Wszędzie wokoło tylko po nim jeżdżą: "nudny jak flaki z olejem". 
Czy to tak trudno rozumieć, że ten film nie jest prosty, łatwy i przyjemny? Jak się chcesz człowieku, rozerwać, to sobie obejrzyj Jackass na MTV, czy inne tego typu "intelektualne" rozrywki. 
Nie zawsze ma się ochotę na oglądanie takich filmów, które dają do myślenia, po których wstaniesz z fotela i przyznasz reżyserowi: 
"Tak, facet, masz rację, życie jest cholernie ciężkie i czasami pomimo tego, że dajemy z siebie wszystko, to i tak los odwraca się do nas plecami" 
 
Film bardzo do mnie przemówił i przyznam się nawet, że uroniłam łezkę na końcu ;) 
Skłaniał widza do myślenia, tuż po filmie i w jego trakcie. 
 
Denerwuje mnie bardzo fakt, że ludzie porównują ten film do Requiem Dla Snu. Bo ten sam reżyser, tak? Bo Requiem się bardziej podobał? 
Luuudzie, wrzućcie na luz, przecież to tak, jakby porównywać M jak Miłość i Plebanię. Wiadomo, że są widzowie, którzy obejrzawszy jeden film nie będą chcieli do siebie dopuścić myśli, ze jest jakiś lepszy od tego obejrzanego, a znajdą się też na szczęście tacy, którzy będą otwarci na nowe gatunki... 
I podejdą do tego z dystansem, nieoczekując sequelu do Requiem... 
Źródło - Requiem = DWA RÓŻNE FILMY, zapamiętajcie, zanim podejmiecie próbę obejrzenia :)