jaki oglądałem życiu. To jakby "Requiem dla snu" do kwadratu i "PI" do sześcianu. Przeciwnicy tego filmu to jacyś podludzie chyba.
Ohoho.. Przecież każdy z tych trzech filmów jest mocno różny, a najmniej do nich przystaje właśnie Źródło. To jakby porównywać samolot, pociąg i rzeźbę. Mnie film troszkę poruszył, to fakt. Ale po 10 minutach pomyślałem, że był i pretensjonalny, i przerysowany, i tak naprawdę nic nowego nie powiedział, bo takie wnioski o wieczności i śmierci z nią związanej, to ja sam mógłbym skleć przy głębszym pomyślunku.