Źródło

The Fountain
2006
7,3 92 tys. ocen
7,3 10 1 91505
6,3 30 krytyków
Źródło
powrót do forum filmu Źródło

Tak sobie czytam wypowiedzi niektórych, recenzje filmu etc. Nie wytrzymałem:)

Możecie sobie mówić o ciepłym blasku kominka. O tym że jest prawie cukierkowo. Oczywiście. Zwłaszcza przy takich scenach jak święta inkwizycja, rzeczywiście- od razu przypomina mi się domowe zacisze, ciepła herbatka i bajeczki do poduszki. :>

Żeby mówić o śmierci nie potrzeba kubrickowego brudu. Śmierć nie musi następować w brudnej uliczce pośród śmieci, nie trzeba wcale dostać kijem w głowę czy być postrzelonym w wietnamie i wylądowac głową w latrynie.

Podczas żadnego, ale to absolutnie żadnego innego filomy (no dobra, przepraszam, jeszcze jest requiem for a dream) nie odczułem tak mocno śmierci.

Jako osoba, która zagadnieniami estetyki zajmuje się na codzień, powiem jedno. Badacze kultury dostrzegli coś takiego jak tzw. "anestezja"- mechanizm obronny, który pozwala nam funkcjonować normalnie w świecie, w którym bezustannie atakują nas bodźce zmysłowe. Po prostu tego nie czujemy, nie dostrzegamy. Stąd też coraz mocniejsze terapie szokowe w stylu Piły, które wyrywają nas ze "śpiączki".

The Fountain to pierwszy PIĘKNY film, przy którym autentycznie pociekły mi łzy. Normalnie sobie na to nie pozwalam, bo któż to widział faceta oglądasjącego film z chusteczką w ręce. Tu nie wytrzymałem. I oto, co mnie najbardziej przykuło- film nie jest wcale pozbawiony brudu, ale w przeważającej części na tyle oniryczny, że wszystko istotnie spowija jakaś łagodząca poświata. Wizualnie łagodząca, bo wcale nie zmniejszająca bólu.

Narzekanie na "brak brudu" (a spotkałem się z tym często) w tym filmie to tak jakby powiedzieć komuś, kogo najbliższa osoba odeszła spokojnie we śnie, że cierpiał mniej niż ten, kogo bliski zmarł w wypadku zmiażdżony przez ciężarówkę.

pomine na razie wyraźne wpływy wschodnich filozofii w filmie, choć mają dla tego tematu spore znaczenie. I to też przez nie wszystko wydaje się być "łagodne".

Gorąco pozdrawiam wszystkich, którzy woleliby żeby Izzy zginęła we własnych fekaliach, najlepiej jeszcze podcięła sobie żyły i wyłupiła oczy. Życzę wam powodzenia w życiu. Mnie wystarczy wyschnięte nasiono, które Tom trzyma w ręce.

i jeszcze jedno- jeżeli według kogoś film jest pustym opakowaniem- a sporo jest takich osób- dwie prośby: obejrzyjcie go jeszcze raz. Albo zróbcie lepiej. Będę pierwszym, który zgotuje wam owację na stojąco.

p.s. tak, uwielbiam filmy Aronofsky'ego:)

ocenił(a) film na 10
sedahypnos

Zgadzam się całkowicie z tym co napisałeś. Rzeczywiście, większość przesadza mówiąc o tym filmie jako o zbiorze pustych obrazków, przeroście formy nad treścią. Niektórzy nie zrozumieli "Źródła", innym po prostu się nie spodobał, mogę to zrozumieć. Ale najbardziej nie rozumiem, dlaczego "Requiem for a dream", film pełen brudalności i (bądź co bądź) łatwy do zrozumienia zdobył takie uznanie wśród widzów i krytyków, natomiast "Źródło", jeden z najwspanilszych filmów w historii, jest oceniany jako "wypadek przy pracy genialnego reżysera". Myślę, że Aronofsky na tyle zna siebie, iż wiedział co robi i co chce pokazać. Wiedział też z pewnością, że film ten wzbudzi mieszane uczucia, a mimo to go stworzył. Wypadek przy pracy?

"Źródło" wstrząsa. "Źródło" wstrząsa, mimo że brak w nim scen tak brutalnych jak w "Requiem for a dream". "Requiem..." zmusza nas do działania, ale historie podobne to tej opowiedzianej w filmie zdarzają się bardzo rzadko. "Źródło" jest natomiast boleśnie prawdziwe, bo kto z nas nie kocha? Kogo z nas nie czeka śmierć?

Przesłaniem "Źródła" nie jest zdanie: "Każdego z nas czeka śmierć" (jeśliby tak było, to po co robić o tym cały film?). Warto zadać sobie pytanie: "A co ja bym zrobił dla miłości mojego życia"? Wszystko, oczywiście. Tomas, Tommy, czy Tom także robił wszystko dla kobiety swojego życia (choćby zdanie: "I'm here for her"). Pracował dla niej, to jest jasne. Ale może gdyby skupił się na Izzi, na miłości swojego życia, to by nie umarła? I tutaj należą się brawa dla Aronofsky'ego za subtelność w pokazaniu tej historii. Ten film nie jest brutalny, a mimo to zmusza do łez. I nie martw się, nie tylko Ty płaczesz na tym filmie, ja ryczę na nim jak bóbr i dlatego zawsze go oglądam, kiedy jestem sama w domu, żeby nie straszyć ludzi czerwonym nosem :)

"Źródło" ma w sobie zagadkę o nieskończonej ilości rozwiązań. Każdy odbierze ten film zupełnie inaczej. Dla mnie to absolutne mistrzostwo. "Requiem" było wspaniałe. Ale "Źródłem" Aronofsky udowodnił, że jest kimś więcej niż reżyserem. Jest wizjonerem kina.

P.S. Też uwielbiam filmy Aronofsky'ego :)