PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=835189}

Świat, który nadejdzie

The World to Come
6,4 2 894
oceny
6,4 10 1 2894
5,7 9
ocen krytyków
Świat, który nadejdzie
powrót do forum filmu Świat, który nadejdzie

Nic nowego

ocenił(a) film na 4

Niedawno spotkałam się z ciekawą klasyfikacją na pewnym forum. Skala z filmem rozrywkowym, pozwalającym wyłączyć myślenie, po prostu przyjemnym na jednym końcu i filmem świeżym, unikalnym doświadczeniem wymagającym trochę od widza, ale zapewniającym niesamowitą satysfakcję na drugim. Pomiędzy jest to, czego warto unikać - film nijaki, gdyż traktujący siebie zbyt poważnie, by służyć jako odskocznia od codzienności, a jednocześnie niezapewniający nic nowego, by przykuć uwagę na dłużej niż parę pierwszych scen. Niestety „Świat, który nadejdzie” aż za dobrze pasuje do tej kategorii.

Historię poznajemy z perspektywy Abigail, żony farmera (Dyer), która razem z mężem stara się przetrwać z dnia na dzień pracując od rana do zmierzchu (przynajmniej tak wynika z jej narracji zza kadru, która nie wydaje się znajdować oparcia w rzeczywistości). Narracja. Narracja, która miała potencjał dać wgląd w uczucia głównej bohaterki, a stała się jedynie pretekstem do leniwego poprowadzenia historii, która ostatecznie przypominała streszczenie aniżeli intymną relację z jej doświadczeń. Pozornie wydaje się, że głos Abigail, który towarzyszy widzowi do ostatnich scen, znajduje swoje uzasadnienie w filmie. Ten poetycki opis rzeczywistości jest bowiem po prostu zapiskami z dziennika, w którym notuje swoje refleksje i odczucia. Jednak w pewnym momencie odniosłam wrażenie jej kompletnego oderwania od realiów, w których została osadzona przez reżyserkę. Tak jakby pewne współczesne pojęcie o życiu zostało ubrane w XIX - wiecznie sukienki z nadzieją, że nie będzie wyglądało aż tak kostiumowo. Niestety iluzja się rozmyła, kiedy metafory zaczęły stawać się pretensjonalne i tak egocentryczne, że ostatecznie jedynym bohaterem, któremu faktycznie współczułam był Dyer (Abigail na niego nie zasłużyła). Ale o tym później.

Tally wkracza w życie głównej bohaterki całkiem przypadkowo i raczej niezgrabnie, gdyż po prostu zostaje jej sąsiadką po wprowadzeniu się z mężem na wynajmowaną farmę. Od razu między kobietami rodzi się silna więź, która stopniowo (co chyba jest widoczne poza kadrem) nabiera erotycznego zabarwienia. I tu wychodzą wszystkie słabości tego filmu. Powinien być to obraz o miłości, a miłości w nim nie ma. Jest tylko powiedziane, że ona jest. Ustami Abigail. A ja ma jej uwierzyć na słowo, bo chyba nikt nie przekona mnie o szczerości uczucia bohaterek, które musiało się zrodzić gdzieś pomiędzy narzekaniem na własny los, a potem na mężów i znowu na własny los... i jeszcze na ilość obowiązków, na które przyznam, miały prawo narzekać, gdyż musiały narobić sobie niezłych zaległości, spędzając całe dni w swoim towarzystwie (tak było to pokazane w filmie, ale zakładam, że powinnam uwierzyć im na słowo… znowu). Niestety takie przedstawienie losów kobiet, które powinny być zahartowane ciężką pracą, stwarza pewien dysonans pomiędzy tym, jak one postrzegają same siebie, a jak ocenia je widz. I nie chodzi o odebranie im prawa do przeżywania pewnych doświadczeń, a raczej o instrumentalne podejście do emocji zwłaszcza negatywnych, służących tylko pewnym celom fabularnym, a już niekoniecznie pełnemu zarysowaniu postaci w całej ich złożoności (łącznie z tymi małymi chwilami, dzięki którym pojawia się uśmiech na ustach bohaterki albo łza w oku, a które niekoniecznie odnoszą się do refleksji nad życiem). I oczywiście, że negatywne emocje i żale są tłem dla przedstawionych wydarzeń, w końcu to przez wspólne cierpienie zrodziło się wzajemne zrozumienie i wsparcie, którym darzyły się kobiety. Tylko czemu ich uczucia były zawsze uznawane za nadrzędne względem trudności i zwątpień ich mężów? Dlaczego jedyne, co ujawniono o mężu Tally, to jego momentami karykaturalne oblicze religijnego fundamentalisty, moim zdaniem w pełni nietłumaczące jego motywacji? Czemu Abigail odczuwała wręcz swego rodzaju wyższość, z powodu niewiedzy Dyer’a o jej emocjonalnym rozstrojeniu, bo co on może wiedzieć o nieszczęściu? Bo przecież on też nie zmaga się ze stratą dziecka i dodatkowo wcale nie utrzymuje rodziny. Czemu potem miała pretensje do całego świata, że nikt jej nie rozumie i cały czas ktoś od niej czegoś wymaga, jeśli ona sama nawet nie spróbowała wyciągnąć ręki w stronę drugiego człowieka? Nie muszę chyba wspominać o oczywistej nieszczerości z jej strony i zdradzie (która najwyraźniej jest moralnie uzasadniona, bo to zakazana miłość lesbijska, a że mąż nie poświęca kobiecie uwagi, na jaką zasługuje, nie jej winą jest szukanie oparcia w ramionach innej, tylko świata i patriarchatu będącego przyczyną wszelkich niesprawiedliwości). Brak samoświadomości głównej bohaterki był w pewnych momentach na tyle porażający, że wręcz uniemożliwił mi chociaż podjęcie próby współodczuwania jej bólu, strachu, wątpliwości, szczęścia - przeżywania z nią tej historii. Miałam wrażenie, że oglądam pewien skrót wydarzeń, gdzie wszystkie kluczowe momenty zostały pominięte dla powtarzających się dialogów, za którymi nie kryło się nic, co pozostawiałoby chociaż cień domysłu o stanie emocjonalnym bohaterek. Reagowały one zgodnie z wszelkimi punktami fabularnymi, których oczywiście w tego typu historii można się było spodziewać, jednak przez brak jakiegokolwiek ładunku uczuciowego wypadały co najwyżej mało przekonująco. Zupełnie nieprzemyślana praca kamery niestety nie ułatwiała innego odbioru tej relacji.

Dlaczego wciąż powstają filmy, które całkowicie ignorują swój język - czas odciśnięty na obrazie? Obrazie ruchomym oddziałującym wizualnie na zmysły odbiorcy.
Czemu więc taka pokusa wśród niektórych reżyserów, żeby zdjęcia w filmie były jak ilustracje w powieści? One powinny być źródłem treści filmu, a nie ją ilustrować. Czy tak trudno jest kosztem narracji zza kadru uchwycić te wszystkie emocje, spojrzenia, westchnienia o których pisze/mówi główna bohaterka? Czemu reżyserska nawet nie podjęła takiej próby decydując się na te same naprzemienne ujęcia na twarze postaci i ignorując to, co subtelne w gestach, ruchach, a co zdradza najwięcej. To wszystko mogło się przyczynić do tak pięknego oddania stanu wewnętrznego postaci, ich zagubienia w świecie niesprzyjającym im głęboko skrywanym pragnieniom. Ale nie. Nie róbmy nic, co mogłoby odbiec od najbardziej przewidywalnego wizualnie formatu. Bo widzowie wyjdą z kina na widok przemyślanych mise en scene lub z góry określonego stylu.

Nie chcę tutaj sugerować, że film nie jest ładnie nakręcony, bo tak, niektóre ujęcia były bardzo ładne. I tyle. Nie budowały napięcia ani nie dyktowały tempa, a już na pewno nie pomagały w uzewnętrznieniu uczuć bohaterek, co ostatecznie przyczyniło się do mojego chłodnego odbioru tego obrazu. Chciałabym się mylić, myśląc, że ten film prawdopodobnie uzyska spore uznanie wśród publiczności, gdyż niestety obawiam się, że jedyną tego przyczyną może być przedstawiona w nim relacja lesbijska. Uważam, że takie zaniżanie poziomu dla filmów z wątkami LGBT jest naprawdę zbędne przy tak wielu świetnych produkcjach. Świetnych, bo nie jest w nich istotne to, jaki związek przedstawiają, ale dlatego, że ukazują go autentycznie.

ocenił(a) film na 6
adaell

1. Zgadzam się, że relacją słabo pokazana. Mniej śnieżycy i pożarów, byłoby więcej na ludzi
2. Nie ma męża Tallie, bo znamy go tylko z pamiętnika osoby, która go widziała kilka razy i zna z opowieści.
3. Nie znamy Dyera, bo Abi go nie zna. W żadnym momencie nie kryje się z tym, że mąż ją nie interesuje w żaden sposób. Ani intelektualnie, ani jako relacją, ani empatia. Mąż służy tylko do pracy, żeby dom funkcjonował. To cudownie pokazuje rozmowa o więzieniu, odnosiła się do innego kontekstu, ale tu też to pasuje. Dyer był dla Abi jak współwięzień - wylądowali w tej samej sytuacji przez przypadek i starają się przeżyć każdy dzień. Nie wnikam czy to wynikało z ich relacji od początku, czy po śmierci dziecka czy co.
4. Uchwycenie emocji? Mało jest filmów z tak dużą dozą emocji aktorek między sobą. Obejrzyj w zwolnionym tempie pocałunek. Zobacz gify, jak Abie się uśmiecha do T albo T zauważa Ab koło siebie. Nie mniej, wracając do pkt 1 - za mało pokazano nam relacji po pocałunku

adaell

Twoja recenzja brzmi jakbyś usłyszała o filmie ale go nie widziała, lub może oglądała zerkając co 10 minut podczas wesołej imprezy. Może stąd to znudzenie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones