Wzruszający, piękny film... szkoda tylko, że zrobiony w takim familijnym stylu, chociaż i on nadaje filmowi niezwykle dużo uroku. Bardzo spodobało mi się splecenie losów Akki i tego chłopaka. Polecam jak najbardziej.
Mi się film niezbyt podobał, bo się postawiłam w roli Joepa. Zauważcie jak wygląda jego życie: zmarł mu brat, jego ojciec jest bardzo dyktatorski, pewnie chce dla syna jak najlepiej (drogie ubrania, telefon) ale nie okazuje mu miłości. Chłopak więc broni się przed uczuciami do Akkie. Gdy w końcu zakochuje się w niej, to okazuje się że i ją traci. Życie wszystko mu zabiera. Co prawda pod koniec filmu widać jak podbiega do taty, a ten bierze go na ręce więc ich stosunki się poprawiły, ale mimo wszystko. Dwie ważne dla niego osoby umarły na ciężką chorobę... Przez to ten film wiele traci. O wiele lepszym kinem jest "Szkoła uczuć" o podobnej tematyce.
Muszę przyznać, że aż tak nie skupiłem się na Joepie.. Masz zdecydowanie rację... jego los także jest wielce tragiczny... dlatego tym bardziej zyskuje w moich oczach... dalej drażni mnie tylko ten familijny styl... no ale takie było zamierzenie reżysera...
Mi jakoś w tym filmie podobał się ten familijny styl. Na początku bałam się, że tak mi się nie spodoba, bo 12 latkowie, a ja mam 22 lata, a jednak. Dla mnie genialny, 10/10. Joepa też mi bardzo szkoda. Jego pierwsza miłość, a ją stracił w taki sposób. SPOJLER Bardzo mi było smutno jak widziałam go w ostatniej scenie jak płakał. Biedny :(