Źródło

The Fountain
2006
7,3 91 tys. ocen
7,3 10 1 91497
6,3 30 krytyków
Źródło
powrót do forum filmu Źródło

Aronofsky najpierw poprzez Requiem dla snu, a następnie poprzez Źródło pokazał, że tą rzadką umiejętność opanował do perfekcji.
W odróżnieniu od skomplikowanego i ciężkiego w odbiorze debiutanckiego Pi, dwa następne filmy Darrena opowiadają o rzeczach stosunkowo prostych. Requiem pokazuje w jaki sposób ludzie sami sobie odbierają wolność pakując się w uzależnienia i do czego może to prowadzić. Proste jak w pysk strzelił, do tego "normalna" konstrukcja nie utrudnia widzowi zrozumienia filmu. Przesłanie proste i czytelne, ale już sposób, w jaki Aronofsky przedstawia tą historię daleki jest od banału.

W Źródle reżyser poszedł jeszcze dalej. Historię opowiadającą po prostu o tym, że ucieczka przed śmiercią nie ma sensu, a jedynym "cudownym eliksirem" zapewniającym życie wieczne jest właśnie śmierć, ubrał w tak wyszukane szaty, że oglądając ten film ma się wrażenie, jakby odkrywało się jakieś niesamowite, nieodkryte dotychczas prawdy.
Niektórzy zarzucają The Fountain, że rozbicie akcji na 3 okresy jest niepotrzebnym udziwnieniem, pozornym komplikowaniem konstrukcji filmu, że wrzucanie do jednego worka symboli kilku religii oraz emanowanie zbytnim przepychem wizualnym tworzy efekt przerostu formy nad treścią.
A ja im na to, że w Źródle forma jest idealnym uzupełnieniem treści. Darren stosując wyszukaną formę uciekł od banalnych kazań i łopatologii stosowanej, w które film o takiej tematyce bez "zbytnich udziwnień" i "zbędnego emanowania przepychem wizualnym" mógł bardzo łatwo się zmienić.
Przy okazji zrobił to w takim stylu, że towarzyszące seansowi wrażenia estetyczne pozwalają mi zakwalifikować ten film jako jeden z najpiękniejszych, jakie w życiu widziałem.

Żeby było ciekawiej, do The Fountain celowo podszedłem "z marszu", bez wcześniejszego czytania o czym ten film jest, bez oglądania trailerów. W wyniku tego przez cały film byłem przekonany, że Tom podróżujący w przestrzeni kosmicznej zamknięty w "bańce" to projekcja jaźni, duszy doktora, która stopniowo odkrywa i akceptuje prawdę na temat śmierci (w samym filmie nie pada ani słowo na temat tego, czym jest Tom lewitujący ku umierającej gwieździe). Dopiero po obejrzeniu filmu dowiedziałem się, że oprócz opowieści książkowej z 1500 roku oraz wątku współczesnego, w Źródle jest jeszcze trzecia płaszczyzna czasowa. Czyli jeden z głównych wątków zrozumiałem zupełnie inaczej, niż założył to sobie Aronofsky. Ale czy zniekształciło to mój odbiór przesłania filmu ? Nie. To również świadczy o wielkiej klasie reżysera.