W końcu nadrobiłem. W grę wchodziło mi się o dziwo dość topornie. Głównie dlatego, że miałem duży problem z przesadzoną ciemnością. Z tego co widziałem w różnych walkthrough na YouTubie, normalnie ta gra powinna być znacznie jaśniejsza niż to, co ja miałem w swojej wersji. Nie znalazłem ostatecznie rozwiązania na ten problem. A jednak przyzwyczaiłem się do ciemności. To mnie nauczyło jeszcze bardziej oszczędzać latarkę i flary.
Niemniej, im dalej w las, tym gra coraz bardziej wciąga. Trzeba przyznać, że jest to naprawdę długi FPS zapewniający rozgrywkę nawet na kilkadziesiąt godzin. Tym bardziej, że gra oferuje wyjątkowo wielki, otwarty świat z mnóstwem różnych zakamarków i sekretnych lokacji. Dużo satysfakcji sprawia odkrywanie tych mniej oczywistych, tajemnych przejść. Patrząc pod tym tylko kątem, Unreal bardzo mnie zaskoczył. Właśnie tym, jak rozbudowany jest ten świat jak na grę z 1998 roku.
Samą fabułę poznajemy dość nietypowo, bo niemal wyłącznie za pośrednictwem zbieranych elektronicznych dzienników lub książek. Nie ma tu praktycznie w ogóle „cut scenek”. Mimo prostej fabuły, sprawdza się ona idealnie w tej, jakby nie patrzeć, prostej rozgrywce. Pokonywanie wrogów sprawia dużą przyjemność, a niemałą zasługę ma w tym unikalny zestaw broni, gdzie każda ma swoje plusy i minusy. Trzeba też przyznać, że gra nie należy do najprostszych. Bez odpowiedniego refleksu czy też szeroko pojętych umiejętności survivalowych, daleko nie zajdziemy. Mimo upływu lat, ta gra dalej jest w stanie niekiedy przestraszyć. Same charczące odgłosy potworów, które przebywają gdzieś w pobliżu, robią swoje. Kapitalny, mroczny klimat podkręcany jest również bogatą ścieżką dźwiękową.
Unreal to jeden z tych „starych, dobrych FPS’ów”, który nie bez powodu zapisał się w gronie klasyki gier komputerowych. Dla mnie to jedna z najlepszych gier w tym gatunku, w jakie grałem.