Nie ukrywam, że lubię prozę Shauna Hutsona, choć niestety niewiele jej u nas wydano (zaledwie 4 pozycje). Nie zmienia to faktu, że książka, na podstawie, której powstał ten film, jest jedną ze słabszych w jego dorobku (do poziomu "Nemesis" czy "Captives" ma daleko). Jako, że właśnie zacząłem czytać "Breeding Grounds", czyli drugą część "Ślimaków", przypomniałem sobie, że nie oglądałem jeszcze ekranizacji tego pierwszego. No i właśnie to nadrobiłem. Film zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Jest dużo brutalniejszy od większości amerykańskich produkcji z tamtych lat, a to pewnie dlatego, że po części wyprodukowali go hiszpanie, a całym tym pierdzielnikiem zarządzał Juan Piquer Simon znany m.in. z krwawej jatki o nazwie "Pieces". Ślimaki w tym filmie na prawdę sieją postrach, sceny z nimi są wystarczająco obrzydliwe, żeby mnie skręcało w fotelu na ich widok. Generalnie bardzo dobry horror. Polecam.