Nie będę pisał tutaj o tym, że gra aktorska była dobra, muzyka itp. bo to jest oczywiste. Film porusza temat ludzkości, która to dąży do ciągłego "ulepszenia" siebie. Idealnie do tego pasuje cytat z "Parku Jurajskiego" - "Bóg stworzył Dinozaury, Bóg zabił Dinozaury, Bóg stwarza człowieka, Człowiek zabija Boga, Człowiek stwarza Dinozaury". Nurtuje mnie jedna rzecz. Aronofsky jest ateistą, więc czemu stworzył film, którym jednym z głównych przesłań jest to, że po śmierci dopiero można żyć wiecznie (w miłości). I tak szczerze mówiąc to ateiści to największe mózgi świata. Aronofsky, Bergman, Allen czy chociażby mój ulubiony Stanisław Lem :)
Popieram. Mimo, że sam też jestem ateistą, uważam film za absolutnie genialny, jeden z najwybitniejszych obrazów wszech czasów (jeśli nie najlepszy :), przynajmniej w moim rankingu jest na samej górze). Ale w sumie założenie, że miłość jest dosłownie wieczna, naprawdę jest piękne, i sam chciałbym w to wierzyć... Pozdrowienia Elias, częściej oglądaj filmy z minionej dekady, miast tych sprzed półwiecza, czasami naprawdę warto. Źródło to doskonały przykład :)
Podpisuję się pod wszystkim co napisaliście. :) 
 
,,Nurtuje mnie jedna rzecz. Aronofsky jest ateistą, więc czemu stworzył film, którym jednym z głównych przesłań jest to, że po śmierci dopiero można żyć wiecznie (w miłości).'' 
 
To nie tak. Według mnie miłość w ,,Źródle'' jest czymś na kształt Élan vital i stanowi główną motywację bohatera, próbującego uchronić ukochaną przed nieuchronnością śmierci. Nie ma w dziele Aronofsky'ego niczego, co mogłoby sugerować realność życia po życiu a przekaz filmu ,mimo mnogości religijnej symboliki , pozostaje świecki.
"Nie ma w dziele Aronofsky`ego niczego co mogłoby sugerować realność życia po życiu". Tutaj ja jednocześnie zgodzę się i nie. Wątek ten występuje w historii Konkwistadora - Królowa sugeruje mu, że jeśli znajdzie Drzewo życia, ocali Hiszpanię, ale dyskretnie daje mu do zrozumienia, że bardziej jej zależy na tym aby został i umarł razem z nią, mając nadzieję, że po śmierci będą nadal razem (odwołanie do historii Toma i Izz). Przynajmniej ja to tak zrozumiałem, jako nieodpartą nadzieję na coś po śmierci (zwłaszcza, gdy umiera się młodo). Niemniej jednak można to brać również na twój, świecki sposób (a właściwie można na oba sposoby jednocześnie), w tym właśnie tkwi siła Źródła.
Co do mojego pytania jakie zawarłem, to wydaję mi się, że Aronofskiemu chodziło po prostu o istnienie abstrakcyjne. Miłość przetrwa i będziemy żyć wiecznie, ale abstrakcyjnie. W sensie nie ma Boga, ale nasza miłość przetrwała i ktoś o niej na Ziemi pamięta. No chyba, że Darren został ateistą po 2006 roku! Haha, to by tłumaczyło wszystko...
Od siebie dodam, że jest to jeden z moich najbardziej ulubionych filmów ever (nie potrafię do końca wytłumaczyć dlaczego, po prostu w tym filmie podoba mi się wszystko - mimo, że naprawdę mało takich abstrakcji lubię) i oczywiście jestem ateistą:D A odwołująca się do ewangelii "podstawa" filmu nie tylko mi nie przeszkadza, ale wręcz uwielbiam takie właśnie wykorzystanie istniejących legend (zwłaszcza mniej znanych) - brawo!!!
film ma to coś świetna gra Hugh Jackmana i Rachel Weisz fabuła filmu bardzo wciągająca poruszająca historię Majów początek świata biblię i inkwizycję wybuchowa mieszanka w dobrym stylu zrealizowana jednak dla mnie całe to zakończenie jest jakieś bezsensowne dla mnie film jest dobry do śmierci Izzi później jest jakiś mętlik nie ma spójności troszkę nie pasuje mi to dlatego 7/10