Wykręcony, dziwaczny film według recepty Kurta Vonneguta.
Zniszczony przez krytyków, odrzucony przez widzów, mimo dość wiernego trzymania się pierwowzoru. Sam nie będę aż tak surowy w ocenie, choć oglądając tą prawie dwugodzinną farsę, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że taka książkowa materia ekranizowana nigdy być nie powinna.
To co na papierze oddziaływuje na imaginację widza przekształcając ją w jego własną wizję, na celuloidzie zamienia się w kicz. Kwestia w tym jak widz na to zareaguje i czy da się porwać. Ostrzegam – łatwo nie jest !!
Najbardziej z tego wszystkiego zastanawia mnie jedno – do kogo skierowany został ten film? Fani Vonneguta i tak każdą filmową adaptację odsądzają od czci i wiary i krzyczą o porażce, ci nie znający jego twórczości, i tego, czego w swych książkach dotyka autor, zobaczą tylko bełkot, którego nie będę potrafili sensownie wytłumaczyć. Nie dziwię się więc, że po „Śniadaniu mistrzów” zaprzestano dalszych eksperymentów z książkami Kurta. Może to i dobrze…
Moja ocena - 4/10