To nie jest niezwykle porywająca bajka, ale też nie tak bardzo nieudana, jak oceniają widzowie i niektórzy recenzenci. Wydawać by się mogło, że w XXI wieku historia o dziewczynie rozmawiającej ze zwierzętami powinna być trudniejsza do zaakceptowania niż fakt, że gra ją aktorka o latynoskich korzeniach. A jednak, niektórzy widzowie wciąż uznają tę ostatnią kwestię za największą „skazę” najnowszej adaptacji klasycznej baśni.
Czy naprawdę tak bardzo przejmujemy się tym, kto gra fikcyjną postać z bajki, w świecie gdzie lustro mówi, krasnoludy tańczą, a jednorożce być może czekają za rogiem? Może warto zadać sobie pytanie, dlaczego obsada filmowa wywołuje w nas większe emocje niż los bohaterki czy przesłanie filmu?
W tym hejcie na film i główną aktorkę chodziło o to, że Rachel Zegler jest młodą, pewną siebie kobietą i nie zgadza się na przestarzałe wzorce w tekstach kultury. Od momentu, gdy sobie zażartowała, że w animacji książę stalkował Śnieżkę, wylał się na nią nieprawdopodobny hejt. Potem, cokolwiek tylko powiedziała czy zrobiła było wyśmiewane przez 40-50-letnich "fanów" (w cudzysłowie, bo pewnie oryginalna animacja nigdy ich wcześniej nie obchodziła) Śnieżki. :)) Myślę, że gdyby nie to, nikt by się nie czepiał jej koloru skóry, ja jestem ciemniejsza w wakacje. Jej pochodzenie to był tylko pretekst, byleby wyśmiać, śmiano się nawet z jej włosów na plecach. Obserwując to wszystko z boku, naszła mnie smutna refleksja. Niektórzy twierdzą, że ten film jest szkodliwy dla dzieci. Imo szkodliwym jest same zjawisko, w którym dorosłe typy hejtowały aktorkę za to, że miała czelność mieć swoje własne zdanie na jakiś temat. Małe dziewczynki, do których notabene skierowany głównie jest ten film, mogą tę sytuację potraktować, jako przestrogę, żeby się bać i nie wyrażać swojego zdania, gdy jest inne od większości bądź niezgodne z patriarchatem, bo cała masa typów z kompleksami rzuci się na nie i zostaną zhejtowane.
No ale ostatecznie i tak ratuje ją facet poprzez pocałunek jak leży ona w śpiączce. Naczytałem się jakie to woke i w ogóle, wczoraj obejrzałem i gdzie ten woke, walka z patriarchatem? Kilku czarnoskórych aktorów i koniec. Ostatecznie bardzo konwencjonalna ta Śnieżka oprócz nieco ciemniejszej karnacji. Tyle było bicia piany, gadania samej aktorki, gadania różnych oszołomów, a ostatecznie wyszła zupełnie zwykła Śnieżka jak najbardziej patriarchalna. Zła Królowa też została w końcu obalona w wyniku buntu mężczyzn, którzy dali się przekonać maślanym oczkom Śnieżki. Nowoczesna woke Śnieżka nawet się nie zbliżyła do katolickiej Joanny D'Arc w swoim wyzwoleniu z konwenansów patriarchatu. Zegler się nie zgadza na patriarchalne wzorce, no ale ostatecznie jak płacą i można robić karierę to zagra. Cała ta inba wokół filmu jest po prostu żałosna. A sam film niestety słaby, momentami żenujący, te piosenki jakie słabe. Szkoda. Gadot trochę to ratuje i Zegler w sumie też się nie wyłożyła. Ale jak lustereczko twierdzi, że Śnieżka była ładniejsza od Złej Królowej to chyba pijane lub niespełna rozumu.
Również nie zauważyłam w tym filmie elementów "woke". Przedstawiony został klasyczny schemat - państwem rządził dobry król i wszystkim się żyło wspaniale, przyszła zła kobieta i wszystko się zmieniło na gorsze, po czym córka króla chce przejąć ponownie władzę i przywrócić dawny porządek. Tak więc jak można zauważyć, są to dosyć konserwatywne wartości. Co do wybudzenia przez pocałunek, choć zbędna scena i mogli z tego całkowicie zrezygnować, o tyle dobrze, że chociaż nawiązali oni wcześniej w ogóle jakąś relację. W animacji było jeszcze gorzej pod tym względem, na początku facet widzi dziewczynę śpiewającą przy studni, od razu się zakochuje i wyznaje miłość, wraca dopiero na koniec filmu i ją wybudza ze snu. W nowej wersji przynajmniej mieli szansę ze sobą porozmawiać i lepiej się poznać, choć jak dla mnie i tak za krótko się znali. A co do urody, lustro na końcu przyznaje, że choć Królowa na zewnątrz niewątpliwie jest piękna to zgniła od środka, prawdziwe piękno Śnieżki bije z jej serca, co zawsze będzie ją czynić piękniejszą od Królowej. Dla mnie to ma sens. Całościowo film dosyć nijaki, bez większego szału, gdyby nie ta cała nagonka w necie, pewnie nikt by już o nim nie pamiętał.