Znów nie potrafię pojąć komentarzy... Co było w tym filmie: "niejasne", 
"zagmatwane", "chaotyczne" czy "nie spójne"? Pytam poważnie, bo te same 
problemy miałam przy Parnassusie, czy Mulholland drive. Ludzie krytykują te 
filmy, twierdząc, że coś w nich jest niejasne, że były chaotyczne, że nie 
wiadomo o co chodzi... Dla mnie fabuła filmu Źródło była jak najbardziej 
jasna i czytelna. Co tam było do "niezrozumienia" Może rzeczywiście, nie 
wszystko było powiedziane w prost i podane na talerzu ale bez przesady, czy 
w dzisiejszych czasach nie da się nakręcić troszeczkę trudniejszego filmu? 
Czy naprawdę ludzie są już tak wyzbyci wyobraźni i intelektu? Czy może aż 
tak leniwi? Pytam poważnie, bo coraz częściej dochodzę do wniosku, że 
wszelki komentarze na Filmweb, są nic nie warte!
Przecież kręci się bardzo różne filmy a oczekiwania widzów są zupełnie różne- każdy lubi co innego. Co do wyobraźni to ostatnio czytałam ze nie jest potrzebna do oglądania filmów a do czytania książek.- Uważam że masz racje ostatnio widz jest przyzwyczajony do dosłowności w kinie. Obraz który ma poruszyć wyobraźnia okazuje się dla niektórych zbyt trudny ponieważ używają wyobraźni chyba tylko do wyobrażenia sobie tego co im ktoś napisze - czytając bardzo ciekawe książki . Nie na topie są teraz filmy w których są niejasne i zagmatwane sytuacje lub niezbyt czytelne obrazy - oczywiście jest dużo widzów którzy lubią takie kino ponieważ robi się je właśnie dla nich.
Owszem, zgodzę się w 100% film nigdy nie dorówna książce, na to szans nie 
ma. Filmy są stworzone dla wygody odbiorcy i tu też jest coś, że w takim 
razie są one dla ludzi leniwych (wygodnych), a więc w takim kontekście 
kręcenie jakichkolwiek ambitnych i trudniejszych filmów jest bez sensu! Bo 
tak naprawdę, aby ogarnąć fabułę filmu Źródło wystarczy się porządnie 
skupić, naprawdę tam nie ma "niejasnych i zagmatwanych sytuacji lub niezbyt 
czytelnych obrazów" Fabuła jest piękna, wzruszająca, tyle, że nie banalna. 
Film wymaga skupienia bardziej niż "rozkminy" ale podobno przeciętny 
współczesny człowiek jest w stanie się skupić nie dłużej niż 40 sek. więc 
zapewniam cię MorganaBlackcat, że książki taka osoba również nie przeczyta.
No właśnie... takie niestety piętno naszych czasów, że własne braki 
intelektualne nadrabia się krzykiem i krytyką. Skoro człowiek nie posiada 
jakiejś cechy (np. wyobraźni), bo nie czyta książek (bo przecież to takie 
nudne), nie pisze opowiadań (bo to wymaga odrobiny umiejętności 
literackich, które najpierw trzeba sobie wypracować) i generalnie nie ma w 
sobie wystarczająco zaparcia, żeby rozwinąć siebie... potem nie rozumie 
filmu i oczywiście nie stwierdzi pokornie - nie zrozumiałem, tylko 
stwierdzi - film jest niejasny i zagmatwany, to zły film i bez sensu... i 
da niską ocenę. Eh...
Nie zgadzam się z tym, że "film nigdy nie dorówna książce", uważam, że to gigantyczne uproszczenie i - przede wszystkim - nieprawda. Literatura i kino posługują się zupełnie innymi kodami kulturowymi, przez co nie można porównywać ich przekazu na zasadzie "każda książka jest lepsza od filmu". To kwestia odczucia i wyobraźni - niektórzy bardziej odbierają słowo pisane, inni kod audiowizualny, ale jest też wielu ludzi, którzy doskonale te kody rozróżniają. Dlatego nie można powiedzieć, że "książka jest zawsze lepsza od filmu" - tak nie jest. Nie możemy posługiwać się tego typu uproszczeniami, bo one bazują najczęściej na jednym powszechnym przekonaniu - że literatura jest sztuką "ambitniejszą" od filmu i że jeżeli film uważa się za lepszy od książki, to nic się nie wie o literaturze. Warto zwrócić uwagę na to, że literatura i film NIGDY nie będą naprawdę porównywalne, ponieważ nigdy nie da się przełożyć jednego dosłownie na drugie. Warto pamiętać o tych różnicach kodów, zanim zacznie się generalizować. Dobry film broni się jako dzieło samo w sobie, nie trzeba go porównywać do niczego. 
 
Jeżeli chodzi o filmy lepsze od książek, to jako pierwsze z brzegu (a do głowy przychodzi mi co najmniej kilkanaście), mogę wymienić: 
 
"Prestiż" Christophera Nolana - absolutnie genialny film oparty na motywach bardzo przeciętnej powieści Christophera Priesta. 
 
"Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną" - rewelacyjny film Żuławskiego na podstawie świetnej książki Masłowskiej, który nadaje jej całkowicie nowe przestrzenie. 
 
"Lista Schindlera" Spielberga - arcydzieło kina na przykładzie przeciętnej, reportażowej książki. 
 
"Amadeusz" - kolejne arcydzieło Formana na podstawie dobrej, solidnej sztuki. 
 
"Pianista" - świetny film Polańskiego na podstawie dobrej książki, jednak nadający jej zupełnie nowy wymiar. 
 
"Forrest Gump" - nikt mi nie wmówi, że ta książka była arcydziełem. Film był. 
 
"Gwiezdny Pył" - bardziej film na motywach, niż adaptacja, ale zrobił z książki rewelacyjną historię. 
 
A poza tym takie filmy jak: "Wybór Zofii", "Był sobie chłopiec", "Popiół i diament", "Fisher King". 
 
To nie znaczy, że książki, na podstawie których powstawała większość z tych filmów, były słabe - po prostu twórcy filmów potrafili nadać treści wyjętej z książek zupełnie nowy wymiar, nowe znaczenie. To nie znaczy też, że wszystkie te filmy były rewelacyjne. Uwzględniając różnice kodowe uważam, że powyższe filmy przerastały książki.