Rzeczywiście główna aktorka nie pasuje wyglądem do roli. Gdyby jeszcze dorobili do tego jakąś bardziej rozbudowaną historię, żeby uzasadnić to, że nazywa się Śnieżka, to może by to przeszło, ale fakt, że urodziła się w zamieci śnieżnej mnie nie kupił.
Nie mogę też uwierzyć, że ta sama osoba, która projektowała fantastyczne stroje do "Kopciuszka" zaprojektowała też sukienkę Śnieżki. Ta różowa wyglądała bardzo dobrze, ale ta główna to nieporozumienie.
Szkoda też, że nie zatrudniono osób z karłowatością, wyglądałoby to o wiele lepiej.
Ale poza tym film nie jest szczególnie odległy od oryginału. Jest większy nacisk położony na to, że królewna jest faktycznie królewną, że chciałaby przywrócić swoje królestwo do pierwotnego stanu, ale nie jest to w żadnym razie woke film, królewna nie jest wojowniczką, nie zrobili z niej girl boss. Ostatecznie pokonuje złą królową swoją życzliwością, a nie fizyczną siłą.
Podobał mi się też zabieg fabularny w momencie, w którym zła królowa pod postacią staruszki przyszła do Śnieżki. W tej wersji miało to sens, żeby Śnieżka jej zaufała.
Myślę, że spokojnie można wziąć dzieci do kina na taką bajkę.