Wbrew kilku wpisom na filmwebie "Świt żywych trupów" jest filmem bardzo dobrym, znakomicie zrealizowanym, świetnie zagranym (Sarah Polley!) i z szacunkiem nawiązującym do oryginału, jak i ogólnie do produkcji z żywymi trupami. Można go odczytywać jako satyrę na współczesne, konsumpcyjne społeczeństwo (bohaterowie zamknięci w supermarkecie), gdzie ludźmi, tak jak trupami, kierują najniższe instynkty.
Brawurowa jest pierwsza część filmu, od razu budująca klimat i będąca mocnym wprowadzeniem w dalszą akcję. Swymi "rwanymi" relacjami przypominała nieco "Teksańska masakrę mechaniczną", więc od razu poczułem się jak w domu;) Warto podkreślić przekonujące efekty specjalne, które jednak nie są tu najważniejsze. W centrum zainteresowania reżysera pozostają odcięci od świata bohaterowie i, co dla mnie najbardziej pesymistyczne, nawet postawieni w ekstremalnej sytuacji nie potrafią się do końca zjednoczyć i dogadać...
"Świt żywych trupów" oglądnąłem jednym tchem - znakomity pomysł rozładowywania napięcia po przerażających scenach (np. porodu) scenkami komediowymi (sekwencja, gdy postaci korzystają z dobrodziejstw hipermarketu). Film Snydera jest udanym, budzącym grozę horrorem. Reżyser nie rezygnuje jednak z głębszej zadumy nad kondycją współczesnej cywilizacji. Nakreśla też (z konieczności powierzchowne) portrety psychologiczne ludzi doprowadzonych do ostateczności - gdy nie potrafią zaakceptować tego, że ich bliscy odeszli, czy wręcz irracjonalnie wierząc w sprawy skazane na porażkę. Świetne kino!