Norweski kryminał, który szybko przeradza się w kino akcji na modłę hollywoodzką. Początek jest nie najgorszy, potem, kiedy już się rozkręca, napięcie praktycznie tylko rośnie, podobnie jak rośnie liczba naciąganych sytuacji i niedorzeczności. Miejscami wypada to efektownie, czasem - tylko efekciarsko. Jeden zwrot akcji goni następny, jest też niespodziewanie krwawo (przynajmniej ja nie spodziewałem się takiej jatki). Nie pojmuję za bardzo czemu główny bohater nazywa się Roger Brown - wypada to co najmniej idiotycznie, gdy się przedstawia z typowo skandynawskim akcentem, a wygląd Aksela Hennie też wyraźnie wskazuje na pochodzenie. Ogółem jednak rzecz biorąc: nie ma tragedii. Ot, bajeczka do obejrzenia wieczorem, gdy dzień nas za bardzo przetrawił.
Dobrze tylko, że nie Sikerud . . .
Nie wiem co to znaczy (pewnie Psikuta_s bez "s"), ale brzmi równie fatalnie jak owy żałosny pif paf kumpel gł. bohatera.
A film to taka fajna czarna komedyjka sensacyjna!
Najlepsze sceny to: kryjówka w szalecie i golenie na kolano :))
Boki zrywać.
P.S.
Nic tak nie scala małżeństwa po latach jak obopólna zdrada.