Pod względem wykonania nie ma się czego przyczepić. Sceny walk powietrznych - doskonałe. Również gra aktorów znakomita, a odwzorowanie przez nich zachowania załóg samolotów jest, moim zdaniem bardzo wiarygodne. Co ważne - jest to jeden z nielicznych filmów, w których ukazano pewien ważny aspekt, mianowicie niski wiek żołnierzy walczących na froncie. Załoga "Ślicznotki" to bardzo jeszcze młodzi ludzie - tak, jak to było naprawdę.
Jedyny minus to pojawienie się "Mustangów" w roli eskorty - w 1943 jeszcze ich tam nie było. Jedno tylko, ale dość poważne uchybienie. Troszkę mnie zdrzaźniło, ale nie zepsuło przyjemności oglądania tej doskonałej produkcji.
Podsumowując - chyba najlepiej zrealizowany film wojenny i jeden z nielicznych w tej kategorii, który mi się nie znudził. Przyznam, że w dużej mierze ze względu na fakt, że lubię samoloty :)
"Jedyny minus to pojawienie się "Mustangów" w roli eskorty - w 1943"
To zbyt ogólne stwierdzenie bo Mustangi zaczęły loty eskortowe właśnie w 1943r, tylko ze w grudniu a akcja filmu jest w maju :) Z takich poważniejszych uchybień to jeszcze celowanie. Bomby były zrzucane automatycznie a nie poprzez naciśniecie jakiegoś guzika. Zadaniem bombardiera było ustawienie w celowniku odpowiednich parametrów i utrzymanie celu w krzyżu celownika resztę robił automat.
Może uznano, że przeciętny widz nie zrozumiałby, jak zrzucono bomby? W każdym razie to akurat nie uraziło mnie tak mocno. Można to wytłumaczyć jeszcze w jeden sposób - że na skutek jakiejś usterki bomby trzeba było zrzucić "ręcznie". Wiem, koloryzuję.