Szkoda że nie sięgnąłem najpierw po książkę. Ten film wydaje się mówić językiem literackim i przypuszczam że jest po prostu 100% adaptacją oryginału. Nie ma tu ani jednej, tak plastycznej sceny, by nie dało się jej opisać. Postaci które na papierze rozbudzałyby wyobraźnię widza, tutaj są po prostu dziwaczne. A sceny akcji podawane są tutaj jednym ciągiem, bez chwili przemyślenia, które towarzyszy czytaniu, więc wyszły co najmniej dziwnie. Dlatego nie kupuję tego.
Brak tutaj wyczucia absurdu. Twórca zdawał się chyba adaptować powieść/scenariusz, nie myśląc jak to będzie wyglądało na kliszy filmowej. A od początku do końca wygląda cudacznie. Zawodowy złodziej dzieł sztuki zdejmuje maskę i przechadza się po mieszkaniu w poszukiwaniu telefonu żony... Próbuje utopić swojego kumpla, bez sprawdzania pulsu... Koniec końców i tak go zabija w kretyński sposób, z kartonem mleka w ręku... Później przestaje się liczyć fabuła, bo Rogera zaczyna ścigać wszechmogący, bezlitosny komandos i robi się z tego film akcji bez zbędnych dialogów... Prowadzi to do sceny w której bohater wysmarowany gównem, ucieka ciągnikiem z psem przybitym do maski :o... Potem jeszcze przeżywa zderzenie czołowe z tirem, dzięki amortyzacji zapewnionej przez dwóch grubych policjantów którzy go obejmują... Następnie udaje mu się ogolić, zmienić ubranie i uciec zanim przyjeżdża policją... Czy wy nie widzicie jaki to jest absurdalne? Może na kartach książki, którą czyta się kilka dni wygląda to jeszcze jako tako... Ale przedstawione jednym ciągiem w filmie który trwa 100 minut sprawia tylko że widz łapie się za głowę.
Zastrzeżeń większych nie mam co do technicznej strony filmu. Co prawda zdjęcia są nakręcone w cholernie prosty sposób (typowo telewizyjne ujęcia) a niektórzy aktorzy mnie nie przekonali (Nikolaj Coster-Waldau to taki przystojniaczek, uśmiechający się do kamery i jakoś trudno uwierzyć że jest zawodowym mordercą), ale źle nie jest. Mógł być z tego niezły film, bo dobrych scen tu nie brakuje (zakończenie choćby), ale reżyser nie potrafił zatuszować książkowych absurdów. Wyszło z tego campowe kino akcji, a nie taki był chyba zamysł twórców. Zobaczyć można, ale ja spodziewałem się więcej.
Tak sobie myślę, że zapomniałem włączyć serce i rozum na tym filmie, ale od czego są bracia Daltonowie :-) Wyłuszczymy Ci to. Zatem
- Zawodowy złodziej dzieł sztuki zdejmuje maskę i przechadza się po mieszkaniu w poszukiwaniu telefonu żony... - Rozczulił się, stąd maska. jednak nie była ona i tak konieczna z czego pewnie zdał sobie sprawę. Jak bym usłyszał telefon, żony w mieszkaniu obcego faceta też bym go szukał!
- Próbuje utopić swojego kumpla, bez sprawdzania pulsu... - Sprawdził i puls i oddech dlatego się nad nim nachylał. Są trucizny powodujące zwolnienie pracy serca i zanik pulsu. Czytałeś może "Romea i Julię"?
- Później przestaje się liczyć fabuła, bo Rogera zaczyna ścigać wszechmogący, bezlitosny komandos i robi się z tego film akcji bez zbędnych dialogów... - A po co dialogi podczas akcji? O czym mieliby rozmawiać? Wszystko wynika z poprzednich scen...
- Prowadzi to do sceny w której bohater wysmarowany gównem, ucieka ciągnikiem z psem przybitym do maski :o... - Błoto, tylko tak można zmylić super nadajniki! Traktor - a czemu nie z psem? Noc była, kto go zobaczy? :-)
- Potem jeszcze przeżywa zderzenie czołowe z tirem, dzięki amortyzacji zapewnionej przez dwóch grubych policjantów, którzy go obejmują... - Trochę naciągane, jednak przepaść może nie była taka głęboka, a tylko złudzenie ;-)
- Następnie udaje mu się ogolić, zmienić ubranie i uciec zanim przyjeżdża policją... - Były dwa radiowozy - mówił głośno jeden z policjantów. Dlaczego mieli szukać tego jeśli policjant powiedział również, że mają ważniejsze sprawy?
- Czy wy nie widzicie jaki to jest absurdalne? - Nie bardzo jest absurdalne :-) Odkąd się dowiedziałem, że jednak kobieta urodziła jednocześnie dzieciaki dwóm różnym ojcom nic nie wydaje mi się absurdalne.
- Wyszło z tego campowe kino akcji, a nie taki był chyba zamysł twórców. Zobaczyć można, ale ja spodziewałem się więcej. - Czy lepsze niż polskie filmy - tak! Czy lepsze niż amerykańskie filmy, gdzie aby akcja się toczyła musi do Ciebie cały czas ktoś strzelać - tak!
Polecam film,
9 może na wyrost ale warto na pewno zapoznać się z tym tytułem
Rozum na filmie akcji? Proszę Cię. Jak już to serce...
Ad. 1 - Ale żeby zawodowiec, która zarabia na swoim fachu miliony przez zwykłe rozczulenie się zapomniał zupełnie o jakiejkolwiek ostrożności. No bez przesady...
Ad. 2 - Romeo i Julię czytałem ;) Tu się zgodzę. Scena jest naciągana, ale przynajmniej jakoś uzasadniona. Akcja z strzelaniną już mniej, ale ok, niech Ci będzie.
Ad. 3 - Ale chodziło mi bardziej o dynamikę filmu. Ten nagły pościg nijak ma się do budowy całości. Najpierw jest powolny początek, jakaś intryga, a potem jedna wielka ucieczka. Pozbawiony praktycznie emocji i rozpoczęty tak nagle, że wydawało mi się iż chyba film zmienił reżysera. Nie czepiam się logiki, ale formy jakiej w tym momencie przybiera film. Właśnie przez te sceny żałuję że nie czytałem książki, bo o ile chwile w których bohater przerażony zastanawia się co zrobić dalej mogły jakoś uzasadnić jego kolejne poczynania, to tutaj po prostu cały czas ucieka, a na genialne pomysły zmylenia tropu wpada niemal od razu... To przypomina formę streszczenia i pasowałoby jednak trochę rozwinąć niektóre sceny, lub chociaż dać widzowi moment na złapanie oddechu.
Ad. 4 i 5 - Wiesz- ja nie szukam na prawdę cholera wie jakiego realizmu w filmie. Ja tylko piszę że tego typu sceny po prostu głupio wyglądają. Skoro użyto konwencji poważnego kryminału, a nie czarnej komedii to zwyczajnie dziwnie się ogląda tego typu momenty. Człowiek wręcz łapie się za głowę.
Ad. 6 - Ale stracili połączenie z radiowozem, a to powinno ich zaalarmować że coś jest nie tak. Zwłaszcza że policja miała do przetransportowania więźnia związanego z morderstwem. Nawet jeżeli bohater zdążyłby uciec, to fakt że udało mu się niepostrzeżenie opuścić teren na jakim się znajdował bez żadnego problemu jest dość intrygujący.
Ad. 8 - Czy lepsze niż polskie filmy? Oczywiście że nie. Nie wiem skąd ta powszechna opinia o słabości polskiej kinematografii. Jest niezła. Owszem w latach 60, 70 i 80tych była dużo lepsza, ale nadal na trzyma pewien poziom. To że wychodzą jakieś słabsze komedie romantyczne czy drętwe kino sensacyjne to nic nadzwyczajnego. Przecież w Norwegii też się takowe produkuje kręci, ale nikt normalny nie zajmuje się dystrybucją tego badziewia, więc mamy o reszcie Europy pogląd jakoby znała się na kinie dużo lepiej. Jeżeli spojrzeć szerzej nie jest źle. Mamy Smarzowskiego, Majewskiego, oraz takie rzeczy jak "Ogród Luizy" czy "Pora umierać". Moim zdaniem na pewno przebijają one niejeden skandynawski film. A co do Amerykańskiego kina akcji- owszem zgadzam się, jest słabe.
Pozdrawiam.
Ad.1. Emocje, tak to tłumaczę. W wielu opowieściach to one niszczą z góry założony plan.
To dodatkowo film, trzeba się streszczać :-) A tutaj mało jest scen zbędnych, bardziej brakuje kilku jak sam zauważyłeś ;-)
Ad.3. Przyznam, że też się zdziwiłem tej nagłej ucieczce. Ale patrząc na to jak go szubko znajdował, i mając na uwadze wstawkę o tym ze jego grupa znalazła cały gang uważam, że zrobił to aż za bardzo pewnie i sprawnie :-) Szósty zmysł. Czyli za szybko ale ma sens.
Ad.4. Oglądałeś Django? Kłócili się o dziury w czapkach członkowie z KKK :-) To jest absurd ;-)
Toaleta - nie było nic innego w pobliżu lepszego, błoto odpada, ponieważ był pies. Zresztą nie wiedział dokładnie gdzie są pluskwy. Bardziej mnie dziwi, że mu ta tekturka nie przemokła ;-)
Pies - odjechane ale zbędne. Ok,
Ad.6. Może ciut za długo mu to zeszło. Ja na pewno bym się dłużej golił, ale były tylko dwa radiowozy. Może to jest tak jak z kawałem o ilości par butów żołnierza. Ma dwie pary, z czego jedna w magazynie...
Ad.8. Na filmy skandynawskie trafiam od czasu do czasu, przeważnie przez przypadek, Trolljegeren czy Låt den rätte komma in, i za każdym razem się nie zawodzę. Filmy naprawdę fajnie zrobione. Z pomysłem i lekkim humorem.
Marcin gra zajebiście więc tutaj nie ma co gadać. Porównanie do polskich filmów nie trafione, bo trzeba by było wypisywać a to bez sensu :-) Niestety, brak jest jednak filmu który zostanie zauważony na arenie międzynarodowej dlatego, że jest bardzo dobry a nie dlatego, że go kręci Holland czy Polański.
Uważam, jednak, że 5 dla tego filmu to za mało :-) Pozdrawiam,
Ad. 3. A widziałeś Od Zmierzchu do Świtu? Tam dopiero jest twist stylistyczny. I co? Klasyka? O tym uczą w szkołach filmowych.
Ad. 4 Takie absurdy nadają wałśnie filmowi smaczku (tfu! - nie kibel miałem na myśli), są absurdalne ale nie nieprawdopodobne.
Ad. 5 W sytuacjach gdzie wszystko się wali na łeb, różne jaja się dzieją . Gość nie miał głowy zdejmować psa z haka, myślał tylko jak tu spieprzać.
Dla mnie ten film to mocne 7. (Filmu z 10 jeszcze nie widziałem)