Nie wchodziłam na swoje konto filmweb od bardzo dawna, ale zalogowałam się, żeby dodać tutaj temat.
Film pod względem warstwy wizualnej jest dobry. Podoba mi się wątek współczesny, o tym z przyszłości wiem niewiele, gdyż obejrzałam dopiero 38 minut filmu.
Jednak wątek z przeszłości to kompletna porażka. Jakim cudem inkwizytor chciałby pokonać królową Izabelę? Jeśli chodzi o Izabelę Kastylijską, to ona powołała do życia inkwizycję hiszpańską. Jeśli chodzi o Izabelę Portugalską (a raczej nie, gdyż prawdopodobny pierwowzór głównego bohatera zmarł na długo przed jej koronacją) - taki wątek również nie miałby sensu. W dodatku nikt z Europy nie chciałby jej "ścinać głowy" za zabicie inkwizytora, gdyż inkwizycja w Hiszpanii była podległa głównie władcy. Owszem, wyprawa po źródło wiecznej młodości miała miejsce naprawdę, ale żaden inkwizytor nie próbowałby zgładzić królowej.
Jest to tylko metafora, chodzi o to ze cos co stworzyla królowa samą ją zabilo... generalnie wlasnie wątek średniowiecza podobał mi się najbardziej, cudowny film
Rozumiem, że to metafora, ale czy nie da się zrobić dobrej metafory zachowując jakiekolwiek logiczne zasady? Konkwistador u Azteków (bo wizualnie ten mężczyzna na piramidzie przypominał Montezumę, ale nie wiem, kim był) i Izabela Kastylijska w tym samym czasie? Np. w filmie Młyn i krzyż wszystko się zgadzało, zarówno z obrazem (mam jego reprodukcję w domu), jak i sytuacją polityczną ówczesnych Niderlandów, a metaforami był on wręcz naszpikowany
Owszem, wizualnie film był ładny. Tak ładny, że przymknęłabym oko. Ale ten złowrogi inkwizytor po prostu mnie dobił.
I nadal uważam, że wątek "z przyszłości" był pozbawiony sensu.
Moim zdaniem inkwizytor został wprowadzony do filmu po to, żeby robić za równoważnie raka w historii w teraźniejszości - Izabelę z przeszłości chciał zabić inkwizytor i był coraz bliżej (tzn zajęte ziemię przez inkwizycję), a w teraźniejszości był to rak (z którym Tom się ścigał z wynalezieniem leku), więc w obu tych liniach czasowych Tom miał swojego arcywroga - dlatego chyba nie silono się na poprawność historyczną (zresztą to nie był w żadnym wypadku film historyczny, tylko raczej "religijny" (a właściwie "duchowy"). Zresztą nie wiem po co szukać realizmu w filmie, w którym człowiek leci w ogromnej kuli z drzewem w kierunku umierającej mgławicy, żeby uzyskać nieśmiertelność :D