Mówi to tekst piosenki ,,All in all it's just another brick in the wall." kolejna cegła w murze. Chyba ze odniesiono się do symboliki.
http://translate.google.pl/?hl=pl&tab=wT#en|pl|wall
Tak więc obie wersje tłumaczenia wydają się być poprawne. "Ściana" po prostu lepiej brzmi.
Prawda ;p
W interpretacji siła. Jednakowoż Mur wydaje mi się, ma większe przesłanie i znaczenie. Jest solidny, duży, potężny, oschły i zazwyczaj jest interpretowany jako właśnie coś niedobrego, jako przeszkoda ;) O to chyba własnie chodzi w tekscie. Ale niechże będzie i ściana ;D
album został stworzony z zamysłem odnoszącym się do MURU berlińskiego, stąd jak dla mnie film rzeczywiście powinien zostać przetłumaczony jako "Mur", a nie "Ściana"... ale to już kwestie gustu, a i "Ściana" się już dość mocno przyjęła, więc zapewne niektórych nie da się przekonać do tytułu "Mur" :)
"album został stworzony z zamysłem odnoszącym się do MURU berlińskiego"
hahah ;)
Ja rozumiem, że skojarzenia same się nasuwają, ale jesteś w wielkim błędzie :);p
Większej bzdury jak żyję nie czytałem. Album nie ma NIC wspólnego z murem berlińskim. Jedyny punkt styczny to jest koncert Rogera Watersa z przyjaciółmi (Scorpions, Cindy Lauper, Sinead O'Connor, Brian Adams, Van Morrison, i wielu innych) z okazji upadku muru 21 lipca 1990 roku, czyli 21 lat po powstaniu albumu. Dodam, jako ciekawostkę, że na koncert oficjalnie sprzedano około 200tyś biletów, a przed koncertem otworzono bramy dla wszystkich, i liczy się, że w sumie na koncercie było od 300 do nawet 700 tyś ludzi. Nigdy nikomu nie udało się tego policzyć :)
A album jest o życiu człowieka. O murze, jakim w dzieciństwie matka odgradza go od zagrożeń świata, później sam się nim odgradza od rzeczywistości, jak zostaje odżegnany od człowieczeństwa, niemal osądzony za to, że nie pasuje do świata (arcygenialny, i zupełnie nie doceniony utwór The trial), bo jest winny okazywania uczuć itd. Generalnie to jest analiza psychologiczna człowieka zamkniętego we własnym świecie, i odgrodzonego od reszty świata murem własnej psychiki.
A zanim wdasz się w dyskusję, dobrze się zastanów, bo ja o Pink Floydach i o Murze (a także innych ich albumach) wiem prawie wszystko. Mogę tu opisać historię, treść i znaczenie każdego utworu z każdej płyty.
Już w 1980 roku prowadziłem ich historię i dyskografię w lokalnym radiowęźle :)
jedyne co mi pozostaje, to powtórzyć ostatnią wypowiedź: rzeczywiście :) sprawdziłem, potwierdzam :)
No tak. Przyznaję się, że nie zauważyłem Twojego wcześniejszego wpisu. Sorki :)
To jest właśnie najbardziej rzeczowy argument przemawiający za nazywaniem albumu "Murem". Pozdrawiam.
W moim subiektywnym odbiorze "mur" kojarzy się bardziej z czymś co chroni, jak np. mury ochronne budowane wokół miast, ma więc przekaz raczej pozytywny, za to ściana jednoznacznie kojarzy mi się z czymś negatywnym, czymś co dzieli, co separuje, jak np. w wyrażeniu "zamknięty w czterech ścianach". Dlatego mogę ewentualnie zrozumieć, co tłumacz miał na myśli. Choć z drugiej strony "wyrwij murom zęby krat" i skojarzenie z murem berlińskim też nie mają dobrego przekazu ;) No i chodzi też o wymiar. "Mur" jest czymś potężniejszym, co trudniej pokonać, przebicie się przez niego wymaga większego wysiłku. Myślę, że można to interpretować na wiele sposobów, w tym przypadku "ściana" jest przeze mnie akceptowana chyba z przyzwyczajenia. "Mur" jednak lepiej odzwierciedlałby przekaz filmu.
A co to za różnica w sumie. Mur to taka ściana z cegieł i tyle. Według mnie ta dyskusja nie ma sensu.
Może dla ciebie od zarania nazywa się "Mur", bo generalnie wszyscy fani Floydów w Polsce od momentu kiedy się ukazał, nazywali go właśnie "Ścianą", i dlatego takie wybrano tłumaczenie tytułu.