Aktorzy odgrywający główne role istne drewna i zupełnie nie pasują, lepszą i piękniejszą parę stanowiłaby przyjaciółka Bonie, o przepięknym uśmiechu i świetlistej cerze, i bardzo przystojny właściciel restauracji - wtedy chociaż byłoby na kogo popatrzeć ;P
Byłam przekonana, że to Brit Marling z "The OA", są do siebie bardzo podobne. Film nie powala, ale też nie jest najgorszy, taki po prostu Harlequin w filmowym wydaniu. Jak się ma ochotę na jakieś odmóżdżające romansidło w wolny wieczór, to ten film nadaje się w sam raz.
Mam bardzo wysoką skalę bólu, jeśli chodzi o takie filmy. Tyle nudy, tak zła gra aktorska, że nie wiem, co powiedzieć. Zero emocji, zero ducha świąt. Szkoda czasu zmarnowanego. Ode mnie Złota Malina wśród filmów świątecznych.