały rozw. niektóre zagadki wykazując się przy tym nie złą wiedzą, komentowały zdarzenia, żartowały – ale co najważniejsze żyły.

ocenił(a) grę na 9
tomb2525

- UWAGA SPOILERY NA TEMAT THE LAST OF US I THE WALKING DEAD -

Witaj Tomb, wybacz za dłuższy brak odp. ale postanowiłem odp. dopiero kiedy będę miał za sobą przygodę z TLOU.

Story Telling i relacje między postaciami:

W TWD mamy do czynienia z zupełnie inną konstrukcją fabuły. Cały czas w grupie, na dobre i na złe. Podział na relacje między wszystkimi postaciami. Tutaj TWD ma znacznie łatwiej od wspomnianego TLOU z uwagi na jego koncentrację jedynie na dwójce postaci.

TLOU wychodzi tutaj jednak obronna ręką ponieważ jak na tytuł operujący dużo skromniejszym zestawem relacji z innymi napotykanymi przez nas osobami (raptem parę scenek filmowych, i grywalnych motywów na max 1-2h przygody) potrafi wzbudzić podobny smutek, bądź autentyczną nienawiść. Wątek pożegania z pewnym czarnoskórym rodzeństwem jest naprawdę mocny i nie wiele ustępuje absolutnie dramatyzmowi rodziny Kenniego z 3. ep. TWD, których mogliśmy przecież i tak poznać znacznie dłużej, a co za tym idzie związać się o wiele prościej niż w przypadku TLOU.

Pewne wątki jak np. kanibalizm i degeneracja ludzi zostały opracowane także zwyczajnie lepiej. Porównajmy np. wątek kanibali z ep. 2. Na kilometr zwyczajnie smierdzieli czymś podejrzanym. Od postury, po wyrazy twarzy, mimikę, a nawet barwę głosu i charkaterystyczne budowy zdań - tak jakbyśmy grali w jakąś pieprzoną bajkę dla dzieci, którym ten "zły" musi byc taki sprezentowany aby od razu budzić podejrzenia. Nosz ku..

Dla odmiany w TLOU podobny wątek zaprentowany jest znacznie bardziej dojrzale; Facet, który z podejrzeń go przez nas i naszą dziewoję o bezwględne szabrownictwo, wychodzi na naprawdę sympatycznego i
dobrego amarytanina, by w ostatecznym rachunku okazać się liderem kanibali i (niedoszłym) gwałcicielem.

Twist końcowy:

TWD:
Facet któremu odbiła szajba samotnie podróżujący za grupką Lee i ubiegający ich (pomimo posiada przez nich zwyczajnei szybszego środka transportu). Seriously?

TLOU:
Z jednej strony realna szansa na ocalenie ludzkości. Z drugiej zgoda na poświęcie życia bliskiej osoby - która w pozbawionym własnego dziecka wypalonym facecie wzbudziła wreszcie ojcowskie uczucia.
Życie milionów kosztem tylko jednej, jedynej osoby. Dylemat na maire najlepszych testów na ludzką moralnosć. Mocne i nie tak często eksploatowane w klimatach post apo, gdzie zazwyczaj zwyczajnie brak jakiejkolwiek szansy na lek.

Zakończenie:

TWD:
Standardowe na tle uniwersum TWD. Ba! Od momentu ugryzienia Lee pod koniec 4 epizodu wprost przewidywalne! To zdarzenie kompletnie zepsuło potencjalną szansę na niespodziankę, czy inny zwrot fabularny. Finał był wzruszający. Bez dwóch zdań, ale na Odyna; nie mylmy sztuki z wyciskaczami łezi.

TLOU:
Tutaj naprawdę nie małe zaskoczenie z mojej strony... O ile bowiem początkowo podszedłem do niego sceptycznie, raczej w typie "Że co? To ma byc Zakończenie???" O tyle później pod wpływem wielu jego analiz (nie jest ono zwyczajnie zamknięte) diametralnie zmieniłem swoją opinię. Wszyscy spodziewali się że na pewno jedna z tych dwóch postaci na końcu umrze - zahaczając tym samym o wymuszoną ambicjonalność (czyli w praktyce o sztampę). Bądź obie odjadą szczęśliwie w stronę zachodzącego Słońca (czyli jeszcze większa sztampa). Błąd.
W zakończeniu TLOU pomimo dobrego obrotu spraw dla dwójki głównych bohaterów, widać pewną gorycz, doskonale wpisującą się negatywny obraz tego świata. Prawdopodne przekonanie Ellie o zaserwowaniu jej przez Joela kłamstwa na temat wydarzeń w szpitalu oraz... pogodzenie się z jego rolą. Jest to oczywiście jedna z kilku interpretacji jej reakcji.

A co takiego dało nam do rozkminy TWD? Pytanie: "Czy to byli, czy nie byłi Walkersi na polanie?" No proszę Cię...

Jak sam zatem widzisz Naughty Dog wyraźnie dojrzało na tle luzackich przygód Nathana Drake'a, gdzie najbliższi przyjaciele nigdy nie giną, a wszyscy źli zawsze przegrywają. Prawdziwą magię tytuł ND uzyskuje jednak podczas niebowiązkowego eksplorowania świata. Dosłownie każda lokacja opowiada jakąś historię jak np. kanały które z siedziby początkowo jednego samotnika, zamieniły się w małą komunę, by w końcu podzielić losy reszty świata.

IMHO najlepsza gra jaka wyszła na ps3 obok BioShock 1 i ostatniego Deus Ex i jedna z 5 znajdujących się w ścisłej czołówce Th Best Of The Best.

ocenił(a) grę na 9
tomb2525

Witaj Tomb, wybacz za dłuższy brak odp. ale postanowiłem odp. dopiero kiedy będę miał za sobą przygodę z TLOU.
Zacznijmy od Twojej ignorancji względem TLOU i stawiania go poniżej TWD ;)

Story Telling i relacje między postaciami:

W TWD mamy do czynienia z zupełnie inną konstrukcją fabuły. Cały czas w grupie, na dobre i na złe. Podział na relacje między wszystkimi postaciami. Tutaj TWD ma znacznie łatwiej od wspomnianego TLOU z uwagi na jego koncentrację jedynie na dwójce postaci.

TLOU wychodzi tutaj jednak obronna ręką ponieważ jak na tytuł operujący dużo skromniejszym zestawem relacji z innymi napotykanymi przez nas osobami (raptem parę scenek filmowych, i grywalnych motywów na max 1-2h przygody) potrafi wzbudzić podobny smutek, bądź autentyczną nienawiść. Wątek pożegania z pewnym czarnoskórym rodzeństwem jest naprawdę mocny i nie wiele ustępuje absolutnie dramatyzmowi rodziny Kenniego z 3. ep. TWD, których mogliśmy przecież i tak poznać znacznie dłużej, a co za tym idzie związać się o wiele prościej niż w przypadku TLOU.

Pewne wątki jak np. kanibalizm i degeneracja ludzi zostały opracowane także zwyczajnie lepiej. Porównajmy np. wątek kanibali z ep. 2. Na kilometr zwyczajnie smierdzieli czymś podejrzanym. Od postury, po wyrazy twarzy, mimikę, a nawet barwę głosu i charkaterystyczne budowy zdań - tak jakbyśmy grali w jakąś pieprzoną bajkę dla dzieci, którym ten "zły" musi byc taki sprezentowany aby od razu budzić podejrzenia. Nosz ku..

Dla odmiany w TLOU podobny wątek zaprentowany jest znacznie bardziej dojrzale; Facet, który z podejrzeń go przez nas i naszą dziewoję o bezwględne szabrownictwo, wychodzi na naprawdę sympatycznego i
dobrego amarytanina, by w ostatecznym rachunku okazać się liderem kanibali i (niedoszłym) gwałcicielem.

Twist końcowy:

TWD:
Facet któremu odbiła szajba samotnie podróżujący za grupką Lee i ubiegający ich (pomimo posiada przez nich zwyczajnei szybszego środka transportu). Seriously?

TLOU:
Z jednej strony realna szansa na ocalenie ludzkości. Z drugiej zgoda na poświęcie życia bliskiej osoby - która w pozbawionym własnego dziecka wypalonym facecie wzbudziła wreszcie ojcowskie uczucia.
Życie milionów kosztem tylko jednej, jedynej osoby. Dylemat na maire najlepszych testów na ludzką moralnosć. Mocne i nie tak często eksploatowane w klimatach post apo, gdzie zazwyczaj zwyczajnie brak jakiejkolwiek szansy na lek.

Zakończenie:

TWD:
Standardowe na tle uniwersum TWD. Ba! Od momentu ugryzienia Lee pod koniec 4 epizodu wprost przewidywalne! To zdarzenie kompletnie zepsuło potencjalną szansę na niespodziankę, czy inny zwrot fabularny. Finał był wzruszający. Bez dwóch zdań, ale na Odyna; nie mylmy sztuki z wyciskaczami łezi.

TLOU:
Tutaj naprawdę nie małe zaskoczenie z mojej strony... O ile bowiem początkowo podszedłem do niego sceptycznie, raczej w typie "Że co? To ma byc Zakończenie???" O tyle później pod wpływem wielu jego analiz (nie jest ono zwyczajnie zamknięte) diametralnie zmieniłem swoją opinię. Wszyscy spodziewali się że na pewno jedna z tych dwóch postaci na końcu umrze - zahaczając tym samym o wymuszoną ambicjonalność (czyli w praktyce o sztampę). Bądź obie odjadą szczęśliwie w stronę zachodzącego Słońca (czyli jeszcze większa sztampa). Błąd.
W zakończeniu TLOU pomimo dobrego obrotu spraw dla dwójki głównych bohaterów, widać pewną gorycz, doskonale wpisującą się negatywny obraz tego świata. Prawdopodne przekonanie Ellie o zaserwowaniu jej przez Joela kłamstwa na temat wydarzeń w szpitalu oraz... pogodzenie się z jego rolą. Jest to oczywiście jedna z kilku interpretacji jej reakcji.

A co takiego dało nam do rozkminy TWD? Pytanie: "Czy to byli, czy nie byłi Walkersi na polanie?" No proszę Cię...

Jak sam zatem widzisz Naughty Dog wyraźnie dojrzało na tle luzackich przygód Nathana Drake'a, gdzie najbliższi przyjaciele nigdy nie giną, a wszyscy źli zawsze przegrywają. Prawdziwą magię tytuł ND uzyskuje jednak podczas niebowiązkowego eksplorowania świata. Doskłownie każda lokacja opowiada jakąś historię jak np. kanały które z siedziby początkowo jednego samotnika, zamieniły się w małą komunę, by w końcu podzielić losy reszty świata.

ocenił(a) grę na 9
jantar20123

Nie grałam w TLOU (choć mam nadzieję to zrobić), więc nie będę niczego porównywać, a jedynie odniosę się do TWD.

"Porównajmy np. wątek kanibali z ep. 2. Na kilometr zwyczajnie smierdzieli czymś podejrzanym. Od postury, po wyrazy twarzy, mimikę, a nawet barwę głosu i charkaterystyczne budowy zdań - tak jakbyśmy grali w jakąś pieprzoną bajkę dla dzieci, którym ten "zły" musi byc taki sprezentowany aby od razu budzić podejrzenia. Nosz ku.."
To, że coś jest nie tak, było widać na samej zasadzie "wsi spokojna, wsi wesoła, coś to podejrzanie jest idealne" ;) Rozumiem, o co Ci chodzi, ale z mojego punktu widzenia, rozegrano to okej. Nie chodziło tu o jakieś niewiadomo jakie zaskoczenie typu "OMGTOONISĄŹLIIMPOSSIBLE", a bardziej "cholera, widać wyraźnie, że z nimi jest coś mocno nie tak, tylko co? Gdzie szukać, jak znaleźć dowody?".

"Facet któremu odbiła szajba samotnie podróżujący za grupką Lee i ubiegający ich (pomimo posiada przez nich zwyczajnei szybszego środka transportu). Seriously?"
Gość wiedział, dokąd bohaterowie się udają, mógł spokojnie na nich zaczekać w mieście. Od Clementine na bieżąco dowiadywał się, co się dzieje.

"Standardowe na tle uniwersum TWD. Ba! Od momentu ugryzienia Lee pod koniec 4 epizodu wprost przewidywalne! To zdarzenie kompletnie zepsuło potencjalną szansę na niespodziankę, czy inny zwrot fabularny. Finał był wzruszający. Bez dwóch zdań, ale na Odyna; nie mylmy sztuki z wyciskaczami łezi."
A kto powiedział, że dobra historia potrzebuje wywrotowego zwrotu z akcji?
Kiedy zrozumiałam, że nie ma już dla Lee nadziei, myślałam, że mi serce pęknie. Wszystko dla niego stracone, jednak zostało mu jeszcze trochę czasu, by ocalić Clementine. Pytanie, czy zdąży?... Wyjątkowo dobijający zwrot akcji.
Ostatniego zdania w ogóle nie chwytam. Czy w sztuce nie ma miejsca dla dramatu? Zakończenie rozrywa serce i nie ma w nim nic z telenowel.

"A co takiego dało nam do rozkminy TWD? Pytanie: "Czy to byli, czy nie byłi Walkersi na polanie?" No proszę Cię..."
To, że byli to szwendacze, widać było po sposobie poruszania się.
Mnie kołotało się w głowie jedno: co będzie z Clementine? Czy da sobie radę w tym cholernym świecie?
Jeżeli idzie o przemyślenia w kwestii moralności i tak dalej - w czasie gry mamy bezustannie okazje, by to przemyśleć.

Z wyrazami szacunku
Kazik

ocenił(a) grę na 9
tomb2525

Żeby oddać sprawiedliwość. Poziom scenariusza TWD od TT oceniam na naprawdę wysokim poziomie.

ocenił(a) grę na 9
Szatan1997

Najlepszą grą tego typu jest chyba Heavy Rain nie grałem ale oglądałem i tam faktycznie wybory miały duży wpływ,było kilka zakończeń a nie jedno dlatego Heavy Rain to chyba fenomen który pokazał że takie gry mogą być wielkimi hitami The Walking Dead też to pokazał choć jest to produkcja mnie dopracowana inna tematyka dobrze przedstawiona jednak wybory nie mają dużego wpływu na koniec gry dlatego ta produkcja traci na swojej wartości.

DemiaN

"jednak wybory nie mają dużego wpływu na koniec gry dlatego ta produkcja traci na swojej wartości."

Nie zgodzę się z tym. W tej grze ewidentnie nie chodzi o zmiany w fabule wywołane moralnymi wyborami (które zachodzą, czy ktoś tego chce czy nie - a że nie aż takie wielkie, trudno; jak sam zauważyłeś, w tym celu gra się w HR), tylko o same moralne wybory, dzięki którym gracz ma okazję niesamowicie zżyć się z protagonistą i decydować tak, jak gdyby był świadkiem wydarzeń z gry. Ograniczony czas na wybór danej opcji tylko podkręca atmosferę niepokoju i niepewności.

Poza tym, dzięki ograniczonemu wpływu wyborów gracza na grę twórcy w stu procentach przekazali opowieść, którą chcieli przekazać. Nie widzę w tym nic złego.

ocenił(a) grę na 9
fightClub

Też to zauważyłem gra jest na prawdę dobra ma swój charakterystyczny klimat ale z tymi wyborami skłamali np.obcięcie reki też nic nie dawało, widać twórcy w tej kwestii nie dopracowali gry.W innych grach jak np.wiedźmin wybory były faktycznie ważne tutaj one są tak,że tak to nazwę "sztucznie" ważne!Podsumowując gra ma jedno zakończenie a więc nasze wybory są mało ważne.

DemiaN

Możesz mi wskazać, gdzie twórcy obiecali, że obcięcie ręki coś da? Przecież nawet towarzysze głównego bohatera mówią wprost, że amputacja ręki MOŻE pomóc, ale nie musi. Nawet sam Lee nie robi sobie takich nadziei, wierząc jedynie, że nieco przedłuży to pozostały mu czas.

Poza tym, jestem więcej niż pewien, że gdyby Lee przeżył, cała horda niezadowolonych graczy marudziłaby, bo "szczęśliwe, hollywoodzkie zakończenie". Tutaj mamy do czynienia z najmniej szczęśliwym zakończeniem, jakie tylko można było wymyślić. Widać więc, że i tak źle, i tak niedobrze.

Obiecano jedynie, że gra dopasowuje się do naszych wyborów i faktycznie się dopasowuje. A że niektórzy oczekiwali rozgałęzionej historii w stylu HR, trudno. Ja zorientowałem się, że tak nie będzie po góra 15 minutach gry i w żaden sposób nie zepsuło mi to rozrywki. Powiem więcej, nie wyobrażam sobie tej gry np. bez wizyty na farmie St. Johnów (bo można było wybrać wyjazd do mleczarni) albo z żywym Larrym w III epizodzie.

A TWD ma 2 zakończenia. W zasadzie to nawet 3, bo równie dobrze można milczeć, gdy trzeba wydać ostatnie polecenie Clementine. Wtedy dziewczynka sama podejmie decyzję, opierając się na naszych wcześniejszych działaniach (naszych wyborach i na tym, co jej mówiliśmy).

Zresztą, na samym początku "Fargo" pojawia się informacja, że film opowiada o faktycznych wydarzeniach. To zwykły kit, ale nie widziałem, by ktoś z tego powodu obniżał mu ocenę.

ocenił(a) grę na 9
Evangarden

Ogólnie w tą grę grałem dosyć dawno,a zaglądnąłem tutaj tylko dlatego że właśnie ukończyłem dodatek do TWD i przy okazji zauważyłem ciekawy temat w którym się udzieliłem a nie narzekałem!Uważam że twórca tematu ma racje,to jednak nie znaczy że zacznę teraz krytykować czy nisko oceniać tą grę dlatego że dla mnie zakończenie było epickie poruszające i to one tak na prawdę spowodowało że zagrałem w tą grę i oceniłem ją tak wysoko!My tutaj po prostu zauważamy że nasze decyzje nie mają dużego znaczenia czy uratujemy tego czy tamtego czy utniemy czy nie,zakończenie każdego epizodu jest wręcz takie same rożni się jedynie osobami które i tak będą ginąć tam gdzie mają bo zakończenie jest już gotowe,nie my je tworzymy i o to tutaj chodzi.

fightClub

Ja to już przy pierwszym podejściu zauważyłem jak na farmie wybrałem Shawna.

W Heavy Rain lepiej rozwiązano wiele elementów. Niemniej TWD świetne.

ocenił(a) grę na 8
fightClub

Dokładnie! Za pierwszym razem wierzyłem w slogan "Historia zalezy od tego jak grasz" ale niestety za drugim podejsciem widac ze gra spycha wszytsko na jeden tor jak bysmy nie wybierali...Dlatego zeby obiektywnie ocenic tą gre trzeba zagrac co najmniej dwa razy...

użytkownik usunięty
fightClub

No właśnie. Chciałbym by to poprawili w drugim sezonie. Chce wreszcie zobaczyć konsekwencje swoich trudnych wyborów. Tak samo w ostatnim epizodzie było dość słabo z tym. Mam nadzieję, że drugi sezon to naprawi. To, że gra ma tylko pozorne wybory dało się dostrzec, gdy tylko na farmie wybrało się Sawna, który i tak zginął. Niestety takie podejście sprawia, że gra ma właściwe wybory i niewłaściwe, a to jest jej duży minus. Bo tak jak w sytuacji z Sawnem, gdy go ratujemy nie mamy z tego absolutnie żadnych korzyści. Jakby twórcy gry chcieli nam powiedzieć: podjąłeś zły wybór, więc nic nie zyskasz.

ocenił(a) grę na 9
fightClub

Byłoby świetnie, gdyby gra miała różne zakończenia tudzież wiele rozgałęzień - co nie znaczy, że mam jej za złe, że tak nie jest. Twórcy mają do opowiedzenia swoją historię, bardzo dobrą historię, i sprzedają ją graczowi w genialny sposób. Dopóki się nie wie, że fabuła jest dość liniowa, udaje się wykreować świetną iluzję, że każda nasza decyzja ma ogromny wpływ na dalszy przebieg historii. Dla mnie niepowtarzalne i mocne przeżycie.

Oszukaństwo? Może, ale ku chwale grywalności. Że powtórzę za Evangardenem przykład z "Fargo" - kłamstwo, ale niesamowicie podkręca emocje. Uważam, że twórcy świetnie to rozegrali.

"To, że gra ma tylko pozorne wybory dało się dostrzec, gdy tylko na farmie wybrało się Sawna, który i tak zginął."
Szczerze mówiąc, pomyślałam o tym jak o, eee, samouczku - z tego co pamiętam, to pierwsza taka sytuacja, w której musimy podjąć decyzję, kogo uratować.

"Bo tak jak w sytuacji z Sawnem, gdy go ratujemy nie mamy z tego absolutnie żadnych korzyści. Jakby twórcy gry chcieli nam powiedzieć: podjąłeś zły wybór, więc nic nie zyskasz."
Hej, jak w życiu, nie?
Owszem, gra nie zmienia się drastycznie zależnie od naszych decyzji - kto ma zginąć, ten zginie, a fabuła biegnie swoim torem. Ale to NASZE decyzje, MY decydujemy, jak postąpić, nie wiedząc, co się stanie dalej. Osobiście zmusiło mnie to do wielu przemyśleń o naturze moralnej.

Z wyrazami szacunku
Kazik

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones