Właśnie go obejrzałem i z ciekawości zajrzałem cóż to na przemądrym i jakże uberintelektualnym filmwebie wypocono. 
 
...No cóż, powiedzmy, że to czego się spodziewałem ;] Szczególnie nie zawiodły mnie recenzje redakcji, bo znalazłem w nich dokładnie to, co obawiałem się że znajdę. 
 
Mniejsza jednak o krytykę cudzych. 
Parę słów ode mnie. 
Wizualnie film zachwyca, jeśli zaakceptuje się dość pozytywną stylistykę i kolory. Z kiczem to ma niewiele wspólnego, może jest dość mocne. 
Historia w nim opowiedziana jest cholernie prosta, ale to w sumie tak jak i we wcześniejszym filmie Aronofsky'ego. Ta wieloistnieniowa klamerka sprawuje się nader dobrze, obawiałem się znacznie gorszego rozwiązania. 
A reszta? No cóż, film to taka pogadanka o akceptacji śmierci i kilku innych, typowo metafizycznych rzeczach, niczym więcej. A że jest przepięknie zapakowana i podana - tym lepiej. 
 
Nie zawsze ważne co się je, ważne też jak to jest podane. Jeśli podejdzie się do tego filmu z takim podejściem - stanie się genialny. Jeśli ktoś pragnie w filmie tfu tfu ambitnym tylko romansów romskiej dziwki-transwestyty i tureckiego sprzedawcy ogórków - zapraszamy na inne półki.
Zgadzam się w 100% i cieszę się że w tym zalewie ignorancji są też pozytywne głosy :)
Uważacie, że próba poruszenia tematu śmierci i próby pogodzenia się z nią nie jest celem ambitnym samym w sobie? bo odnoszę wrażenie, że bardziej jesteście zachwycenia (jakże ładnym) opakowaniem filmu a nie jego treścią czy jak już zacząłem używać metafor -zawartością.
Owszem, jest takim celem. Ja po prostu osobiście mam alergię na słowo "ambitne" i deprecjację innych gatunków filmowych, ex catedra "nie-ambitnych". Ot, to tyle w temacie ambitności ;) 
 
A co do pogadanki o śmierci etc. Obejrzyj "21 gramów" - film też o umieraniu etc. A jest znacznie gorszy, nie pomogła mu nawet (jakże ostatnio popularna) achronologia wydarzeń. 
 
Powiem tak - gdyby "Źródło" miało ubogą formę, też bym to łyknął. Bo film autentycznie mnie wzruszył i sprawił, że zyskałem coś fajnego w życiu. Ale gdyby patrzeć TYLKO na fabułę, jest dość prosta :) Tylko o to mi chodziło.
Nie wiem jaki ma związek Twoje prywatne odchyły do tego co ja napisałem :) uważam, że filmy nie ambitne czyli takie typowo komercyjne nie stają się z dnia na dzień coraz gorsze jak to ująłeś a wręcz przeciwnie, chodź do ideału im dużo brakuje. Filmy komercyjne muszą stawać się coraz lepszę bo przecież ile razy można podgrzewać te samo danie. 
 
 
[No cóż, film to taka pogadanka o akceptacji śmierci i kilku innych, typowo metafizycznych rzeczach, niczym więcej.] 
 
pogadanka - moje prywatne odchylenie (alergia):) To słowo nie pasuje do tego filmu, pogadanka to coś co możemy zauważyć w szkole, nauczyciel powie swoje, uczniowie tego wysłuchają i każdy ma to głęboko w d. 
 
 
[Nie zawsze ważne co się je, ważne też jak to jest podane.] 
bardzo puste, zupełnie bym się z nim nie zgodził. Liczy się zawartość a nie ładne opakowanie co udowadnia pierwszy (nie licząc dwóch filmów nakręconych w czasie studiów) film aronofskiego "pi" -opakowanie bym porównał do papieru toaletowego a film jest genialny, założe się że to nie jedyny dobry film nisko budżetowy 
 
achronologia wydarzeń zmusza widza do myślenia 
 
nie powiedziałbym, że fabuła w "Źródle" jest prosta (chodź do wyjątkowo skomplikowanych nie należy). Jest to historia o śmierci, miłości i poszukiwaniu wiecznej młodości, której akcja obejmuje trzy tysiące lat i toczy się na przestrzeni kilku różnych epok, od starożytności po odległą przyszłość.