Straszny gniot, nawet mimo udziału Garnera. Cała akcja fascynująca jak dzierganie kalesonów na drutach, aktorzy grają jak za karę (podejrzanie spokojni i wyluzowami byli ci porwani) i jest tu cała masa irytujących stereotypów (porywacze są głupsi niż ustawa przewiduje, a kierujący policyjną akcją to twardziel bez skrupułów, przy którym wysiada nawet Brudny Harry).
Nuda, brak wczucia aktorów i kiepsko posklejana akcja to główne przyczyny frustracji widza. W dodatku nie wiem co tu robił Windom Earle z Twin Peaks (powinien był psuć szyki Agentowi Cooperowi, a nie miotać się w tym gniocie).