Słowa te, pochodzące z typowego monster-movie klasy B-"Mumia" (wypowiedziane notabene przez Rachel Weisz), naszły moje myśli od razu po seansie "Źródła". Uważam bowiem, że świetnie wyrażają to, o czym film Aronofskyego opowiada. 
 Niezwykły seans, na którym była zaledwie garstka ludzi zaczął się od mocnego uderzenia. Początkowe sceny "Źródła" od razu wbijają w fotel i intrygują, skutecznie oddzieliły mnie od reszty świata (w moim przypadku szczególnie od denerwujących świecących oznakowań wyjść awaryjnych, które są zdecydowanie za mocne, ale na które prędko przestałem zwracać uwagę). Zanim przejdę do naistotniejszej kwesti, czyli: czy uważam "Źródło" za pstrokate pseudomoralizatorstwo, słówko o samej formie a nie treści. 
 Aktorzy- o tym, że Weisz ma talent przekonałem się już jakiś czas temu. Za to Jackman dopiero "Prestiżem" dopuścił do mnie myśli, że jest on choćby dobrym aktorem. Potrójna rola Tomego była więc trzykrotnym jego sprawdzianem. Jackman zdał wszystkie celująco. Jest w pełni przekonywujący i naturalny w każdym wcieleniu! Zdjęcia- majstersztyk. Montaż- od "Finding Neverland" żaden mnie tak nie zachwycił- perfekcja. Dźwięk- każdy, nawet lekki szmer, jest istotny. Efekty specjalne- po lekturze recenzji bałem się przerostu formy nad treścią, na szczęście obawy się nie spełniły. Nie ma tu niepotrzebnego efekciarstwa, a to co jest doskonale wpisuje się w konwencję obrazu. Na koniec najważniejsze- muzyka. Nie potrafię wypowiedzieć tego, jak ogromne wrażenie na mnie wywarła. Idealnie dopełnia narrację, płynie wraz z obrzem, a my wraz z nią. Niezwykle klimatyczna, piękna, pobudzająca emocje. Doskonała. 
 A teraz najważniejsze. "Źródło" to z pewnością NIE jest badziew ani tandeta. To film, który ma wiele do powiedzenia i to nie tylko w warstwie słownej. Tutaj ważna jest całość, wszystkie elementy filmu opowiadają nam tą piękną historię o miłośći, śmierci, poszukiwaniu własnego raju, samospełnieniu i poświęceniu. Tomas pragnie żyć z Izzy na wieki. Musi jednak przejść trudną dorgę do poznania prawdy, a nie bawić się w Boga i próbować pokonać śmierć. To ona jest celem jego wędrówki. Przekraczając jej próg, unosi się ponad zmysłowe i racjonalne postrzeganie rzeczywistości. W kulminacyjnym momencie filmu Tommy godzi się ze swoim losem, wyzwala całkowicie swój umysł i uświadamia sobie, że aby żyć na wieki, trzeba najpierw umrzeć. Odniesienia do różnych nurtów filozoficznych pokazują kilka dróg jakimi można dojść do oczekiwanego raju. W końcowych sekwencjach wszystkie te drogi schodzą się ze sobą. Czy jest to New Agowe wrzucanie wszystkiego do jednego worka? Moim zdaniem nie. Jest to raczej opowieść o poszukiwaniu własnego sposobu na osiągnięcie wiecznego życia. Nie powinno się zatrzymywać na tych treściach, bo w filmie i tak chodzi o to, co znajduje się ponad wszelkim rozumowaniem. 
 Powiem szczerze, że wolę historie proste, do których "Źródło" pozornie nie należy. Pozory jednak mylą ,bo jak przyjrzeć się bliżej, cała ta filozoficzna otoczka, nagromadzone symbole nie są wcale specjalnie wyrafinowane, ale raczej czytelne, żeby nie powiedzieć: oczywiste. Czy to źle? Uważam, że nie. Dzięki temu nie zostało przyćmione to, co w filmie najważniejsze- emocje bohaterów. Cała to forma nie przytłacza treści, a stanowi dla niej jedynie interesujące tło, w którym każdy może przebierać jak w katalogu znajdując bardzo osobiste odniesienia w zależności od wyznawanej religii czy po prostu aktualnego stanu ducha i umysłu. 
 Rozpisałem się i z tego co widzę, jest to wypowiedź delikatnie mówiąc mało precyzyjna;) Ale takie są też moje odczucia co do "Źródła". Jest to jeden z tych filmów, który za każdym razem może jawić mi się w zupełnie innym świetle. Przy kolejnym obejrzeniu mogę zwrócić uwagę na zupełnie inne, ukryte treści, których teraz mogłem nawet w ogóle nie zauważyć. To właśnie czyni z dzieła Aronofskyego coś niezwykłego, na co się nie tyle patrzy, ale w co się wnika . Prowadzony wysublimowanym obrazem i przepiękną muzyką zostałem wprowadzony w dziwny, lekko oniryczny stan, w którym niejako unosiłem się pomiędzy metaforycznymi treściami filmu. Scena finałowa przeniknęła mnie na wylot, wgniatając w fotel i pozostawiając z dziesiątkami myśli, z których nie da się po jednym seansie wyłonić tej jednej, przewodniej, która doprowadzi mnie do tego, czego "Źródło" we mnie dotknęło. Po jednym seansie jest to zasypane stertą innych myśli, który dopiero za 2, 3, a może jeszcze kolejnym razem zaczną się układać w odpowiedniej kolejności. 
 I może dopiero wtedy powinienem pisać tego posta? Wybaczcie, ale chciałem pokazać, że "Źródło" to wyjątkowe doświadczenie na pograniczu snu i jawy, którego nie powinno się przegapić. Niezwykły seans zakończył się czymś, czego dawno w kinie nie spotkałem: ciszą i wpatrywaniem się w ekran przy ostatnich dźwiękach muzyki. 
Narazie daję 9/10, kiedy obejrzę kolejny raz może być pełna dycha, albo spory spadek.
Właśnie miałem do Ciebie napisać wiadomość z pytaniem czy byłeś na Źródle, i czy Ci się podobało :) 
 
Z twoją opinię zgadzam się całkowicie. Ja Źródłem żyję nieprzerwanie już od dwóch tygodni, i nadal mam ten film pod powiekami, a w głowie ciągle słyszę przecudowną muzykę Mansella. Gdybym miał więcej czasu na pewno wybrałbym się jeszcze raz do kina. Tak jak napisałeś, Źródła nie da się ogarnąć za jednym razem. Dla mnie seans był stanowczo za krótki, nie nasyciłem się nim do końca, ciągle mi jest mało i koniecznie muszę obejrzeć ten film choćby jeszcze raz - już dawno nie byłem tak pewny zakupu dvd, jak teraz. 
 
I masz też rację mówiąc, że ""Źródło" to wyjątkowe doświadczenie na pograniczu snu i jawy, którego nie powinno się przegapić". Bo Źródło trzeba przeżyć, trzeba całkowicie poddać się historii, obrazowi, muzyce, i popłynąć razem z Aronosfsky'm, Izzi i Tommy'm. Ci, których ta historia nie porwała, oceniają Źródło bardzo nisko, my, wręcz przeciwnie. A najlepiej o tym, że nowy obraz Aronofskiego jest świetny, świadczy to, jak widzowie zachowują się na napisach końcowych. Tak jak napisałeś, cisza, i wsłuchiwanie się w muzykę. 
 
Cudo 
 
Pozdrawiam.
Zdecydownasie podzielam Wasz zachwyt nad Źrodlem. Ten film mnie rozniósł na kawłaki. To film, którego oddziaływanie jest godne Odysei komsicznej Kubricka. Zgadzam się ze wsyztskim co napisaliście. Dla mnie to prawdziwe arcydzieło,a Jackman.. Już od dawna wiem ze jest znakomitym aktorem. Teraz po prostu to ewidentnie juz udowodnił. 
Muzyka Mansella.. Słcuahm jej w nisekonczonośc. Non stop .. w smyalch płyhną ten nuty... Piękno absolutne.
Filmu jeszcze nie widziałem 
 
ale podoba mi się, sposób w jaki ten film opisałeś. Dużo w niej pasji, widać, że lubisz filmy. I dlatego zaufam takiej recenzji, a nie tym zjadliwym wypocinom Pawła M. "odyseja kosmiczna jelenia z rykowiska"? Co to ma k... być? Dlaczego wszyscy (uważający się za wielkich) krytycy muszą swoje recenzje wzbogacać jakimiś pseudo-intelektualnymi tytułami. Typowe dla niespełnionych tfórców. Pozdrawiam
Cieszę się;) I mam nadzieję, że jak już "Źródło" będziesz miał za sobą to wpadniesz tu podzielić się wrażeniami. 
Pozdrawiam!
Zgadzam się z Twoją opinią w stu procentach; "Źródło" to film wyjątkowy, który zachwycił mnie pod wieloma względami i pozostawił niezatarte wrażenie, nie nudząc nawet po trzecim seansie. 
Nie mogę też nie wspomnieć, w jakim szoku byłam, kiedy po zakończeniu seansu w kinie przez dobre parę minut nikt nie ruszył się z miejsca, choć dawno zapalono światła. 
Takie przeżycia na długo pozostają w pamięci:).
I oto właśnie byłam drugi raz na "Źródle". Wygląda na to, że jest to jeden z tych filmów, które za każdym razem podobają mi się coraz bardziej. Już teraz dostrzegłem znacznie więcej, zrozumiałem lepiej...co to będzie przy kolejnym razie? I przy jeszcze następnym? 
"Źródło" nieustannie wzbudza we mnie pragnienie kolejnego seansu, ten film chce się odkrywać za każdym kolejnym razem jeszcze bardziej niż za poprzednim! Arcydzieło! 
10 i "ulubiony";)
Właśnie niedawno byłam na seansie "Źródła". Muszę przyznać że ten film jest jednym z lepszych jakie ogladałam w tym roku w kinie. Byłam mile zaskoczona zakończeniem tego filmu nie spodziewałam sie tak wzruszajacego zakończenia. 
Słownik masz rację film zasługuje na 10 i dodanie do ulubionych. Ja ze swojej strony daje 9/10 i daje jej miano ulubionych !
Ja natomiast obejrzałem w domu i stwierdzę, że to najwyższej próby obraz. 3 nakładające się ze sobą czasy, trzymający widza cały czas przy ekranie film sprawił, że daję 10. 
Na serio. Film wspaniały ze świetnymi (i pochwalonymi wyżej) rolami Hugha i Rachel. 
Wspaniałe zakończenie- wręcz mistrzowskie. Darren wiedział co robi. Zapamiętam ten film na bardzo długo.
z pewnością jeden z najlepszych filmów jakie widziałam... Zgadzam się z zamieszczoną tu recenzją... 10/10 bez dwóch zdań... kocham ten film po prostu... :)
a co tam... ja sie trzy razy popłakałem, tak oczywiscie po chłopsku ;), piękne kino, w połączeniu z muzyką robi niesamowite wrazenie, piękny film o o miłości
Film widziałem póki co trzy razy (raz w kinie). Chyba nie muszę dodawać, że zachwycił mnie dogłębnie. Dopisuję się więc do listy osób zachwyconych dziełem Aronofsky'ego... 
PS. Od dwóch lat żaden film nie dostał ode mnie maksymalnej oceny. Jednak "Źródło" na nią zasłużyło. Bezapelacyjnie!
Dokładnie... Dla mnie także arcydzieło!Cały czas czekam na edycję DVD i się już doczekać nie mogę... Można niby kupić przez Amazon ale wolę wersję polską;)
Ja oceniam "Źródło" na 100000/10 (szkoda tylko, że takiej oceny nie ma, ale film na nią zasługuje). "Źródło" jest tak pełne symboli, przesłań, alegorii... Nie wystarczy obejrzeć go raz - trzeba wciąż do niego wracać, by za każdym razem nauczyć się czegoś nowego... Brak słów żeby opisać "genialność" tego filmu. Myślę że "Źródło" może zmienić wielu ludzi... Pokazać im, co jest w życiu ważne... 
A jak na razie codzienne oglądam zwiastun i myślę: "Do jasnej ch***! Ile razy można oglądać trailer?! KIEDY TEN FILM WRESZCIE WYJDZIE NA DVD??!!". Niestety: na razie trailer i sountrack muszą nam wystarczyć. (Moja płyta już się prawie zdarła. Słucham jej kilkanaście razy dziennie). Jak tylko "Źródło" wyjdzie na DVD to polecę do sklepu choćbu boso :). 
 
Pozdrawiam wszystkich fanów "Źródła"!
anabelle, no więc co jest w życiu ważne?? jak ten film miał na mnie wpłynąć, czego mógł bym wcześniej nie wiedzieć?? rozpisz swoją myśl..
Nie chodzi o to czy coś wiesz czy nie tylko w jaki sposób to interpretujesz,odbierasz. Ten film wpłyną na moja wrażliwość pomógł mi zrozumieć ze z niektórymi rzeczami trzeba sie pogodzić i je zrozumieć wzbogacił mnie.
dobra.. ale ja sie pytam co jest w życiu najważniejsze? w tym filmie jest pokazane tylko żeby pogodzić się ze śmiercią, że jet to kolejny etap naszej podróży, doznanie nadświadomości, teraz jesteśmy zbyt ograniczeni żeby móc ogarnąć np wieczność i jego sens, bo co rozumiesz przez pojęcie wieczność, nieśmiertelność, chociaż to drugie tyczy sie raczej ciała ludzkiego.. ale dusza jest wieczna i nieśmiertelna itd teraz jako zwykły a może i nie zwykły śmierelnik, sam nie wiem;) uważam przynajmniej z ludzką świadomością że wiecznośc jest dosc straszna, nudna, co mozna robic przez wieczność ale właśnie, to jest tylko rozumowanie człowieka.. naszego mózgoje... ale czy po śmierci nie doznamy oswiecenia olsnienia czy jak to nazwac i pojęcia takie jak czas stracą znaczenie.. z tematu wydaje mi sie że nie zboczyłem bo przecież właśnie o tym jest ten film, o ,,nieśmiertelności,, ,,wieczności,, 
Sam film jakoś no nie wiem no ale mnie nie przekonuje.. tak ten koleś co napisał recenzje na filmwebie, uważa że jest zbyt ogólnikowy i ja też to zauważyłem, od razu nasówają sie tysiące pomysłow i mysli co dalej, co to wogole było, a było to nic, nic czego bym wczesniej nie wiedział..
A ja dostrzegłem jeszcze jedną myśl filmu mianowicie o podejmowaniu słusznych decyzji. Oczywiście temat pogodzenia się ze śmiercią jest wiodącym w "Źródle", ale czy nie poucza się nas też tutaj odnośnie poświęcania swojego czasu najbliższym? Tom źle wybierał, siedział w labolatorium zamiast przy Izzy, oczywiście robił to dla niej, ale chyba jednak przesadzał i potem żałował, że nie poświęcił jej wystarczająco czasu sam na sam. Tak tak, on sam- wielce walczący z "chorobą" śmierci tego nie wiedział, ale to przecież widz ma się uczyć na błedach bohatera;]
tak owszem, film porusza temat aby jak najszczęśliwiej przeżyć życie, nie stresować ani nie przejmować się tym co będzie dalej, Koleś imieniem OSHO głosił taki właśnie pogląd, nie wiem czy słyszeliście, był prorokiem, kimś takim jak budda, krishna czy jezus.. jakoś w styczniu właśnie mój sąsiad profesor pożyczył mojej starszej autobiografie OSHO, no i ja z nudów jakoś zacząłem sobie ją czytać i powiem że to dopiero jest dzieło samo w sobie, naprawde teksty które są w niej zawarte dały mi sporo do myślenia...
Zgadzam sie z jednym... "Zrodlo" to film zbyt ogolnikowy, pytanie brzmi czemu? Otoz w trakcie tych 90 minut nie odnalazlem ani jednego cwiczenia na bica, trica czy chocby kaptury. Esencja zycia jest silownia, to ona daje nam sile do przemiezania sciezkami zycia, chyleniu sie ku kolejnym problemom. Co to znaczy dla nas? Ludzi z pozoru normalnych? Pakernia to zrodlo wiecznosci, problemu tak czesto poruszanego we wspomnianym filmie. W rezultacie moje zdziwienie brzmi: czemu autor filmu, nie zawarl w swym dziele tak waznego motywu jakim jest tzw. BodyBuidling? Dla mnie to jest nie do przyjecia! Aczkolwiek pragne przyznac racje memu przedmowcy, film rzeczywiscie porusza.
siemasz bracie koksie, widze że założyłeś sobie konto :D niestety w filmie nie znajdziesz żadnych ćwiczeń nia bica trica ani inne partie mięśni jak sam zresztą nie wiesz :) jak chcesz to wpadnij jutro do mnie to ci go zapożycze i może w końcu dojdzie do tej twojej mózgownicy że nie tylko koks się w życiu liczy! zapamiętasz moje słowa men :D lol
Już odpowiadam na Twoje pytanie. Myślę, że w życiu najważniejsze jest to, żeby go nie zmarnować. Tom bardziej dbał o pracę, niż o miłość, która jest przecież w życiu najistotniejsza. Uważam że "Źródło" mówi o tym, że tylko miłośc jest w życiu najważniejsza i tylko dzięki niej można osiągnąć spełnienie. Chociaż, oczywiście, każdy może w tym filmie dopatrzyć się czegoś innego... 
 
Pozdrawiam!
I o to właśnie chodzi! Dobrze ujętę! JA to już zrozumiałemjakiś czas temu a ten film dodatkowo mi o tym przypomniał. Grunt to żeby życie miało jakiś cel!
Z waszych opinii wynika, że nie należy walczyć o bliskich, nie próbować zdążyć przed Panem Bogiem, nie ocalić najbliższych.Gdyby Tom popracował dłużej, niewiele dłużej możliwe,że ocalił by Izzy. Na początku nie mógł się pogodzić z jej śmiercią i na pewno żałował, że zmarnował tyle czasu, gdy już był tak blisko. "Źródło" próbuje pokazać, że tylko jedna droga jest dobra - pogodzenia się ze śmiercią. Nie ukrywam, że trudno mi się z tym zgodzić.
W filmie podoba mi sie motyw życiodajnej smierci. Szczegolnie scena (pocieszna mimo wszystko) gdy konwiskador złopie bialą ciecz z rozcietego drzewa, ogarniety entuzjastyczną wizją niesmiertelnosci, co owocuje owocowaniem jego osoby. Zwrocenie uwagi na to ze smierc jest rewersem zycia, życia które przejawia sie przez nieustane obalanie starego w imie nowego. Przeciez gdyby nie codzienne obcowanie ze smiercia w postaci rozpadu zwiąków chemicznych, przemian naznaczonych pietnem zanikania czy własnie umierania, nie bylybismy wstanie spłodzic najprostszej mysli. Cięzki i lepki w swojej gestosci marazm spowilby nasz swiat gdyby nie "straszna"(?) smierc i zycie jako skutek smierci.