i oczekiwac by adresat JAKOS je ze soba powiazal. Chyba, ze sztuka ma nigdy nie dojrzec do rozmiarow duzego "S". Zreszta osobiscie inaczej pojmuje kino refleksyjne: mniej udziwnien formy a wiecej tresci dajacej impuls do kontemplacji. 
No i tak zupelnie to nie moglem sie zidentyfikowac do konca z glownym bohaterem. Wiem, ze przezywal horror ale chyba zbyt instrumentalnie traktowal partnerke za wszelka cece chcac ja MIEC NA ZAWSZE, bo inaczej to wlasnie jego zycie legneloby w gruzach. To na pewno straszna rzecz tracic bliskiego ale mozna godnie towarzyszyc mu do ostatnich dni zycia.
można. Chyba że się jest o krok od odkrycia, o włos, na ostatnim etapie, w ostatnim rozdziale. Odkrycia, które pozwoli zachowac swoją ukochaną na zawsze. Myślac w ten sposón zrozumiesz bohatera filmu. Ja rozumiem. 
pzdr.
Dlaczego uważasz, że film, który ma prostą formę i treść może być nazwany sztuką przez duże 'S'? (dobrze, że zaznaczyłeś, że to Twoje zdanie ;)) 
Ja uważam inaczej. W "Źródle" istotną rolę odgrywa właśnie 'rzucenie paru obrazów', kilka słów... po to, żeby skłonić widza do refleksji. Nie zawsze wszytsko podane jest na tacy. Film ten ma pomóc nam odnaleźć prawdę o sensie miłości, życia i śmierci. Mamy sami ją odkryc tak jak bohater stworzony przez reżysera. Sposób w jaki my pojmujemy tą prawdę jest zależny tylko i wyłącznie od nas. 
Spotkałam się z opiniami wielu ludzi, przez których film nie został zrozumiany. Ale trzeba go rozpatrywać pod innym kątem. Nie tej jednej prostej fabuły, o tym, że ukochany szuka leku, żeby ocalić swoją ukochaną. Trzeba skupić się na symbolice. I na przede wszytskim na filozofii!