Źródło

The Fountain
2006
7,3 91 tys. ocen
7,3 10 1 91497
6,3 30 krytyków
Źródło
powrót do forum filmu Źródło

film jest moim zdaniem przepiękny, ale nie rozumiem niektórych wątków. Wiem, że to głupie, ale chciałabym go do końca zrozumieć. Nie pojmuję tak dokładnie tych fragmentów jak on jest przy tym drzewie, tzn. wtedy co jest łysy. Skąd to się wzięło wogóle i co to ma oznaczać?

ocenił(a) film na 10
Agniecha

SPOILER!
Jest wiele interpretacji tej trzeciej historii -przyszłości. Są dwie koncepcje, dzięki którym na film patrzy się pod różnym kątem: w pierwszej właściwa akcja dzieje się właśnie w TYM czasie. Tom znalazł lekarstwo na śmierć, by razem z drzewem (zasadzonym na grobie Izzy) wędrować w poszukiwaniu odpowiedzi. Według mnie teoria ta jest logiczna i ma uzasadnienie właśnie w końcówce filmu, aczkolwiek dla mnie zbyt prosta i do mnie nie trafiająca więc bliższa mi jest druga teoria. Druga teoria to akcja, która dzieje się w czasie teraźniejszym. W tym przypadku akcja części futurystycznej to hmm... Może nawet nie wizja Toma a reżysera, może to wędrówka duszy Toma w poszukiwaniu odpowiedzi. Tom tak naprawdę tej odpowiedzi nie znajduje, i tu znów scena z końcówki, kiedy sadzi drzewo. W mojej ocenie akcja zaczyna się powtarzać, może to scena która uświadamia bezsens poszukiwań... Cykliczność która nie prowadzi do żadnych NOWYCH wniosków tylko do odpowiedzi bardzo ogólnikowych, że śmierć jest nieuleczalna itd. Nie wiem... tak samo jak człowiek nie może znaleźć odpowiedzi. Oczywiście nikt nie musi mnie słuchać, bo może gadam bez sensu a moje interpretacje są nielogiczne. I jeszcze: dotyczy to trzeciego czasu -przyszłości a nie całego filmu. Zastanawiam się również czy może akcja książki też dzieje się naprawdę (czytałem "Świat Zofii" i to byłoby całkiem logiczne, książkę polecam;)). Wydaje mi się że TRZEBA patrzeć na ten film jako całość. Akcja pierwszej historii ma wpływ na drugą i trzecią, druga na trzecią itd. I umieszczanie właściwej akcji w którejś z trzech historii wydaje się być niemożliwe. Ale to może tylko moje wnioski, bardzo ogólnikowe i nic nie wnoszące... Pa!

ocenił(a) film na 10
Ujek

A tak wogóle to dobry temat do dyskusji! tym bardzije że dziś film pojawia się w wideotekach. Byłoby fajnie gdyby się ktokolwiek przyłączył i ustosunkował do TEMATU, bez pisnia jaki to ten film cudowny, czy jaki to ten film głupi. Zapraszam tych, dla których film był poprostu interesujący:)

ocenił(a) film na 10
Ujek

Tak więc dla mnie film był bardzo interesujący (i cudowny także ^_^). Kiedy zobaczyłam film po raz pierwszy to moja interpretacja była taka, że przeszłość to tylko story (większość napisana przez Izzy, końcówka dopisana przez Tommy'ego), a "przyszłość" to nie przyszłość tylko stan umysłu czy coś w tym rodzaju. Jednakże po kolejnym obejrzeniu zmieniłam swoją teorię i uważam, że łysy Tom to prawdziwa teraźniejszość, i że wspomina chwile, gdy był na naukowcem na ziemi. Ciągle również pamięta książkę napisaną przez Izzy. Tak więc wg mnie konkwistadora nie było naprawdę, Tommy-naukowiec po stracie Izzy nie poddał się, zasadził drzewo życia przy grobie Izzy i wyruszył w kosmos by tam Izzy narodziła się na nowo (You will bloom and I will live). Przez cały czas pamięta prośbę Izzy, by skończył książkę. ( btw - Moim zdaniem powtórzenia "finish it" wcale nie były rażące. Mnie się podobały ) Po długim czasie Tommy w końcu zaczyna rozumieć jak ma zakończyć książkę. Żałuje, że nie spędził więcej czasu z Izzy. Wspomina moment, w którym nie chciał iść z nią na spacer i zmienia w myślach swoje wspomnienie. Rozumie, że powinien z nią wtedy być. Żałuje, że tak się stało, że tak bardzo był zapatrzony w ideę wiecznego życia (tak jak Konkwistador, który łapczywie pił sok z drzewa życia), że nie dostrzegał Izzy (All these years, all these memories, there was you) Moim zdaniem dlatego ginie konkwistador i nie jest w stanie założyć obrączki...

Napisałabym o wiele więcej, ale nie mam czasu. Przepraszam, że chaotycznie i może skrótowo. To była mniej więcej moja wersja, ale nie zdziwię się jeśli wy będziecie mieli inną ;)

Mam problem ze sceną gdy Izzy umiera i wtedy drzewo w "bańce' jest pokazane też jakby umierało... Moim zdaniem to jest taka zmyła, bo to drzewo to nie jest Izzy. Co myślicie? Pozdrawiam ^_^ Czekam na dyskusję :)))

ocenił(a) film na 10
silversky

Hmmm Też mi się wydaje, że teraźniejszość jest w przyszłości, w kosmosie. Gdzie naukowiec z 20wieku odkrywając lek na nieśmiertelność podróżuje z drzewem z grobu Izzy lub z drzewem życia lub z jednym i tym samym. Jedną z treści filmu jest pokazanie odwiecznego konfliktu tzn co jest lepsze czy poświęcić troche czasu wspólnego na prace a później żyć długo i szczęśliwie czy też żyć zawsze szczęśliwie ale niekoniecznie długo. Naukowiec wpierw żyje według pierwszego wzoru poświeca cały swój czas, który mógłby spędzić z Izzy na szukanie dla niej leku by z nią żyć długo. Jednak tak naprawde rani ją w ten sposób. W średniowiecznej Hiszpani owym poszukiwanym lekiem jest próba odzyskania niepodległości Hiszpani a w kosmosie owym poszukiwanym lekiem jest czas/podróż. W każdej sytuacji główny bohater rani swoją miłość. W średniowiecznej Hiszpani rani królową ślepo walcząc o Hiszpanie a w kosmosie zjadając po kawałku drzewa by siebie podtrzymać przy życiu. Jednak cała beznadziejność walki o życie ukochanej zmienia się po pojawieniu się mitycznego drzewa życia. W teraźniejszości kawałek tego drzewa okazuje się lekiem a w średniowieczu drzewo ma zapewnić ratunek królowej. Ale czym jest naprawde te mityczne drzewo życia w tym filmie? Nadzieją. Ślepą nadzieją. Podtrzymywaniem wiary, że da się uratować życie, że można oszukać śmierć. Dlatego też, dopiero tuż po śmierci Izzy bohater dowiaduje się, że drzewo było lekiem, dlatego też bohater umiera po wypiciu soku z drzewa. Nadzieja matką głupich. I wtedy następuje zmiana. Słynna scena z początku z pierwszym śniegiem. Tym razem bohater wybiera bycie z Izzy, wybiera realizm niż wiare. Dlatego też, udało mu się przejść strażnika w ameryce południowej. Strażnik zauważył jego olśnienie i go przepuścił. I tak samo w kosmosie wylatując z bańki. Bohater pogodził się w końcu ze śmiercią. Zrezygnował ze ślepej walki i pogodził się z nieuniknionym.

ocenił(a) film na 10
kakerot

A nie uważacie że przyszłość pokazana w filmie to poprostu metafora? Wydaje mi się że podtrzymywanie nieśmiertelności jest niezbyt prawdziwe, tzn wynikaloby z tego że Tom żyje dzięki jedzeniu kawałków drzewa, które sam kiedys zasadził (z drugiej strony to drzewko by tak szybko nie wyrosło;)). Są dwa oblicza filmu: jeżeli weźmiemy przyszłość za właściwy czas filmu to mamy do czynienia z science- fiktion. W tym wypadku dramat schodzi na drugi plan. W sytuacji gdy czas akcji dzieje się w teraźniejszości, zaczyna dominować psychologiczny dramat. Uważam że fakt znalezienia drzewa życia przez Tommyego -lekarza (naukowca?) nie ma uzasadnienia w filmie, jest bez sensu jeśli wziąść pod uwagę że każdy człowiek musi umrzeć (a według mnie także o tym jest ten film). Już nawet nie chcę mówić o tym, że przyszłość dzieje się w umyśle Tommyego, to też według mnie naciągane, takie najprostsze do zrozumienia. Wiadomo że kiedy zaczyna się finał, te trzy historie łączą się. Wcale nie dwie, tylko właśnie trzy, a BARDZO ważna jest scena kiedy Tommy sadzi to drzewko (inna sprawa czy wogóle je zasadził bo: zmieniła się scena kiedy Izzy prosiła o spacerek, a koleją rzeczy cała ta scena z zasadzeniem drzewka również mogła być nieprawdziwa a więc cała akcja w kosmosie również). Ja jednak uważam że te trzy historie dzieją się równolegle (i tak tłumaczę sobie śmierć Izzi i równoczesną śmierć drzewa)a w finale bohater przechodzi przemianę (od przeszłości do przyszlości, od konkwistatora do astronauty, lub jak kto woli;)). I prywatnie uważam że nie można szukać właściwego czasu akcji, uważam że nawet nie ma to znaczenia dla filmu. Czekam na wpis mojej ukochanej, która dużo czyta o wierzeniach, o symbolice, a to może być również kluczowy element do interpretacji. Co myślicie o zdaniu p. Marczewskiego odnośnie "New Age"? Bo jak poczytałem o tym nurcie religijnym to nie doszukałem się żadnych związków z filmem niestety. Główna idea mi się nie zgadza: "człowiek -bogiem dla siebie". A w filmie o tym nic;) pa!

Ujek

Hmm... Moja interpretacja różni się trochę od waszej... Moim zdaniem te trzy historie były powiązane ze sobą tylko jednym najważniejszym wątkiem: Podróżą duszy. Wydaje mi się że reżyser chciał nam pokazać swoje spojrzenie na życie i śmierć. A mianowicie: Głównym bohaterem filmu nie jest konkwistador, naukowiec, czy też 'astronauta', jest nim dusza człowieka która poprzez poszczególne reinkarnacje doświadcza i dąży do tego samego. Każda z inkarnacji owego człowieka dążyła do bardzo podobnych celów, bardzo podobną drogą. Walczyła ze śmiercią w sensie metaforycznym i dosłownym. Konkwistador walczył za Hiszpanię i honor swojej królowej. Naukowiec walczy ze śmiercią swojej ukochanej. 'Astronauta' natomiast według mnie jest człowiekiem który zaczyna wszystko pojmować. Może nie jest to jakaś dosłowna nirwana, ale jest to pewnego rodzaju oświecenie. Walczy ze śmiercią drzewa, które (zapewne) pozwoliło osiągnąć ludzkości wysoki poziom świadomości duchowej. Może był jednym z najbardziej 'przebudzonych' ludzi. Ale to akurat nie jest tak ważne... Liczy się to, że w każdym wcieleniu stara się ratować to, co jest dla niego najważniejsze, mimo to zawsze przegrywa. Poprzez drzewo życia (które - nie wydaje mi się żeby było drzewem posadzonym przez naukowca, tylko drzewem z którego konkwistador wypił soki) i medytację, zaczyna odkrywać swoje poprzednie życia i zaczyna pojmować naturę swojej wędrówki i swojego bólu... Nawet - z tego co pamiętam - w pewnym momencie uświadamia sobie skąd u niego pociąg do tatuaży ;). Więc tak jakby akcja filmu rozgrywa się w przyszłości, jednak fakt przebudzenia głównego bohatera ma ogromny wpływ na jego poprzednie wcielenia (dla tego oddzielnie historie każdej z postaci nie mają sensu). A kobieta która mu towarzyszy? Ona najwyraźniej zrozumiała wszystko i pogodziła się ze śmiercią i z wędrówką o wiele wcześniej... Ponoć w każdym życiu dążymy do tych samych celów i zazwyczaj kończy się to dla nas w bardzo podobny sposób :)... Ale to tylko moja interpretacja... Może ma dla kogoś sens :).

ocenił(a) film na 10
claim1

w jednej rzeczy mylisz się zupełnie w swej interpretacji... konkwistador jest postacią całkowicie fikcyjną (jak wiesz, został opisany przez żonę Tommy'ego), a zatem nie mógł pić znikąd soków ;) a co za tym idzie pada Twoja teoria o "podróży" przez wcielenia... niech przetrawię nieco ten film, a spłodzę cuś w tym temacie...

claim1

tak:) jako pewnie jedna z nielicznych zgadzam się w zupełności z claim1.
dla osób, dla których reinkarnacja to oczywistość, jest to piękny obrazek. zapętlanie się w tych samych intencjach, w tych samych ich skutkach. złożone obietnice i warunki. na początku królowa mówi coś w stylu, że 'jeśli TEGO dokonasz' sratatat to wtedy BĘDĘ i tak dalej. jak się potem dowiadujemy, konkwistadorowi nie udaje się tego dokonać, poczucie niedotrzymanej obietnicy gdzieśtam mu towarzyszy cały czas w kolejnych wcieleniach, walczy i walczy. wydaje mi się że Izzy wie i próbuje uświadomić Tommy'emu bezsens jego walki, mówi 'Ty ciągle walczysz, mój Konkwistadorze'.
obietnice i przywiązania z poprzednich bytów równiesz pięknie malują się w postaci wytatuowanych obrączek. symbol silnych, ponadczasowych deklaracji. z których zdaje sobie sprawę dopiero jako świetlista istota w bańce (medytacja?) i tak dalej...

bardzo mi się podoba w tym filnie właśnie to, że każdy wyciąga z niego uniwersalne wnioski. takie na które jest skłonny przystać. wspomniane przez recenzenta 'ogólniki' to zabieg celowy w tym przypadku...
podoba mi się, że ludzie interpretują film jako ładny dramat, czy też film science fiction. i ja również mogę oglądać 'źródło' w ten sposób.
wspaniały film. i przepiękna muzyka.

dzasstin

ah i zapomniałam o najważniejszym...
Izzy jako osoba świadoma, ciągle powtarza Tommyemu 'dokończ to'. możemy to oczywiście rozumieć, jako owy ostatni rozdział. ale idąc moim tokiem rozumowania, Izzy stara się by Tommy zrozumiał, że musi zakończyć ten cykl powtórek akceptacją, przebaczeniem. dlatego na koniec sadzi drzewo i mówi 'żegnaj'...

:) pozdrawiam wszystkich zgadzających i nie-zgadzających się.

ocenił(a) film na 5
Agniecha

Krótko i zwięźle. Wg mnie jest tak... Wszystko dzieje się w przyszłości (w filmie teraźniejszość) koleżka wspomina czasy jak walczyl o życie Izzi próbując wynaleść lekarstwo na jej chorobe przypadkowo znajdując "eliksir życia" (małpka Donovan staje się młodsza). Izzi zapalona miłośniczka kultury majów opowiada Tommiemu o Xibalba (do której podróżuje łysy Tommy)jak również piszę książkę o konkwiskadorze poszukującym drzewo życia. Tommy ją przeczytał utożsamiając się z bohaterem książki, poprostu przypomina to jego obecną podróż do Xibalba. Trzy historie: jedna ksiązkowa fikcja (konkwiskador) druga-przeszłość (lekarzyna) trzecia-teraźniejszość (łysy lekarzyna)
To tylko moje zdanie. Nie rospisuje sie bo nie mam czasu. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
slav666

Tak, film bardzo dobry jednak trudny w odbiorze, stwarzający możliwość mnogości interpretacji... ale myśle że o to właśnie chodzi.
Raczej nie wierze żeby znalazła sie osoba która w pełni byłaby w stanie zrozumieć film po pierwszym obejrzeniu, dlatego teraz oglądam film kolejny raz małymi fragmentami.
Sens filmu, cóż , nie będę tutaj pisał o tym jak ja rozumiem samą fabułe, kolejne wcielenia głownego bohatera oraz o tym co jest teraźniejszością, co zaś przyszłością. Wydaje mi się, że film bardzo ciekawie przestawia obecny w naszej kulturze motyw Wiecznej Miłości, czegoś co staje się sensem życia, motywacją do działania i ucieczką od banalności świata. Jest to coś co dla wielu staje się podstwową treścią ludzkiej egzystencji. Dlatego jeżeli spojrzymy na film jako przedstawienie tego, chyba najsilniejszego ludzkiego pragnienia, mniej ważne staną sie próby układania pewnej przyczynowo-skutkowej fabuły, choć jest to oczywiście naturalne, że chcemy sobie to w pewnien sposób pukładać.

ps. Jak dla mnie najlepszy utwór to Death is the road to awe

ocenił(a) film na 10
ralkom

Hmmm... Wiesz co? Napisałeś coś ciekawego: "Raczej nie wierze żeby znalazła sie osoba która w pełni byłaby w stanie zrozumieć film po pierwszym obejrzeniu". Otóż na Filmwebie jest wieeeeelu mądrych ludzi - krytyków którzy zarzekają się że film zrozumieli za pierwszym razem. A potem zaczynają krytykować i krytykować i krytykować;) wiesz o co mi chodzi;)

ps. "Death is the road to awe" tak, ale ten utwór nie istniałby bez muzyki, która go poprzedza i bez świenego kawałka w konwencji piano "Together we will live forever":)

ocenił(a) film na 8
Ujek

Dla mnie kluczem do interpretacji jest kilka scen mianowicie:

1. Izzy siedzi na dachu domu i ogląda umierającą gwiazdę, opowiada o sowjej książce, mówi, że właśnie o tym piszę. Tom zdziwiony mówi: Przecież miałaś pisać o Hiszpanii, ona odpowiada: W Hiszpanii moja książka się zaczyna, tam (pokazuje na nebulę) się kończy.

2. W momencie gdy uporczywie przypomina Tomiemu aby skończył książkę ubrana jest w ten sam strój w którym prosi go by wyszedł z nią na dwór pobawić się na świeżo spadłym sniegu, a tym samym ten sam strój w którym opowiada Tomiemu o legendzie Majów, w której to jeden z nich poświęcił się by na jego ciele wyrosło drzewo i dało nowe życie innym. Następnie Izzy mdleje i zostaje przykuta do szpitalnego łóżka. Gdy prosi go o skończenie książki, mówi mu, iż już wie jakie powinno być zakończenie.

3. We wszystkich 3 historiach mamy punkty wspólne: wieczne pióro, obrączka, drzewo.

4. Izzy przed smiercią piszę całą książke, oprócz ostatniego rozdziału.

5. Po smierci Izzy lekarze współpracujący z Tomem zaczynają patrzeć na jego plany sceptycznie, opuszczają go. Przypomnijmy, iż jego planem jest uzyskanie eliksiru życia z ekstraktu z drzewa rosnącego w Ameryce Południowej.

6. Włoski na korze drzewa podnoszą się w ten sam sposób jak te na szyji Izzie w scenach, w których ma ona długie włośy, jest jeszcze zdrowa i szczęśliwa a Tom szepcze jej do ucha.

Na podstawie tego co napisałem powyżej możemy otrzymać jasną i logiczną interpretację. Co więcej, na jej podstawie możemy wykluczyć film sience fiction i skupić się na dramacie, na przesłaniu filmu.

Prawdziwą rzeczywistością jest czas, w którym Izzie umiera, Tom jest zaś weterynarzem. Izzie pisze książkę w która poniekąd przenosi swoje przeżycia z życia codziennego, nadaje bohaterom cechy osób jej znanych.
Tak więc, jej głównym bohaterem czyni swojego ukochanego (w pewnym momencie mówi nawet do niego: Ty mój konkwistadorze). Tak więc, książka to opowieść o Hiszpanii i opowieść o drzewie w kosmosie (drzewo to odpowiednik Izzy). Pytanie co robi drzewo w rzeczywistości ? Odpowiedź jest jasna, rośnie. Może faktycznie ma właściwości lecznicze, ale to, iż rośnie akurat w Ameryce Południowej to przypadek. Fascynacja Toma drzewem wynika z tego, że przestaje odróżniać rzeczywistość przedstawioną w książce od tej realnej - kochał żonę i próbuje łapać się wszystkiego co może ją uratować - wspaniałe drzewo jest taką rzeczą. Ostatni rozdział napisany przez Toma, to oczywiście spełnienie legendy Majów - główny bohater poświęca zycie by dzięki niemu mogli żyć inni, by mógł być ze swoją ukochaną na wieki. Kolejnymi dowodami na przenikanie się tych obu światów jest pióro i obrączka, które Izzie świadomie wplata w fabułę swojej książki.

ocenił(a) film na 5
Fidel

Film rzeczywiście bardzo trudny do zrozumienia w całości, oglądałem tylko raz, pewnie to za mało, ale podejmę się jego interpretacji.

Moim zdaniem fabuła wygląda tak: Film nie jest podzielony na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Akcja dzieje się w teraźniejszości, która jednocześnie zazębia się z pozostałymi dwoma czasami. Tom szuka lekarstwa na raka, tym samym eliksiru życia, gdyż uważa, że śmierć to choroba jak każda inna, i da się ją uleczyć. Praca zajmuje mu cały czas, zapomina o żonie, więc ta pisze książke, będącą odniesieniem do ich życia. Kiedy Izzy umiera, Tom nie wie, co ma robić, jak dopisać ostatni rozdział książki, o co prosiła go umierająca już żona. Dopisanie ostatniego rozdziału można potraktować jako zrozumienie sensu życia. Izzy zrozumiała go umierając, ale widząc, że Tom tego nie potrafi, poprosiła by spróbował. Co się dzieje dalej... Tom jest zrozpaczony, wznawia badania, pracuje coraz ciężej i ciężej. W tej histori Tom gubi obrączkę, można to odczytać jako przerwanie duchowej jedności z żoną.

Teraz historia rozgrywająca się w kosmosie. Można ją odczytać jako wędrówkę duszy Toma - wspomnienia wymieszane z metafizyką i fikcyjną opowieścią z historii jego żony. Jest to swoiste oczyszczenie duchowe, droga do zrozumienia i poznania prawdy. Tom poznaje ją właśnie poprzez śmierć, której tak bardzo starał się uniknąć - w tej historii Tom odnajduje obrączkę i zakłada ją, po czym zostaje wchłonięty w inny wymiar. Dopiero teraz może zacząć swoje prawdziwe życie i w pełni zjednoczyć się z ukochaną kobietą. Przechodzi na wyższy poziom egzystencji.

Moją interpretację opieram na scenie z pierwszym śniegiem, kiedy to Tom odmówił pójścia z Izzy na spacer, bo miał dużo pracy - szukał źródła życia. Po chwili wybiega za nią, znajduje się na korytarzu, widzi, że Izzy przechodzi przez drzwi, które zamieniają się w niezwykłą jasność (śmierć). Tom nie idzie za nią (życie), tym samym jedność duchowa zostaje przerwana. Tom przez to cierpi.

Znowu ta sama scena, rozwiązanie jednak już inne: Tom odmawia Izzy pójścia na spacer, ona wychodzi, on biegnie za nią, ona przechodzi przez drzwi (śmierć), on po chwili namysłu rusza za nią i również przechodzi przez drzwi (śmierć). Następuje ponowne zjednoczenie się ich dusz - już po śmierci.

W ten sposób główny bohater wreszcie odnajduje źródło życia, a co ważniejsze rozumie je. W końcu, po długich ziemskich poszukiwaniach pojmuje, że źródłem życia jest właśnie śmierć.

Ja tak to wszystko widzę;)

ocenił(a) film na 10
Rafikii89

Coż nie wiem, czy chwilami nie idziecie troche za daleko w swych interpretacjach fabuły i przesłania filmu. Choć z drugiej strony każdy ma do tego prawo.

ocenił(a) film na 10
Agniecha

heh. Po obejrzeniu i cało nocnym analizowaniu z bratem i dziewczyna Zagubionej Autostrady i Mulholland Dr. Źródło wydało mi się wręcz płytkie :D ale film jest piekny. Moja interpretacja:

Dzieje się tylko to co jest w naszych czasach. Dramat człowieka który walczy o życie swojej żony i znajduje rozwiązanie w ostatnim momencie. Izzy wie że umiera. Wie że w końcu się to stanie i nadejdzie to szybko. Wnioskując po wystroju domu, za który odpowiada najprawdopodobniej Izzy widać że to humanistka - studiowała coś i natrafiła na piękny mit Majów który przyniósł jej duszy ukojenie. Była gotowa na śmierć, Tommy nie. Walczył, chciał żeby ona też walczyła. Dlatego Izzi zaczęła pisać książkę opisującą walkę jej męża. Dla niego była jego ukochaną królową, królową państwa w którym "panoszy się bestia" (swoją drogą Inkwizytor mówił w innych słowach to co w naszym czasie Izzy, widać że Tommy nie przyjmował tego ona że zaakceptowała śmierć), królową która prosi go o pomoc i on stara się pomóc. To go zaślepia. Dąży do tego. W naszych czasach przez to traci z nią kontakt, "płynie do Nowej Hiszpanii". Izzi wie że umiera, nie wie jak się skończy jego walka. Dlatego pozostawia mu ostatni rozdział do napisania. Ostatecznie Izzy umiera. Wola walki Tomma, czyli konkwiskador, kilka chwil później też umiera, mimo że dotarł do celu.

Konkwiskador to część duszy Tommiego. Drugą częścią jest przyszłość. To inna odmiana woli walki Tommiego. On wie że Izzy umrze, nie moze nic z tym zrobić. Ale jednak ma nadzieję, czyli "leci do miejsca gdzie ją odzyska". Jedyne co moze zrobić to spędzać po prostu czas przy drzewie które symbolizuje Izzy i czekać na spełnienie nadziei. Okazuje się że udało mu się, dotarł do to tego miejsca - Izzy umiera. Ta część duszy rozumie to. Jednakże wola walki jest tak zakorzeniona w Tommym że dopiero gdy ta "przyszłościowa" wola walki Tommiego umiera w rozbłysku gwiazdy drzewo ożywa. Rozkwita. Jednoczy się z Izzy. Akceptuje on jej śmierć, pojmuje jej mitologię, wyobraża sobie że z nią wyszedł i sadzi drzewo - by Izzy była, chociaż częściowo, w zasięgu jego ręki.

Cóż mogę powiedzieć. Cholernie piękny film :)

ocenił(a) film na 8
igor_

Fidel mial chyba na mysli Ameryke Srodkowa ;-P

ocenił(a) film na 10
Agniecha

Boże dzięki za takie filmy. Film mi dał dużo do myślenia nad własnym życiem i myślę, ze muszę zmienić trochę swoje priorytety... Do tej pory Vanillia Sky i Wicker Park były moimi ulubionymi z kategorii: miłość. Jednak ten film przebija je. Coś pięknego.

Co do interpretacji to sam tak pomyślałem (widzę, że nie tylko ja). Życie które jest to życie z umierającą Izzy, Hiszpania to książka a podróż do umierającej gwiazdy to metafora życia bohatera na ziemi.
Piękne jest również to, że rzeczywiście interpretacja, że kosmiczna podróż jest teraźniejszością również nie jest błędna.

Chwała każdemu człowiekowi, który jest odpowiedzialny za produkcję, która w moim życiu nie pobiła tylko Szósty Zmysł.

Ps. Teraz już mnie wcale nie dziwi, dlaczego The Fountain zrobiła bardzo dobre wrażenie na ostatnim Camerimage.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
tomvankus

Zgadzam się w całej rozciągłości z Tomym co do interpretacji fabuły. Film zrobil na mnie wielkie wrażenie, kto wie cy nie większe niż Requiem...?
Może dlatego, że gdy wybierałam się na seans, nie wiedzialam o nim absolutnie nic. Nie wiedziałam nawet , że ide właśnie na "żródło". :)
Siadając przed telewizorem/monitorem z zamiarem obejrzenia "Fountain" licz sie z ewentualnymi skutkami ubocznymi- kilkudniowym dołem. Tak było w moim przypadku :)

ocenił(a) film na 10
thymotka

Oglądanie filmów o których nie wie się nic, potęguje. Na mnie działa. Dlatego nie czy tam żadnych recenzji, nie widzę żadnego zwiastuna przed obejrzeniem filmu. Jeśli film jest dobry, wrażenie miażdży mózg człowieka i wtedy potrafi on bardziej docenić geniusz twórców.

Co do kilkudniowego doła, to u mnie było inaczej, film dodał mi sił i pomysł na lepsze życie. Coś pięknego.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
tomvankus

nie napisze juz nic nowego, bo juz napisaliscie o tym co ja sam wyniosłem z tego filmu... przeszłość->książka, teraźniejszość->prawidziwy byt, przyszłość->metafizyczna droga Toma do zrozumienia. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
mil_2

A może sens jest taki, żeby być nieśmiertelnym musi umrzeć fizyczne ciało. Drzewo życia dału mu nieśmiertelność zabijając ciało tak samo super nowa.
Film naprawde piekielnie trudny do zinterpretowania. Pozdrawiam wszystkich lubiących takie kino