Niesamowita. Clint Mansell w duecie z Kronos Quartet poraz kolejny pokazuje jak latwo potrafi oddac klimat filmu i zahipnotyzowac widza, naprawde czekam na kolejne dziela tego niesamowitego duetu. Dla zainteresowanych polecam The Last Man i Tree of Life
Gdy pierwszy raz słyszałem próbki do sonudtracku "Źródła" przypuszczałem, że szykuje nam się kawał dobrze wykonanej roboty.
Gdy pierwszy raz przesłuchałem cały krążek byłem trochę zawiedziony, bo muzyka wydawała mi się za wolna i za mało energiczna.
Ale gdy obejrzałem film, i wtedy kolejny raz przesłuchałem płytę to.. aż nie umiem opisać jak mi się ona podoba. To co stworzył Mansell jest rewelacyjne. Mam nadzieję, że otrzyma on przynajmniej Złoty Glob za muzykę do "Źródła", bo skomponował przecudowną muzykę.
Teraz za każdym razem gdy słucham tego score'u, coraz bardziej mi się on podoba i coraz mocnej wrywa mi sie w pamięć.
A ulubiony utwór?..... Cała płyta (co zdarza się rzadko)
Dokladnie.Dopiero po obejrzeniu filmu i przesluchaniu jeszcze raz soundtracku mozna poczuc prawdziwa moc tych piosenek...ale niestety jak juz napisalem wczesniej ten genialny kompozytor po raz kolejny zostal pominiety i nie dostal Zlotego Globa, przegrywajac z filmem ktorego nawet nie pamietam tytulu, chyba bylo cos z melonem...
Ale tak juz bylo zawsze, jesli nie rozumieja jakis filmow to nie maja zadnych szans na nagrody.
To był film "Painted Viel", a nie jakiś melon :p
Mi także jest bardzo żal Mansella. To był chyba jego najlepszy soundtrack do tej pory. Co prawda można powiedzieć, że już sama nominacja jest welki wyróżnieniem dla niego, ale oczywiście to nie to samo.
Niestety jest tak jak piszesz. Krytykom nie spodobało się "Źródło" i muzyka choć cudowna, nie miała szans na otrzymanie Globu.
A szkoda....
Może Oscar to wynagrodzi?
Życze z całego serca...
Milczacy mi takze jest zal Mansella ale czy akurat ten soundtrack jego najlepszym to nie jestem pewien.Mowiac ze najlepszy nie mozna zapomniec o Requiem for a Dream, mysle ze ta sa dwie najlepsze sciezki dzwiekowe jakie kiedykolwiek slyszalem: Requiem wgniata w fotel a The Fountain sluchasz od poczatku do konca po kilka razy.
A co do Oscara to mysle ze sama nominacja przez ograniczonych panow z Hollywood byla by swego rodzaju wygrana.
Ale zawsze jest nadzieja...
co do Oscara i tego typu nagrod to mozna sie tylko smiac, bo jak sam zauwazyles ci panowie sa ograniczeni i patrza na to na czym mozna zarobic. znalezlem gdzies info ze "Zrodlo" jest w dziesiatce najwiekszych klap finansowych... no i pozniej jak ktos czyta takie cos to mysli ze to chala. ale nikt nic nie robi zeby jakos zareklamowac ten film mimo ze jest naprawde dobry. tak samo z dystruybucja. w krakowie tylko multikino wyswietla i to tylko 3 seanse wieczorne, przeciez to skandal. jedyne co mnie podbudowalo to pelna sala jak poszedlem na ten film.
a jesli chodzi o soundtrack to raczej nie ma co porownywac mimo ze to Clint Mansell robil i gral je Kronos, ale w "the fountain OST" pojawia sie jeszcze Mogwai co zmienia calkowicie interpretacje przesuwa akcenty na ktore muzycy zwracaja uwage przy ich graniu i uwazam ze tez wciska fotel tylko w inny sposob, lagodniejszy, ktory stopniowo pozbawia Cie tchu:)
Przed filmem postanowilem sobie kupic plytke z OST ze "Zrodla" po tym co Clint Mansell zrobil z muzyka w "Requiem dla snu". Juz bez samego filmu muzyka mnie poruszyla i potrafilem ja sluchac cale dnie. Ale po filmie doszla jeszcze tresc obrazu i daje to wspanialy efekt.
A co do ulubionego utworu to cala plyta ale na czolo wybija sie "Tree of Life" :D
Aha, no wykonanie Kronosu i Mogwaiu tylko zwieksza efekt:)
A co do najlepszych soundtrackow to na pewno obok "Requiem dla snu" i "1492" jest na szczycie muzyki filmowej, ktora sklada sie z utworow jednego wykonawcy... No bo w sumie nie ma co porownywac z OST-ami "miasta aniolow" i "szkoly uwodzenia":)
Jak już człowiek przesłucha całą płytę to zauważyć można że przez prawie wszystkie utwory ciągnie się jeden motyw muzyczny :P Mimo to wykonany na tyle sposobów jest po prostu boski.
Dodać od siebie jedynie mogę że NAJLEPSZY bezkonkurencyjnie wg mnie jest track 9: "Death is the Road to Awe". Początek może wolny, ale w połowie przyspiesza i eskaluje. Ostatnia minuta wgniata w fotel jeszcze jak przypomnimy sobie finał filmu :)
to ze jeden motyw jest walkowany przez cala plyte to akurat nic zlego jesli dobrze jest zrobione:) podobne przyklady przeciez mamy w "requiem 4 a dream", gdzie jest jeden glowny motyw przewodni i kilka pobocznych jesli mozna tak to nazwac. No i jeszcze podobna sytuacje mamy w "bandycie", gdzie taniec eleny jest kilkakrotnie interpretowany za kazdym razem w sposob naprawde ciekawy:)
Co do najlepszego to ja nadal obstaje przy Tree of Life wlasnie szczegolnie po obejrzeniu filmu, bo wedlug mnie watek XVI wieczny jest najlepszy.
Fountain ma kilka motywów przewodnich, tylko, że jeden pojawia się najczęściej, a pozostałe są trochę na uboczu.
Jak panuje już tutaj taka licytacja na utwory, to gdybym miał wybierać ten naj, to chyba powiedziałbym, że "together we will live forever". Trochę inny od pozostałych, bardzo spokojny, na zakończenie (leciał przy napisach końcowych), który przypomina o filmie i wszystkich trzech wątkach. :)
Płytę z muzyką do "The Fountain", miałem jeszcze zanim zobaczyłem sam film jednak zwlekałem z wysłuchaniem... i słusznie. Clint Mansell podobnie jak w przypadku ścieżki dźwiękowej do "Requiem For a Dream", zrobił kawał dobrej roboty. Kolejne utwory idealnie odwzorowują klimat filmu. Kocham dźwięk wiolonczel a tego mi tam nie brakuje, przepięknie podkreślają podniosłość utworów.
Na uwagę zasługuje, pewna bliskość OST do "The Fountain" z muzyką Tool, świetny klimat pewnej psychozy, zagubienia a nawet schizofreni.
Tak już nie raz sobie mówię, Clint Mansell, Klaus Badelt i Hans Zimmer sprawiają, że muzyka filmowa to prawdziwa sztuka!
Kto mówił że soundtrack nie wgniata w fotel? Kawałek "Death is the Road to Awe" jest niesamowity! Rozkręca się powoli, ale ostatnia minuta miażdży nas bardziej niż symfoniczna wersja motywu przewodniego requiem(trailer lotr2). Aranżacja tego samego motywu w Tree of life również jest świetna, podobnie jak first snow czy finish it. Całośc zamyka niemniej świetny Together We Will Live Forever. Cały soundtrack jest super! Niestety nie oglądałem jeszcze filmu, ale sądząc po muzyce musi byc niesamowity.
Dobrze prawisz bracie! Clint Mansell - Tree Of Life jest piękne... a Death Is The Road To Awe jest wspaniałym utworem... najlepszym z całego OST smiałbym rzec!
Nie ma to jak dyskusja dyletantow nad muzyka.
Co drugi wymadrza sie podlug zasady "genialne, bo ja tak mowie".
Nie ma to jak obiektywizm ROTFL
Zenada... ale co mozecie zrobic ?
Soundtrack jest kieprawy z uwagi na banalna harmonie i powtarzanie wciaz 1 motywu. Ludzie, to jest prostacka muzyka. Naliczylem tam 3 funkcje akordowe: tonika, dominanta i (tylko czasem!) subdominanta. No nie...jestem naprawde zazenowany.
Czy naprawde tak latwo was "chwycic" muzyka ? (motoryczny rytm)
Dobrze wiedziec na przyszlosc, ghe ghe ! (nie bede sie musial zbytnio napocic).
Tanie efekciarstwo najwyrazniej w modzie. To leccie na Rubika !
Co do "Zlotych Globow":
Nawet jesli 1 motyw jest chwytliwy nie oznacza to, ze soundtrack "musi" dostac nagrode.
Jako CALOSC muzyka nie nadaje sie na nagrode, jest zbyt monotonna.
Nagradzane soundtracki zazwyczaj oferuja cala game emocji. I tyle.
Może i z punktu widzenia znawcy (bynajmniej rozumiem, że za takiego się uważasz) masz racje, ale dla mnie jako słuchacza muzyka jest świetna.
Każdy może mieć inne zdanie noxsphere, ja Twoje szanuję a Ty uszanuj nasze.
Ściągnęłam sobie specjalnie tą muzykę po obejrzeniu filmu i ten motyw przewodni, który się pojawia w każdym utworze powala mnie na kolana i to w każdym utworze inaczej. Uważam, że z tej muzyki idzie poczuć na własnej skórze emanujący z niej ból... Niesamowite.
Z muzyką do Źródła jest tak jak z samym filmem. Jednych całkowicie urzekła, dla drugich - tak jak dla Ciebie jest beznadziejna. Mi się film podobał niesamowicie, więc i muzyka wg mnie jest cudowna.
Trochę się dziwie wyrazowi twojej wypowiedzi, który jest niesamowicie absolutny - wg Ciebie muzyka jest kiepska i koniec. Wszyscy mają tak uważać, a jak ktoś myśli inaczej niż ty, to jest w błędzie. Nie obraź się, ale tak nie jest. Oboje mamy raję - ty krytykując soundtrack Fountain i ja zachwycając się nim, bo obaj mamy zupełnie inne gusta i trzeba to uszanować.
A tak z ciekawości spytam, które soundtracki są wg Ciebie godne polecenia??
Hello.
Oczywiscie, ze szanuje Wasze opinie.
Dla mnie naprawde nie ma roznicy, czy sluchacie tego czy innego OST.
Ja tylko OBIEKTYWNIE stwierdzam, ze muzyka jest to bardzo uboga. Naprawde. Z naciskiem na bardzo.
Co wiecej: nie jestem typowym przeciwnikiem tego filmu, Aronofsky'ego szanuje jak niewielu rezyserow. I to mial byc moj "film roku". Muzyke mialem juz wczesniej, wczoraj poszedlem na film.
Coz moge powiedziec. Muzyka w filmie dziala niesamowicie negatywnie dla sluchacza takiego jak ja. Bylem z innym muzykiem i tez nie mogl tego zniesc (nie wyczulalem go). To po prostu tortury przez 1:30 h meczyc kogos dwoma funkcjami harmonicznymi. Naprawde.
Co do filmu, to uwazam, ze jego przesadna symbolika zrobila z niego chyba "belkot".
Moje zdanie jest takie, ze ten film jest zbyt naiwny, doslowny i banalny aby go okreslic dzielem sztuki (tej "wysokiej"), oraz ze jest zbyt "artystyczny" jako kino rozrywkowe (kino nawet w tym przypadku to jednak rozrywka). Ot taki paradoks, bejbe (jak powiedzialby Austin Powers ;).
Po prostu jak ktos aspiruje do artyzmu takim filmem, to musi polec.
Doslownosc zabija ten film jako dzielo sztuki (ja wiem, ze nie wszystko tu jest doslowne, ale wiele kwestii, ktorymi to rez. posluzyl sie w osiagnieciu "celu" juz tak).
Zostawmy film, wrocmy do muzyki.
Waznym aspektem tego OST sa muzycy, ktorzy go nagrali.
W kregach "zawodowych" (ze tak to ujme) Kronos Quartet uchodzi za najlepszy kwartet na swiecie. I nie dlatego, ze nagrywa takim "beztalenciom" jak Mansell, tylko dlatego, ze sa slynni z niewiarygodnych wrecz wykonan muzyki wspolczesnej.
Potrafia tchnac zycie w kazdy dzwiek. Ich crescendo i diminuendo to niespotykana jakosc, ze o niebywalej PRECYZJI wykonania nie wspomne.
Zeby nie byc goloslownym, odsylam do ich wykonan chociazby I kwartetu smyczkowego
Krzysztofa Pendereckiego (ostatnio w Filharmonii Krakowskiej z dodatkiem ekranu, na ktorym
prezentowana byla partytura "na zywo" !), czy IIIego H. M. Goreckiego (swoja droga kompozytor ten pokazuje to, czego
nie byl w stanie wykazac Mansell (bo brak mu najwazniejszej rzeczy u kompozytora - RZEMIOSLA)). Kwartet III Goreckiego traktuje wlasnie o smierci (mowiac kolokwialnie) i napisany jest przez artyste ponad 70-letniego, ktory wiecej wie "o zyciu" niz pan Mansell (ktory pewnie teraz popija drinka na Hawajach - ot jego bol egzystencjalny z milionami na koncie ;).
Swoja droga - wystarczy spojrzec na "biografie" Mansella (jesli tak to mozna nazwac).
I od razu widac, ze to po prostu amator. Stad mozna zrozumiec jego sukces, ale i sukces (po co daleko szukac)
Rubika. Bo cos w tym jest, ze jak amator cos robi (Rubik to wlasnie idealny przyklad amatorszczyzny w pelnej krasie)
to amatorom sie podoba.
Tylko teraz pytanie, czy wam jest z tym dobrze ? Krol jest nagi, kochani. (w tym wypadku wasz krol - Clive)
Co do muzyki, ktorej ja slucham, po czesci masz (macie?) odpowiedz powyzej (dygresja o Kronos).
Gustuje tez w muzyce Pawla Szymanskiego (tej "na serio", a nie filmowej) i wielu innych "zagranicznych" od XVII w. do dzis.
Soundtrackow tez lubie posluchac (nie jestem ograniczony tylko do "muzyki wysokiej").
Konkrety ? Prosze bardzo, oto moje "typy":
Szeregowiec Ryan (co za instrumentacja John'a Williams'a, chyle czola. Szkoda tylko, ze jak slucham Brahmsa to wiem, ze to on instrumentowal, a jak Williamsa, to wiem ze to produkt, na ktory pracuje w Stanach kilkanascie osob. Jeden wymysla melodyjke, drugi sklad, trzeci instrumentuje itd. W przypadku Mansella pewnie bylo tak samo),
Lord Of War (tu macie przyklad ZROZNICOWANIA soundtracku!!)
Kingdom of Heaven (niestety nie kazdy track trzyma poziom...H.Gregson - Williams)
i moj zdecydowany faworyt: Passion of The Christ. To absolutny majstersztyk
jesli chodzi o orkiestre, klimat, zroznicowanie i rzemioslo (tutaj glownie w rytmice).
Pozdrawiam i zapewniam, ze moje wypowiedzi nie maja zlosliwego ani zarozumialego charakteru.
No co ja mam zrobic, ze jako kompozytor "zawodowiec" slysze po prostu wiecej ?
nara
Można to chyba podciągnąc pod "zboczenie zawodowe", nie? :D Właściwie to cie rozumiem (w każdym razie staram się) patrzysz na to bardziej pod względem technicznym, wkurzając się że facet nie mający talentu i umiejętności zarabia olbrzymie pieniądze, a ludziom się to jeszcze podoba ;) Ale czemu wszystko co złożone i dopracowane w każdym calu musi byc piekne, a to co proste słabe? Jest coś takiego jak sztuka nowoczesna - ktoś nabazgrze na sztaludze 3 kreski i odbije swoją dłoń i już mamy arcydzieło :D Takie jest życie . Mnie osobiście podoba się soundtrack z requiem i fountain Mansela dlatego że się wyróżnia od innej muzyki filmowej. Skoro tobie się niepodoba bo: męczy nas dwoma funkcjami harmonicznymi to trudno. Może dla mnie za dużo tych funkcji(chociaż w zasadzie nie wiem co to jest) powoduje że muzyka nie nadaje się do słuchania? Musisz to uszanowac i tyle. A swoją drogą moim osobistym faworytem w kwestii muzyki filmowej jest Klaus Badelt (piraci z karaibów :D)
"No co ja mam zrobic, ze jako kompozytor "zawodowiec" slysze po prostu wiecej ?" Przestać podbudowywać siebie udowadnianem innym, że wiesz więcej. Na kilometr śmierdzi twój żal do tego człowieka, że osiągnął coś, co jest twoim marzeniem. A poza tym, jako kompozytor"zarwodowiec" powinieneś się móc czymś pochwalić. Chyba,że ... Zajmuję się muzyką już osiem lat. Gram na gitarze. Na szczęście potrafiłem już wyrosnąć z tej głupiej zawiści i tych kompleksów. Co więcej potrafiłęm dorosnąć do faktu, że nie technika najważniejsza. Sam potrafię beż ładu szargać struny bez ładu przez spory czas drąc sie do mikrofonu zaciekawiając widza. Ciągnięcie jednej melodii wciąż, nie ważne jak prosta byłaby, i wciąż budowania nią napięcia i zaskakiwanie słuchacza to cel. Mansell zrobił to świetnie. Podobnie jak w Requiem Dla Snu. Tam też nie potrafiłem wyjść z osłupienia. Tyle, ze tam muzyka uderzała. Teraz ukaja, uświadamia o bliskości końca, pomaga się z nim pogodzić. Klimat. To się uzyskuje, poprzez prostą melodię, zmienianą i rozbudowywaną. I ja poczułem ten klimat. Nie ważne jak prosty. Nie ważne na ilu akordach grał Cobain, nie ważne jak prosto śpiewa Steven Tylor, ważne że robią to duszą. Czy muzyka jest teorią ? Jeśli tak uważasz, to sory stary ale nie dla Ciebie ten interes. Zrezygnuj za wczasu, póki jest czas do odwrotu. Szanuje innych zdanie. Pod warunkiem, że inni szanują moje. Tobie szacunek się nie należy. Dorośnij w końcu pseudo'zawodowcu'. Nara. No i nie przekonałeś mnie do siebie, a artysta powinien to potrafić.
I właśnie dlatego amatorzy, samouki tworzą muzycznie najciekawsze rzeczy. Z prostego powodu - brakuje im zawodowego zwapnienia i dzięki temu potrafią z prostych elementów, powtarzających się motywów zrobić coś co ma duszę. Nie mają w głowie wyuczonych w szkole schematów dźwiękowych i potrafią wyjść poza swój snobizm. Koleś jeśli uważasz, że dla muzyka najważniejsze jest rzemiosło, no to ja nie wiem, gdzie ty się muzyki uczyłeś. Jedyne miejsce dla ciebie to loża szyderców obok tych dwóch dziadków z Muppetów, na pewno nie muzyka.
I co kogo obchodzi jakieś crescendo i diminuendo, czy to, że ktoś (99% społeczeństwa) nie zna tych określeń oznacza, że nie słyszy więcej...
Mansell pewnie właśnie tworzy kolejny motyw filmowy, na którym ładnie zarobi, a ty możesz dalej ze swoim wyszukanym towarzystwem pluć jadem na forach.
"Nie ma to jak dyskusja dyletantow nad muzyka.
Co drugi wymadrza sie podlug zasady "genialne, bo ja tak mowie".
Nie ma to jak obiektywizm ROTFL"
Nie ma to jak ktos bierze sie za ocenianie czlowieka, ktory osiagnal wiecej niz on sam... Mozliwe ze napisales cudowniejsze utwory niz Chopin, Mansell czy Ozzy Osbourne (specjalnie takie zestawienie bo sam napisales ze nie jestes ograniczony do jednej muzyki), ale jedno ich na pewno rozni od Ciebie... Oni zostali zauwazeni i wylansowani na gwiazdy... Ty nie... Mozesz krytykowac w sposob jaki to robisz, czyli wyrzucajac z siebie wiele niezrozumialych dla laikow slow... Tylko po co to robisz? Jestes niezrozumialy dla innych przez co niewiarygodny... Jedynie co mozna powiedziec to: "O! Ten gosc zna mnostwo madrych slow z muzyki. Tylko co one znacza?" i ida sobie dalej. Clint Mansell razem z Kronos Kwartetem i Mogwaiem (jakbys zapomnial ze oni tez tam grali)stworzyli niesqamowity nastroj tego filmu. Nastroj ktorego nie mozna porownac do zadnego innego. A co dla Ciebie w tym wszystkim bylo wazne? To ze jest jeden motyw przez caly film i to ze film jest banalny dla Ciebie.
Przypominasz mi takiego jednego mojego znajomego, ktory kiedys byl ministrantem i to dosc zaangazowanym w to wszystko. Teraz jak jest na mszy sw. to co widzi? Tylko to ze ktos zle czyta, ma zle akcenty, glos nie taki i falszuje spiewajac. Wlasnie takim kims sie stales, ktory juz nie widzi uczuc jakie ma ze soba niesc film i muzyka tylko widzi wylacznie technike i inne wielkie BZDURY, ktore dopiero odpowiednio zlozone niosa ze soba cos co nas porusza... Wiec albo ujawnij sie ze swoimi poruszajacymi dzielami, albo przestan krytykowac ludzi, ktorzy potrafia to robic i maja za to kase ktorej Ty im zazdroscisz...
No to jazda z tym koksem.
Dlugo mnie tu nie bylo, bo (w co i tak nie uwierzycie rotfl) mam duzo pracy nad muzyka.
Teraz postaram sie finalnie zakonczyc moj udzial w dyskusji
(otworzcie szampany, teraz nikt juz nie bedzie sie "wymadrzal"
i mowil co jest dobre, a co zle.
Sami sobie powiecie nawzajem i bedzie "wporzo").
Jak widac sprawdza sie moja teoria: wiarygodnym w internecie
jest sie tylko wtedy, gdy spelnia sie wymogi ogolu. Tylko wtedy, gdy wyraza sie "modyfikacje zdania ogolu" !
Przykre to, ale prawdziwe, wiec wole juz sobie tylko muzyke pisac
niz sie klocic (zwyczajnie - szkoda mi czasu).
Nieslusznie powiedzialem A (ponioslo mnie, swiata i tak nie da sie zmienic na lepsze), to powiem i B.
Widze tez, ze rozpoczeliscie juz publiczny lincz na mojej osobie.
Bardzo mi milo, tym wieksza wasza porazka i smiesznosc.
Oczywiscie nie dla was.
"Jedziemy":
Pacjent 1 - korios.
spoko, masz troche racji z tym "zboczeniem zawodowym",
ale niestety nie wszystko na tym swiecie
jest tylko czarne i tylko biale.
To, ze jestem "kompozytorem" nie znaczy, ze juz jestem "zboczony zawodowo".
Jesli jednak tak, to:
- trenerzy, ktorzy byli sportowcami w przeszlosci sa zboczeni zawodowo
i nie potrafia ocenic kto dobrze np. gra w pilke (zatem najlepszy trener to trener "z ulicy", kazdy amator posrod nas).
- lekarze sa zboczeni zawodowo i nie potrafia obiektywnie ocenic
czy student w dobrym miejscu tnie skalpelem, czy tez wlasnie za chwile spowoduje tragedie
- zawodowy rezyser filmowy nie moze byc jurorem w konkursie amatorskich filmow, bo jest "zboczony zawodowo" i nie umie docenic "geniuszu" amatorow
- zawodowy kucharz i dietetyk nie moze powiedziec, ze McDonald's to syf, bo nie ma tylu klientow i jego produkty nie sa az tak "smaczne",
a w ogole to "na pewno zazdrosci kasy"
No wlasnie. I tu wypada tylko w miare cicho sie zasmiac,
zeby Cie nie urazic.
Coz, takie mamy czasy, "piep**enia glupot".
Pacjent 2 - scrow
Tutaj mamy bardzo ciezki przypadek oskarzania innych o swoje cechy. Typowe dla zakompleksionych (a! zapomnialem, to ja jestem "ten zly i zakompleksiony" :)
Jestes tragicznie smieszny (paradoks), piszesz ze zajmujesz sie muzyka "juz 8 lat".
Stary, rozwaliles mnie na lopatki. Nie zebym sie chcial licytowac, ale ja zajmuje sie profesjonalnie muzyka od lat pietnastu, a mam dopiero 22.
Poczawszy od 7ego roku zycia, przez cala szkole podstawowa, srednia i teraz na studiach kompozytorskich pracuje na cos, czego nawet nie mozecie ogarnac (taki jest wniosek po czytaniu waszych postow),
nie mozecie zrozumiec jak daleka jest w sztuce droga do profesjonalizmu. Malo tego ! Wasze wypowiedzi wskazuja,
ze wy nawet nie wiecie co to jest ten profesjonalizm w muzyce i w czym sie objawia!
Wy nawet nie wiecie, ze takie cos istnieje ! Ze jak nazywam Mansella amatorem, to nie doslownie uwazam, ze nawet nie wie co to nuta i pauza !
Ja go nazywam amatorem z uwagi na inne, bardziej doglebne czynniki muzyczne, takie ktorych nazewnictwa nawet nie przytocze,
bo znowu mnie wyklniecie, ze sie wymadrzam..
Odjelo mi mowe, jestem w ciezkim szoku.
Chyba rozjechalismy sie w rozumieniu slowa amator-profesjonalista.
Mowisz, ze powinienem dac sobie spokoj z muzyka ?
I argumentujesz to tak, ze wadą mojego dzialania artystycznego mialoby byc, o zgrozo !, uzywanie mozgu, czynnika intelektualnego ?
A jak myslisz Mansell zrobil ten OST ? Pewnie 100% "na czuja" ?
Ludzie, mnie juz nie jest do smiechu jak to czytam...
Gwozdz do twej "trumny":
"No i nie przekonałeś mnie do siebie, a artysta powinien to potrafić."
To demagogia - wypowiedzi na forum nie sa wypowiedziami artystycznymi,
wiec nie jestem tu teraz "artysta" i nie masz prawa oceniac mojego "artyzmu" podług nich !
ech...
Pacjent 3 - pocoz
Twoje pierwsze zdanie zabija cie i nic ci juz nie jest w stanie pomoc:
"I właśnie dlatego amatorzy, samouki tworzą muzycznie najciekawsze rzeczy."
:::Proba reanimacji:::: Bach, Mozart, Beethoven, Brahms, Chopin, Mahler, R. Strauss, Debussy, Bartok, Schoenberg itd. do dzisiaj...
No tak, nie znacie muzyki "wysokiej".
Podaje zatem przyklad zawodowcow w muzyce filmowej:
John Williams
Pawel Szymanski
Wojciech Kilar
Zgon pacjenta.
Pacjent 4 - powyzej
"Oni zostali zauwazeni i wylansowani na gwiazdy....ty nie...".
Czyli teraz wyznacznikiem wiedzy, talentu i wartosci jest pieniadz, bycie gwiazda, ilosc sprzedanych plyt ?
Wedlug takiej teorii Britney Spears jest jednym z najlepszych muzykow w historii muzyki (ilosc sprzedanych plyt jako dowod talentu), a juz na pewno OBIEKTYWNIE musi byc lepsza od Mansella (ma wiecej fanow).
Jedyne co mozecie zrobic to bic sie z jej fanami o to, kto robi "fajniejsze" melodie.
Ludzie zastanowcie sie wedlug jakich KRYTERIOW oceniacie muzyke, kompozytorow, innych.
Ja oceniam na podstawie WIEDZY w konkretnej DZIEDZINIE, no prosze nie mowcie mi, ze czegos nie wiem jak to wiem o wiele bardziej
i glebiej niz wy !
A sprawa odczuwnia "klimatu" muzyki ?
A kiedy ja powiedzialem, ze wam zabraniam tak czuc te muzyke ?
Ja ja SKRYTYKOWALEM podajac rzeczowe ARGUMENTY.
Nie oceniajcie tez mojej muzyki (ze niby bez uczuc, moj Boze...),
jak jej nie slyszeliscie, bo to juz jest kompletny absurd.
Nie pokaze wam mojej muzyki chocby dlatego,
ze jestescie juz do mnie uprzedzeni, a wiec do mojej tworczosci rowniez.
Temat zamkniety.
Najlepsze jest to, ze kiedys mozecie kupic moja plyte
z muzyka do filmu nawet nie wiedzac, ze ten co tak "pieknie" zaczarowal melodią to ten sam "k****"...
A moze taki Mansell tez kiedys sie wypowiedzial o muzyce i narazil sie na nienawisc innych "fanow" ? Ech...
"nie no przeciez powiedzialem, ze on jest amatorem".
I oczywiscie jednym bije od was najbardziej: skoro wiekszosc jest amatorami w muzyce, to co trzeba zrobic z tymi, ktorzy "sie znaja" ?
No oczywiscie "u*ebac" ! Jednostki nalezy stracic,
liczy sie dobro ogolu, nie ?
Widac wiele uniwerslanych prawd filozoficznych, ktore porusza wielu rezyserow, jest dla was aktualnych tylko w filmie.
Zero wnioskow na zycie !
Zachowujecie sie dokladnie jak wladze w komunizmie,
gdzie pietnowalo sie wszystko co wykraczalo poza norme.
Ja swoimi wypowiedziami wkroczylem poza sfere waszego "bezpieczenstwa" (czyli zaingerowalem w wasz system wartosciowania muzyki),
no i mamy, to co mamy.
Powiem wam cos na koniec: jak juz ludzkosc WYTĘPI wszystkie autorytety
w kazdej dziedzinie, to bedzie naprawde kiepsko...
Ale pozostajac przy muzyce, jesli nie bedzie "ZAWODOWCOW",
ktorzy moga cos obiektywnie ocenic, jak udowodnicie koledze/kolezance, ze disco polo jest czysto muzycznie "gorsze" od rocka progresywnego
czy np. jazzu?
Wedlug jakich kryteriow ?
Wedlug : "fajne", "fajniesze", "smutne", "weselsze",
"bardziej klimatyczne", "wiocha" ?
Kontynuujcie lincz mej osoby, ale juz beze mnie. "Ja wychodze".
Ot, typowe polaczkowstwo wylazi. 'Zajmuje sie profesjonalnie muzyka 15 lat a mam dopiero 22'. No niezle pewnie utwory komponowales jak miales 7 lat! Swoja droga zdaje sie nie rozumiesz co to znaczy 'profesjonalnie'. Znaczy to dokladnie 'zawodowo' - kiedy jest to twoj zawod.
Powyzsze wynurzenia to niestety typowe pohukiwania studenciaka ktoremu wydaje sie ze wszystkie rozumy pozjadal. Objetosc wypowiedzi swiadczy o tym dobitnie. Znam to ze swojego poletka.
Panowie z Kronos Quartet ktorych podobno cenisz maja najwyrazniej odmienne zdanie o panu Mansellu, przemysl to sobie.
Ja zawodowo zajmuje sie nieco innymi rzeczami ale nie wydaje mi sie ze proste jest zle. Lubie Williamsa, Kilara - a i owszem - ale podoba mi sie tez muzyka z 'The Fountain'. Znajcie umiar, Mocium Panie.
noxsphere - PACJENCIE (oczywiście nr 1 , numer 2 jest zbyt obraźliwy dla tak wybitnego kompozytora...) zanim wyjaśnie co miałem do powiedzenia w moim poprzednim poście zachacze o ogólny wygląd twojej wypowiedzi - więc tak: pacjent nr1.
No wlasnie. I tu wypada tylko w miare cicho sie zasmiac,
zeby Cie nie urazic.
Coz, takie mamy czasy, "piep**enia glupot".
Naprawde nie musisz cicho się śmiach możesz rechotać wniebogłosy, nie urazisz mnie tym co najwyżej rozbawisz. Natomiast samo to, że zwracasz się do nas per PACJENT obraziło mnie (i innych). Do tego jeszcze to "piep**enie głupot". Doprawdy wykazałeś się wysoką kulturą osobistą i pokazałeś że nie jesteś dojżalszy od przeciętnego PACJENTA wystającego pod klatką i świecącego paskami przy nowym sportowym wdzianku.
Mój post nie miał charakteru obraźliwego, a termin (potoczny) zboczenie zawodowe nie oznacza tego samego co zboczeniec (widocznie tak zawładnęła tobą muzyka, że nie jesteś w stanie rozróżnić). Poradze ci coś: nie bierz wszystkiego na poważnie, będziesz miał łatwiej w życiu. Nikt cie nie linczował - tylko podawał swoje "za i przeciw" (jedne bardziej rzeczowe drugie mniej - nie mnie to ceniać). A ty zapewne oczekiwałeś, że każdy przyzna ci racje, schowa się pod biurkiem i popłacze się jednocześnie myśląc nad twoimi super rzeczowymi argumentami. Tak niestety nie jest i nie na tym polega dyskusja. Rzeczywiście powiedziałeś coś konkretnego. Ale rzucając nieznanymi terminami nieznanymi dla kogoś kto nie jest kompozytorem jak ty. Gdybyś chociaż spróbował wyjaśnić co to są funkcje harmoniczne, może przyznałbym ci racje. Ale ty widząc że nikt się z toba nie zgadza potraktowałeś nas jak debili którzy nie mają o niczym pojęcia. Gratuluje takiego podejścia. Napisze jeszcze że twoje argumenty na temat "zboczenia zawodowego" nie trzymają się kupy:
- trenerzy, ktorzy byli sportowcami w przeszlosci sa zboczeni zawodowo
i nie potrafia ocenic kto dobrze np. gra w pilke (zatem najlepszy trener to trener "z ulicy", kazdy amator posrod nas). - jedyny dobry przykład - chciałbym zaznaczyć jednak że napisałem tam CHYBA i na końcu dałem stosowną emote która bez powodu się tam nie pojawiła, jak mówiłem nie bierz wszystkiego na poważnie.
- lekarze sa zboczeni zawodowo i nie potrafia obiektywnie ocenic
czy student w dobrym miejscu tnie skalpelem, czy tez wlasnie za chwile spowoduje tragedie - lekarz wykonuje w ten sposób swoją pracę co to za argument?
- zawodowy rezyser filmowy nie moze byc jurorem w konkursie amatorskich filmow, bo jest "zboczony zawodowo" i nie umie docenic "geniuszu" amatorow - jak wyżej
- zawodowy kucharz i dietetyk nie moze powiedziec, ze McDonald's to syf, bo nie ma tylu klientow i jego produkty nie sa az tak "smaczne", - i tak samo - to jego praca, a nie "zboczenie zawodowe" ...
Tak więc rozpisałeś się i kompletnie nic z tego nie wynikło.
Kontynuujcie lincz mej osoby, ale juz beze mnie. "Ja wychodze".
Pozostaje napisać : "run Forrest run!" - może jak wcześniej potraktujesz to na tyle poważnie że uciekniesz - i więcej tu nie wrócisz. Pozdrawiam wszystkich "dyletantów, ignorantów i tych którym słon na ucho nadepnął" ;)
ja soundtrack także oceniam na 10/10. Dla mnie jest genialny, poruszający, nastrojowy, istne arcydzieło!! Filmu chyba w kinie nie zobaczę bo mieszkam w małym miasteczku a sądząc po ilości kopii to ich tu nie będzie... Ale cóż, muzyka zachęciła mnie do oczekiwania na wydanie DVD:)
Podsumowując: ten soundtrack pieści uszy...
ja soundtrack także oceniam na 10/10. Dla mnie jest genialny, poruszający, nastrojowy, istne arcydzieło!! Filmu chyba w kinie nie zobaczę bo mieszkam w małym miasteczku a sądząc po ilości kopii to ich tu nie będzie... Ale cóż, muzyka zachęciła mnie do oczekiwania na wydanie DVD:)
Podsumowując: ten soundtrack pieści uszy...
Soundtrack z "The Fountain" jest bardzo dobry 9/10 . Mimo że każdy z utworów jest prowadzony bardzo podobnie to ja słuchając tej muzyki nigdy nie zamulałem jakoś szczególnie. Owszem, Clint jest bardzo nierównym kompozytorem ma na swoim koncie wybitne dzieła jak i totalne kicze. Nie rozumiem braku nominacji do Oscara za muzykę , ale jak wiemy akademia staje się toto lotkiem , na co wypadnie to ma statuetkę.
Moje ulubione utwory z filmu to "The Last Man" i "Death is the Road to Awe" (szczególnie wybuchowy koniec) za nim jest "Together We Will Live Forever" i "Tree of Life".
Soundtrack z "The Fountain" jest jednym z tych, które przeżywam całym sobą. Przeglądnąłem trochę ten temat i muszę powiedzieć Panu noxsphere, że naprawdę nie posiadam aż takiej wiedzy, żeby określić z ilu funckji akordowych składa się muzyka. Nie wiem czy z trzech, pięciu czy ośmiu... ważne jest dla mnie to, że gdy słucham np. utworu "Death is the Road to Awe" z jego ekspresyjnym finałem to czuję, że po prostu rozrywa mnie na kawałki.
Myślę, że muzyka z "źródła" spodoba się w większości ludziom wrażliwym.
Pozdrawiam! :)
Właśnie wróciłem z kina i moge powiedzieć jedno: jestem zahipnotyzowany zarówno obrazem, jak i muzyką "The Fountain". Twórcy muzyki wyczuli i zarazem nadali temu obrazowi niesamowity klimat! Jedno z drugim tworzy niesamowitą sztukę, która porusza dogłębnie! Przynajmniej mnie poruszyła, bo kumpel obok spał:( Różne są gusta, oczekiwania i okoliczności w jakich się film ogląda.
Czekam teraz z niecierpliwością aż film ukaże się na DVD (pewnie maj, albo czerwiec), bo musze to przeżyć jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz... A jutro lece po soundtrack:)
Jak zapowiedziałem, tak zrobiłem. Załatwiłem OST-a z "The Fountain" i codziennie wałkuje go po kilka razy:) Jest niesamowity i hipnotyczny. Jestem oczarowany:)