A jednak się ruszają. I to w jakim tempie! Przede wszystkim bardzo się cieszę, że zombie nauczyły się wreszcie biegać, bo choć bardzo szanuję klasykę horroru, do której należą m.in. legendarne filmy George’a A. Romero, to jednak anemiczne zombiaki rodem z dawnego kina jakoś nie przystają do naszych, hiperszybkich czasów. Duża buźka zatem za zaskoczenie mnie szybkością żywych trupów. I dynamicznym, pozbawionym zbędnej ekspozycji, zawiązaniem akcji, która właśnie horrorach akcji nie powinna być opóźniana ponad potrzebę. Dlatego wszystko w filmie Zacka Snydera – co dziwne… - pasuje mi do siebie i nie znajduję, mimo wrodzonej złośliwości, żadnego punktu ‘zaczepnego’. Podoba mi się szalenie i krucha z pozoru, niezmiernie wdzięczna Sarah Polley, i mocny, godny zaufania Ving Rhames, i skryty, zdecydowany Jake Weber, i cała reszta ocalałych z potopu żarłocznych ‘living dead’. I jeszcze ten koleś na nieco odległym dachu, który gra w szachy z Rhamesem, prezentując chwalebną wolę przetrwania oraz niezwykłe umiejętności snajperskie.
Poza tym, że charaktery są żywe, bardzo przypadł mi do gustu pomysł, by w tej niemal apokaliptycznej sytuacji, bohaterowie znaleźli swoją niszę. Chodzi mi o te kilka scen, kiedy otoczeni oceanem zombich, funkcjonują jakby nigdy nic jest, wprowadzając oddech normalności. To wprost absurdalne, aby w trakcie seansu horroru czuć się odprężonym, a jednak – wraz z bohaterami – tak właśnie się poczułam. Buźka i za ten oddech
Film, który mógł być porażką - jak sporo remake’ów - został nakręcony w duchu A.D. 2004 i w tym właśnie tkwi jego potencjał. Zombie nie odeszły w przeszłość i nadal potrafią porządnie wystraszyć. Dla zwolennika gatunku ‘Świt żywych trupów’ 2004 jest – jak sądzę – spełnieniem oczekiwań.
Którym, nawiasem mówiąc, nie sprostała – w mojej prywatnej opinii – ‘Teksańska masakra piłą mechaniczną’.
A ja się przyczepię do biegających zombie. Reżyser poszedł tu na łatwiznę. Łatwiej mu było 'zdynamizować' film, robiąc z umarlaków superszybkie monstra, niż zbudować klimat np. poprzez nowatorski, czy chociażby ciekawy scenariusz. Gdyby nie było tam zombiech, równie dobrze film mógłby odgrywać rolę taniej sensacji z Stevenem Seagalem w roli głównej. Snyder to debiutant, a do umiejętności Romero wiele mu jeszcze brakuje. Nie wiem czy oglądałaś pierwowzór, ale postacie które wymieniłaś nie dorastają do pięt postaciom z oryginału.
A ja czekałam, kto się wreszcie uczepi moich ‘biegających zombie’;-) Bo nie jest to naturalnie wybitny pomysł, ale właśnie całkiem prosty. Jak prosty zresztą jest scenariusz ‘Świtu’ z przewidywalnym zakończeniem. Jednak nie porównałabym tego filmu do produkcji z Segalem, które są nie tyle proste, co prostackie – a to duża różnica. Widzisz, ja nie wymagam od zombie-horrorów, by zachwycały mnie finezją scenariusza. Cholernie natomiast lubię sytuację totalnego osaczenia i konsolidowania się grupy w jej obliczu. Tego od omawianej kategorii horroru oczekuję i to właśnie otrzymałam; stąd taki a nie inny komentarz. To nie jest ‘Szósty zmysł’, ‘Inni’ czy ‘Ring’, gdzie nastrój grozy budowany jest w oparciu o subtelne – o ile można o takich mówić w przypadku horroru – środki wyrazu, a ambicje twórców wykraczają daleko poza wbicie widza w fotel kłapnięciem szczęki zgłodniałego umarlaka. Nawiasem mówiąc, lubię zarówno, gdy straszy się mnie dyskretnie, jak i gdy robi się to przy pomocy ‘rzeźnickich’ metod;-)
Co do Romero, to oryginalnego ‘Świtu’ nie miałam jeszcze niestety okazji zobaczyć. Widziałam natomiast ‘Noc żywych trupów’, którą zresztą na tym forum już swego czasu szczerze pochwaliłam, ponieważ mimo upływu lat nadal robi wrażenie.
Oczywiście, że 'survival' horrory nie mogą mieć scenariusza, który mógłby wydawać się oryginalny. Różne były pomysły, jak wytłumaczyć to, że umarli wstają z grobów. Moim zdaniem najlepsze jest niedopowiedzenie. Pomysł z tymi biegającymi zombie nie jest nowy. Snyder pewnie zobaczył to w '28 dni później'. Jednak tam miało to jakiś sens, uzasadnienie w scenariuszu. W 'Świcie' niestety jest to niestety doprowadzone do skrajności. Można było trochę te zombie podrasować, ale żeby biegały szybciej od samochodu... To wygląda groteskowo poprostu. Jedynym powodem wprowadzenia tego pomysłu w życie, było chyba przekonanie producentów, że współczesny amerykański widz nie wytrzyma półtorej godziny oglądając zombie poruszjące się w zbyt wolnym tempie.
Myślisz, że zombies ze „Świtu” wzorowane są na „zainfekowanych” z „28 dni później”? To możliwe, aczkolwiek ja skłaniałabym się ku poparciu drugiej tezy Twojej wypowiedzi, że trzeba im było „popędzić kota”, aby amerykański widz się nie nudził. Wiadomo: fastfood i fast life, a zatem i zombies powinny być fast;) Sęk w tym, że choć nie jadam fastfoodów i nie mam w sobie nic z amerykańskiego widza, to nie mam też nic przeciwko biegającym zombiakom. Nie przeszkadza mi to w odbiorze filmu, dopóki akcja toczy się w rytm „kto przeżyje, a kto nie” i trzyma się w całości.
Co do groteskowości, to dla mnie zombie w ogóle są dość groteskową figurą horroru, niezależnie od tego, czy powłóczą nogami, czy pędzą z szybkością bolidu formuły 1. Ich zwierzęce zachowania są równie straszne, co właśnie groteskowe, niczym próby ludzkich zachowań podejmowane przez „uczłowieczonych” mieszkańców „Wyspy doktora Moreau”.
Jednak, jeśli ma się ochotę obejrzeć całą galerię naprawdę groteskowych monstrów, to bezwzględnie należy obejrzeć przede wszystkim „Nightbreed” (chodzi pod tytułami: „Stowarzyszenie umarłych dusz”, „Cabal - Nocne plemię”) w reż. Clive’a Barkera.
Ja myślę, że reżyser"Świtu..." trochę wzorował się na "28 dni później", nie tylko jeśli chodzi o biegające zombie, ale także w wizji końca cywilizacji, apokalipsy(Chociaż w "28 dni później ograniczało się to prawdopodobnie do samej Anglii, a w "Świcie" szaleństwo to ogarnęło cały świat), te zniszczone miasta, wraki samochodów, leżące tu i ówdzie ponadgryzane zwłoki. To wszystko czyni oba filmy w pewnym stopniu(bo nie można powiedzieć, że w całkowitym) podobnymi. Jednak to co trzeba przynażc obu reżyserom to to, że pomysł z biegającymi zombie jest naprawdę dobry(moim skromnym zdaniem, ale widzę, że nie jestem sam w tej opini:) ). Nie uważam, żeby ktokolwiek szedł dzięki temu na łatwiznę, według mnie to powolne zombie są sposobem na łatwe rozeganie akcjii. Bo co to za zagrożenie, potwór który nie oż cie ani dogonić, można łatwo go zgubić lub nawet wejśc w tłum zombie i przeżyctak jak to było w remake'u"Nocyżywychtrupów"). Właściwie to nie jest to nawet straszne. W "Swicie zombie były nie tylko szybkie, ale i silne co dodatkowo wzbudzało pewien niepokój. I mimo tych zmian, wciąż zachowały swój urok :). Ciągle są straszne. I za to nleży się obydwu reżyserom (Byle'owi i Snyder'owi) uznanie. Mam nadzieję, ze zrobią więcej takich dobrych filmów(i strasznych).
"28 dni" to film wtórny i kiepski. Jedynym (względnie!) nowym pomysłem były te nieszczęsne biegające potwory. Wizja apokalipsy oczywiście pochodzi od pierwowzoru "Świtu". Niestety to pokazuje, że gatunek horroru, w którym występują zombie chyli się ku upadkowi. Bo jak można jeszcze ich podrasować, żeby wzbudzić zainteresowanie masowej widowni? W kolejnej części zombie będą musiały lewitować i przenikać przez ściany... Nie podzielam twojego optymizmu, co do jakości kolejnych filmów tych reżyserów. Niestety dla horroru im większy budżet tym gorzej. Na szczęście Romero kręci jeszcze "Land of the dead". W tym przypadku mam pewność, że będzie to film równie dobry co pozostałe części trylogii.
Ja uważam, że nowe rozwiązania dotyczące żywych trupów, wnosza powiew świerzości do każdego kolejnego horroru. Bo przecież ile można ogladac w kółko te same powolne bezmyślne stwory, które tak naprawde nawet w dużych ilościach nie stanowią takiego zagrożenia jak zombie ze "Świtu..." i "28 dni później". Uważam, że gatunek ma się dobrze i jeszcze długo tak pozostanie i to nie tylko ze względu na fanów takich jak ja czy autorka tego tematu(:) ), ale równierz dlatego, że nawet osoby, które deklarują swoją niechęć do tego typu filmów i tak chodza ciągle do kina na horrory o zombie'ch żeby potem móc sobie ponarzekać. Prawda?
Faktem jest, że trudno o nowe rozwiązania w survival-zombie-horrorze (choć osobiście liczę, że kino jeszcze mnie zaskoczy także i na tym polu), bo ani sobie z takim zombie nie pogadasz, ani w ogóle nie wejdziesz z nim w żadną relację, bo jesteś dla niego jedynie elementem łańcucha pokarmowego. Siłą rzeczy i prawideł gatunku akcja tego rodzaju horroru jest napędzana kołem woli przetrwania bohaterów oraz poszukiwaniem azylu w apokaliptycznym świecie.
Przy całej mojej sympatii dla „Świtu” muszę stwierdzić, że film nie odkrywa „nowego lądu”, ale jako remake zrealizowany jest na tyle starannie, że mnie nie rozczarowuje. Z kolei w przypadku przywołanych tu „28 dni później”, nie mogę się zgodzić, że film jest wtórny, ponieważ choć wizja świata przeżartego plagą tajemniczej „infekcji” ma na pewno swoje korzenie w klasycznych filmach Romero, to Danny Boyle wniósł do niej elementy własnego stylu. Ucieczka przed zainfekowanymi byłaby bliska sztampy, gdyby reżyser nie położył nacisku na indywidualizację charakterów. To właśnie relacje między bohaterami, konfrontacja postaw, jakie obrali w obliczu szaleństwa, grozy i śmierci, które opanowały świat, nadają temu filmowi oryginalny rys. Jeśli w „Świcie” sprawą priorytetową dla ocalałych jest przeżyć, tak w „28 dniach później” idzie nie tylko o to, by przetrwać, ale aby w warunkach upadku cywilizacji ocalić także człowieczeństwo.
By zasłużyć na życie wbrew biblijnym słowom przywołanym w początkowej fazie filmu: „I will make your grave, for you are vile." /”Uczynię Ci grób, boś nikczemny”/ pochodzącym z Księgi Nahuma.
By zasłużyć nie na „świt żywych trupów”, lecz na „świt” nowego życia.
Jeżeli chodzi o nowe pomysły związane z zombie, to niezgodzę się z wypowiedzią, że "Land of the dead" będzie super. Biegających zombie jeszcze wytrwałem, ale pomysł, żeby zombie ewoluowały doprowadza mnie conajmniej do smiechu. Bo w jakim kierunku taki zombie może ewoluować? Będzie znał kilka języków? Nauczy się pływać i surfować po internecie, hackując zabezpieczenia przetrwałych ludzi?
Oczywiście robię sobie jaja z tymi propozycjami, ale dajcie mi pomysł jak zombie może ewoluować. Może urośnie mu dodatkowa ręka :D
W jednym tylko filmie, a właściwie w trzyodcinkowej serii filmów, wprowadzono coś czego nie było w zadnym innym filmie. Faktycznie zombie kojarzy się z bezmyśłnym stworem kierującym się wyłącznie instynktem. Mam na myśli cykl filmów "Powrót zywych trupów"(czy jakoś tak). Trzeba przyznać, że twórcy teje serii podeszli so sprawy zupełnie inaczej niż inni, tzn. tam zombie potrafiły mówić, były inteligentne, biegały i przede wszystkim nie możńa było ich zabić w normalny sposób(poprzez zniszczenie mózgu, trzeba było spalić jego ciało). Trzeba przyznać, że filmy te były nie tylko krwawe, ale też straszne. pamiętam, że jeszcze jako 10-ciolatek po obejrzeniu tego filmu nie mogłem spać przez cały tydzień:). I pomimo, że nie były to typowe zombie to naprawde podejście do tematu bardzo mi się podoba, zwłaszcza, że taki rodzaj tych stworków jest o wiele straszniejszy niż jakiekolwiek inne, bo jk tu walczyć z calą chmarą atakujących zewsząd zobiech, które nie dość, że są dość sprytne, szybkie i praktycznie nizezniszczalne?
O! Nie wiedziałam, że zombies przemówiły w jakimś filmie, który musiał umknąć mojej uwadze i tylko dlatego napisałam wyżej, że z zombiem nie da się pogadać.
Mówiący i myślący zombie? Będąc całkowicie szczerą, jakoś nie mogę sobie wyobrazić inteligentnego zombie. To znaczy, wyobraźnię mam wystarczającą, ale procesy myślowe nijak mi do zombiech nie pasuję. Procesy trawienne i gnilne – owszem, ale żadne inne.
Dla mnie osobiście zombie jest tak bardzo przerażający ze względu na odczłowieczenie. Na przemianą, która czyni go wściekle głodną bestią zamkniętą w ciele pozbawionym duszy, zastąpionej zwierzęcym instynktem. To właśnie bezduszność zombie sprawia, że są tak potworne, jak są, ponieważ choć mają znajomy wygląd istot ludzkich (a raczej ludzkich ochłapów;-), to w istocie już wcale nimi nie są.
Nie mam nic przeciwko ewolucji postaci będących ikonami horrorów, byle zmierzały w sensownym kierunku, a przede wszystkim byle nie okazywały się niezamierzenie zabawne. Dlatego wolałabym, żeby zombiemu nie wyrastała ani trzecia ręka, ani trzecie oko;-)
Zaakaceptowałam kastę nadwampirów z „Blade’a 2” oraz mieszanie krwi wampirzej z wilkołaczą w „Underworldzie”, ale nie dam rady znieść zombiego, który będzie – dajmy na to – jadł nożem i widelcem albo przejmie się, gdy odpadnie mu dłoń czy ucho.
Akurat seria "Powrót..." nawet przypadła mi do gustu, jednak masz rację, ze zombie jest zombiem dopiero wtedy gdy jest zwykłym bezmózgim, odczłowieczonym potworem. O ile mnie pamięc nie myli to w pewnym najgłupszym filmie, którego sam nie umiem sklasyfikować, nie wiem czy to komedia, horror, sf czy coś jeszcze innego, sam nie wiem co dokładnie w ogole miało być w samych załorzeniach. Mówię o "Martwicy mózgu" najbardziej beznadziejnym filmem jaki dane mi było oglądać, a już tłumaczę czemu. Otóż we wspomnianym przeze mnie obrazie zombie robiły co następuje(ludzi o słabych nerwach prosimy o nie czytanie tego): jadły sztućcami(tzn. próbowały, ale sam fakt), tańczyły i (UWAGA!!!) zrobiły sobie dziecko!!!! Tak! Dobrze widzisz, dwójka zobbie, z czego jedno praktycznie nie mało głowy, zrobiło sobia małego bachorka zombie(!), które główny bohater filmu starał się pzez pewien czas wychowywać... No cóż pozostawiam to be mojego komentarza. Acha i jeszcze jedno w "Martwicy mózgu"(reż Peter Jackson(!)) Babci zombie odpadło w czasie obiadu ucho które potem ze smakiem sobie zjadła. No ludzie litości! Ani to straszne, ani śmieszne i w ogóle jakies takie nijakie.
O ile w filmach z cyklu"Powrót żywych trupów" z tym, zeby zombie mówiły i miały pewną własną inteligencję miał jakieś ręce i nogi(chociaz rozumiem krytyke tego pomysłu) to w "Martwicy.." wszystko od poczoątku do końca było straznie żenujące i powodowało we mnie agresję, którą chciałem skierować przeciwko reżyserowi, który nie wiem jakim cudem nakręcił tak dobrego"Władcę pierscieni", chyba poszeł do szkoly filmowej(ponownie).
Jeżeli mowa o filmie "Powrót żywych trupów", oglądałem kilka lat temu 3 część, możecie mnie nie zrozumieć, ale dla mnie był to film śmieszny :D Podczas sceny gdzie z furgonetki wyskakuje koleś bez połowy głowy z metalowym prętem, rzuca się na policjanta krzycząc "Mózg, Mózg!!!" myślałem że spadnę z łóżka ze śmiechu...
Prawie każdy film o zombie jaki widziałem był dla mnie straszny, tak ten był śmieszny :D W zasadzie to w "Dawn of the dead" kiedy koleś bez nóg zeskoczył z rur jak komandos albo jak ta wielka baba biegła jak maratończyk, też miałem niezły ubaw :D
Właściwie masz rację, w każdym filmie o żywych trupach jest jakaś śmieszna scena i zdarzają sie pewne niedorzeczności. ja "Powrót..." lubię ot tak poprostu, oglądało mi się to dosyć przyjemnie. Nie będę go napewno ani bronił ani krytykował.
Pamiętam „Martwicę mózgu”, ponieważ trudno – i to bardzo – jest ten film zapomnieć: makabra została tu doprowadzona do szczytów absurdu. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy złościć, że tracę czas, czy siedzieć, czy może wstać i wyjść;-) Dopiero parę lat później przeczytałam w „Nowej Fantastyce”, że ten film jest niemalże kultowy i nawet potrafię to zrozumieć, ponieważ ta „orgia krwi” jest tak nonsensowna, że aż nie da się potraktować w kategorii powagi.
Mam takie wrażenie, w którym – co wiem dzięki lekturze artykułów na temat twórczości Jacksona – nie jestem odosobniona, że ten film jest jego wielką kpiną z gatunku.
Niech mu będzie. Mnie w każdym razie wprawił jedynie w dużą konsternację. Może o to właśnie Jacksonowi chodziło, ale to tylko i wyłącznie moje prywatne domniemanie.
Zwykle, kiedy film się nie udaje to mówi sie, że jest on kpiną z gatunku. To co jackson zrobił w "Martwicy mózgu" jest jakimś strasznym nieporozumieniem. Nie mam pojęcia co dokładnie chciał zrobić, ale wyszło mu jedno wielkie...wiadomo co:) Szanuję Jacksona za "Władcę Pierścieni" i nawet za "Przerażaczy", ten drugi film pomimo iż nie jest żadnym arcydziełem i fabuła też jest taka sobie, to oglada się to nawet przyjemnie, ot taki film na az, który można obejrzeć, wyrzućić i zapomnieć. Prawdziwą parodią gatunku jest według mnoe"Wysyp żywych trupów" jest to film i smieszny i dobrze zrobiony, nawet można do nigo czasami wrócić. Mam jdnak cichą nadzieję, że już niegdy nie bedzie mi dane oglądać czegoś takiego jak "martwica..."
Abosulutnie się zgadzam ze stwierdzeniem " Wysyp żywych trupów" jest to film i smieszny i dobrze zrobiony" - sam tak uważam. Byłem w kinie z kumplem, chcieli nas wyprościć, kiedy zaczęliśmy się śmiać(a było strasznie dużo takich momentów). Pozdro dla wszystkich którzy tak uważają :*
Mylisz się mówiąc, że nie jestem fanem tego gatunku. Chyba nie rozumiesz intencji Romero. Nie chodzi tu o taką ewolucję, że zombiem wyrośnie trzecia ręka. Ich fizjologia pozostanie dokładnie taka jaka była. Nie staną się też inteligentne w pełnym tego słowa znaczeniu. Gdybyś obejrzał "Dzień żywych trupów" wiedziałbyś co mam na myśli : )
"Powrót żywych trupów" to świetna trylogia (może poza częścią trzecią). Nie wiem jak mogłeś nie zauważyć, że jest to jednak jedna wielka parodia gatunku. Tam naprawdę nie ma nic na poważnie. Tak samo jak w "Martwicy mózgu", która nie jest horrorem tylko czarną komedią!!! Proponuję obejrzeć pierwszy film Jacksona "Bad taste". Tam akurat w roli zombiech wystąpili kosmici.
Nie mówiłem że nie jesteś fanem gatunku a z tą ewolucją żartowałem. Wiadomym jest, że nie Romero nie przesadziłby w "ulepszaniu" zombie. Co do "Dawn of the dead" oglądałem tylko remake z 2004 i jestem pewny, że pierwowzór był lepszy:D Faktycznie nie zauważyłem, że "Powrót..." to parodia gatunku, ale oglądałem tylko 3 część. A "Martwicy mózgu" nie oglądałem, będe wiernie czekał na kolejną emisję w TV Pozdro for all :D
Chcę jeszcze napisać tylko tyle, że nie będę chyba w wielkim błędzie twierdząc, że do ‘Everybody’s dead’ dopisali się zwolennicy gatunku. Z tym zastrzeżeniem, że nikt nie jest jego bezkrytycznym fanem; ja w każdym razie na pewno nie zadeklaruję ”fanatyzmu”;-) Bo w ogóle stronię od wszelkich „~yzmów” czy „~izmów”;-)
Jak każdy filmowy gatunek, tak i ten ma swoje dobre, słabe i kontrowersyjne produkcje – banalna prawda, niemniej jednak prawda.
Ode mnie również: pozdrowienia 4 all:-)
A ja uważam, że zombie są najfajniejsze na swiecie i prawie każdy film z nimi jest super, no moze poza filmami Jacksona.
Tak naprawdę żywych trupów jest wiele rodzaji to nie tylko tępe i powolne zombie, to także zwykłe żywe trupy takie, które umarły ale ożyły jak właśnie w "Powrocie..." oraz we wszelkich historiach o wampirach. To wszystko to żywe trupy i to własnie czyni je straszniejszymi od każdej innej postaci z horrorów, tylko one wzbudzają we mnie lęk i pewnie nie tylko we mie:)
Kiedyś byłem na cmentarzu w Licheniu(to taka miejscowośc słynąca z wielkiej bazyliki) w jednej z kapliczek wisiał bardzo sugestywny obraz przedstawiający zmarłych wstających z grobu, nie byli oni przedstawieni w typowy dla takich chrześcijańskich obrazów, były to odrażające istoty w stanie rozkładu, które właściwie wcale nie przypominały już ludzi. Obraz dotyczył końca świata, apokalipsy. pamiętam, że wywarł na mnie wielkie wrażenie(miałem wtedy jakieś 10 lat). Od tego momentu zainteresowałem się tematyką zombie i zacząłem nawet wierzyć, że koniec świata rzeczywiście tak będzie wyglądać, oczywiście przeszło mi kiedy podrosłem, ale nigdy nie zapomnę tego obrazu.
Ja także wszystkich pozdrawaiam:)