Wspaniały film. Ponadczasowa opowieść o człowieku, który potrzebował dziesięciu wieków, aby pogodzić się ze śmiercią. Przejmująca, wyciskająca łzy love story, wypełniona nawiązaniami do starożytnych legend i wierzeń. Film tym bardziej aktualny w czasach, które Leszek Kołakowski nazwał "pokoleniem analgetyków" - ludzi panicznie bojących się bólu i śmierci. W bezkompromisowy sposób dotyka rzadko poruszanej dziś tematyki przemijania i życia wiecznego.
Wybitne kreacje aktorskie Hugh Jackmana i Rachel Weisz nadają niezwykle ludzkiego kolorytu wszystkim kreowanym przez nich postaciom. W ich wykonaniu płacz i radość są tak prawdziwe, że aż niepokojące.
Subtelne nawiązania do "Małego Księcia" podkreślają wybitność obrazu. Podobnie jak w książce Exupery'ego, główny bohater podróżuje w pogoni za mrzonkami, zapominając o najważniejszym - byciu z ukochaną osobą. Ogarnięty lękiem przed śmiercią, nie zauważa, że jego żona cierpi, swój czas poświęca mrzonkom.
Będąc konkwistadorem, Thomas z polecenia królowej, ślepo poszukuje mitycznego Źródła. Podobnie dzieje się w czasach nam współczesnych, gdy ogarnięty żądzą znalezienia leku ignoruje otaczającą go rzeczywistość.
Jako astronauta, podróżując w swojej przedziwnej kuli, po raz kolejny zawodzi w swoich staraniach dotyczących odnalezienia źródła wiecznego życia. Wtedy jednak godzi się ze swoim losem, jest w stanie dokończyć książkę swojej ukochanej. Zdaje sobie sprawę, że śmierć to jednocześnie koniec i początek. Gdy w błysku ginącej gwiazdy doświadcza Absolutu, dotykając Istoty Wszechrzeczy, uświadamia sobie, że Bóg istnieje i że wieczne życie, o wiele lepsze od ziemskiego, istnieje.
Moim zdaniem, o tym właśnie jest ten film. Polecam go każdemu, kto lubi niebanalne, poruszające metafizyczne historie.