Przepiękny film, moim zdaniem najlepsza część z całej trylogii. Pełen wyczucia, mądrej prostoty i prawdy. I jak zwykle świetne aktorstwo, coś niesamowitego. Płakałam jak bóbr.
Hmm a moim zdaniem to jednak najsłabsza część. I dość momentami nierówna - obok niewystępujących w poprzednich częściach scen nudnawych tudzież naciąganych (cały motyw ślubu wydaje mi się niezbyt wiarygodny) są tu sekwencje genialne (scena, gdy płaczącą Aparnę pociesza widok dziecka bawiącego się z matką to chyba najpiękniejszy moment całej trylogii). Z pewnością film dobrze spełnia swoją rolę jako zamknięcie trylogii, odczuwa się jednak pewne "zmęczenie materiału", podobnie jak np. przy zwieńczeniu "Ojca Chrzestnego".
Ogólnie cała trylogia to wielkie arcydzieło i lektura obowiązowa dla każdego szanującego się kinomana. Rzekłem
Mnie odpycha taka karnacja skóry. Oczywiście w filmie czarno białym jej nie widze, ale siła wyobraźni podpowiada swoje.
A, no i zgadzam się, że to najsłabsza część trylogii, chyba kilka lat przerwy po drugiej nie posłużyło filmowi za dobrze. :P Niemniej to wciąż świetne kino. Scena, o której piszesz - piękna, finał także, relacja Apu z żoną (już po powrocie Apu do Kalkuty) przeurocza. No i takie typowe dla tej trylogii "łapanie chwil" - na przykład Apu "przenoszący" małego bobasa, zobaczonego przy torach, na jakiś koc, czy cuś. :P Fajne. Film, jak cała trylogia, "płynie", chwilami łapie za serce itp. itd. Niemniej to pierwsza część, w której od czasu do czasu miałem wrażenie, że "coś zgrzyta" - wątek ślubu rzeczywiście mocno naciągany.