Dlaczego w opisie filmu w gazetach jeden z wątków jest tłumaczony następująco: "Sześć
wieków później astronauta Tom odkrywa tajemnicę istnienia"
Skąd się wziął pomysł że ta 3 historia dzieje się w przyszłości - tak precyzyjnie określonej.
Przyznam, że film oglądałam parę razy i nic takiego nie usłyszałam - ale być może się mylę...
Druga sprawa dotyczy uznanie bohatera za astronautę. Szczerze mówiąc jeszcze nigdy nie
widziałam astronauty bez typowych dla niego atrybutów, jak kombinezon czy prom
kosmiczny????) a został uznany za niego nie wiadomo na jakiej podstawie...
Tak jest zawsze jak idiota pisze opisy filmów nie widząc o czym pisze:). Gorzej jest jak ktoś to dopuszcza do druku i widoku ogólnego...
A czy - jeżeli patrzeć tymi kategoriami - nie było jeszcze 4-tej historii ? Tej od której zaczął się film ?
Przy czym ja bym to określił jedną historią tylko w kilku "wymiarach". Jest to historia o poszukiwaniu nieśmiertelności, do której celem jest prehistoryczne drzewo. Oczywiście jest to też historia miłości.
Przy czym ja bym to określił jedną historią tylko w kilku "wymiarach" - zgadzam się z tą tezą ja dokladnie tak samo odbieram film:)
A o czym jest film czy, jak twierdzisz o poszukiwaniu niesmiertelnosci, czy jak twierdzi Czary_ o poszukiwaniu lekarstwa na chorobę to tylko pokazuje jak jestesmy podzieleni w tej kwestii (tak samo jak bohaterowie filmu) - To co dla jednej osoby jest dopiero poczatkiem dla innej jest koncem... tam gdzie jedni dostrzegaja aspekt metafizyczny inni widzą to bardziej pragmatyznie (nie wim czy to do konca własciwe slowo)
Raczej uważam się za pragmatyka. Jednak w moim odczuciu określenie "lekarstwo" jest tu zbyt "wąskie". Mój, ktoś mógłby powiedzieć "ogólnik", pojmuje szerzej temat. Ty poszedłeś jeszcze dalej ;)
Co do "metafizyczności" - ten astronauta (?) wygląda raczej na jakieś "wizje" autora współczesnego. Podobnie, obrazy konkwistadora są przez niego tworzone w trakcie czytania powieści żony - tutaj bez metafizyczności :)
Astronauta porusza się w światach astralnych - wizje/halucynacje autora, który pragnie przywrócić do życia ukochaną.
A co z tą "czwartą" historią o którą pytałem na początku - trochę się zgubiłem:/ Nie pasuje mi do opowieści o konkwistadorze - rozpoczyna się zanim zaczął czytać książkę.
Wedłyg mnie cały film składa się z nastepujaych czesci:
1 historia dzieje się w czasach wspolczesnyh naukowiec probuje znazeżć lekarstwo na nieuleczalna chorobe ukochanej zony, niesprzyjającym mu elementem jest tutaj czas, ktorego nie ma on zbyt dużo...
2 historia to opowiesc o konkwistadorze - bohaterze stworzonym przez sama zonę lekarza powiazana z historią i wierzeniami starozytnej cywilizacji Majów - poniważ konkwistador prubuje odnależć mityczne "drzewo zycia" na polecenie krolowej Hiszpanii
3 historia to podróżujący do tzw. "szibalby" (jednak bez konkretnego umiejscowienia tej postaci w czasie i przstrzeni, uwazam nawet że czas i przestrzen nie maja tu znaczenia) Tom, który chce uratować umierajace - usychające drzewo miewa on też wizje (ze współczesnosci). Mysle ze ta historia to tylko taka przenosnia. Rezyser chce pokazac to co dzieje sie emocjonalnie z Tomem i czym dla niego jest jego żona - drzewem życia??? Dla mnie 3 historia lączy w sobie dwie pierwsze.
Gł bohater wybiera najpierw wersję pragmatyczna uwaza smirc za koniec wszystkiego dopiero kiedy dochodzi od wniosku, że smierć w ujeci wielu religii jest dopiero poczatkiem czgos o wiele lepszego niż życie ziemskie historia zatacza krąg, co jest jakby nagrodą dla Toma, że naeszcie to zrozumieł - osiąga wiec spokój
ja tu nie widze 4 historii może opisz gdzie się zaczyna i dzie wg Cciebie ewentualnie się kończy...:)
Czyli film pojmujesz podobnie do mnie. Może lepiej to poskładałeś :)
4 historia (?):
Film się zaczyna jak 3 wojowników zbliża się do świątyni i drogą zagradzają im... Indianie (?). Później ta historia toczy się w świątyni i na końcu przy drzewie życia.
Aaaaaaaaaaaaaaaaa...
To wg mnie jest poczatek 2 historii o konkwistadorze tylko opowiedziana od końca czyli jak konkwistador przybywa juz po to drzewo zycia, ale w poczatkowej fazie wybiera drogę tzw. przeze mnie pragmatyczną gdzie smierc jest koncem wszystkiego dlatego go nie znajduje (drzewa) na samym koncu gdy wlaściwie konczy XII rozdzial książki i zdaje sobie sprawę (dzięki żonie), ze śmierc to dopiero poczatek, historia nie kończy sie kiedy konkwistador zaczyna krwawić tylko toczy się dalej...:)
A nie myślicie, że XII rozdział jest też ostatnim miesiącem roku /zima/ po którym cykl zaczyna się od początku...
A ci Indianie to (wg mnie) Majowie:) - ja tak to sobe tlumaczę, bo mi sie wszystko wtedy składa "do kupy"
A jesli chodzi o to, że ta historia zaczyna sie wcześniej bo Tom od samego poczatki nie czyta tej książki napisanej przez jego zonę (jak slusznie zauwazyłeś) może dlatego, bo drzewo życia i wierzenia starożytnej cywilizacji Majów powstały o wiele wcześniej niż ksiązka żony Toma. Ona tych wiereń nie wymyśliła na potrzeby ksiażki ona je tylko przywołuje - nimi tłumaczy męzowi tajemnice istnienia i niesmierltelności
Jakoś nie do końca mi to pasowało, ale może właśnie tak jest. Bardzo ciekawe spostrzeżenie @3jabi - symboliczne. Przy takiej dyskusji film, mimo pozornie prostej fabuły, nabiera dodatkowych kolorów. Może podniosę jego ocenę...
NIe no okreslenie astronauty pasuje idealnie, moze nie w zwyczajowym rozumeiniu, ale glowny bohater przemierza swiaty astralne przerzywajac historie w innych wcieleniach wiec moze jest astronauta. :)
to za techniczne okreslenie skoro mialoby charakteryzować Twoja wersję "astronauty" przemierzajacego światy i wymiary pozatym stwierdzenie 6 wieków później?????????????????????????????????
oglądałaś trailer?? 1500 A.D. .... 2000 A.D. ... i 2500 A.D. Takie daty są w trailerze... stąd ten opis. Z filmu to faktycznie nie wynika;) a co do astronauty? hmm. zwał jak zwał, nie wiadomo co reżyser miał na myśli, ale może miał właśnie taką wizję astronauty? obrazy otaczające szklana kulę rzeczywiście wyglądają na wszechświat, stąd wniosek, że to musi być astronauta. Nikt nie wie jak będą wyglądali astronauci za 500 lat, kwestia wyobraźni. Pozdrawiam
trailera nie oglądałam...
Zastanawiam się tylko nad tym, że ten niby-astronauta wyglądał bardziej na mnicha a ta podróż na skrawku ziemi z ktorej wyrasta drzewo to na pewno nie statek kosmiczny. Jeśli mówimy o Tomie jako astronaucie to ta nazwa wg mnie jest przypadkowa i wynika z bardzo dużego skrutu myślowego...
Jeśli nie astronauta to wytłumaczenie mam tylko jedno-szklana kula to pozostałość po kuli Ziemskiej??? A smierć drzewa ma symbolizować koniec istnienia? A tam! Co by to nie miało być KOCHAM TEN FILM!
Na tym właśnie polega dobre kino :] Film powinniśmy przeżywać, czuć emocje oglądając go. Komu z nas nie zakręciła się łezka w oku, gdy Tom mówił: "I'm gonna die".
Ten film pozostawia pewną lukę w interpretacji. To jest jednym z wielu jego atutów. Z kolei opis nie jest zbyt zachęcający. Muszę przyznać, że po takim opisie nie spodziewałem się tak genialnego filmu.
Nie kieruje się opisami filmów w gazetach po tym jak przeczytałam w jednej z nich, że "woda dla sloni" to super film - sugerując się tą recenzją poszłam do kina!!!!!!!!!! Teraz kieruje się wyłącznie własną intuicją :)
"Źródło" to ostatni z filmow Aranofskiego, ktory obejrzałam. Słyszałam wiele dobrego o wcześniejszych jego filmach jedne podobały mi się bardziej inne mniej ale zaden nie jest słaby... To reżyser, który lubi pokazywać swe historie w sposób bardziej jeśli mozna tak powiedzieć "miękki" niż np. Kubrick. Obydwoje lubią zglebiać ludzką psychike i jej patologiczne aspekty ale wolę wersję Aranofskiego jego wrażliwość estetyczna bardziej przypada mi do gustu...
Po pierwsze, stwierdzenie sześć wieków później wzięło się z zamysłu reżysera, jego wypowiedzi, komiksu do tego filmu z didaskaliami, w których był jasno określony czas (to ostanie nie jest pewne - nie mam sprawdzalnego źródła informacji) , zresztą logika na to wskazuje, że ta historia dzieje się w przyszłości. Ponadto zwróć uwagę na tatuaże mnicha. To są kolejne lata ( w ten sposób mierzył czas?) - ktoś to podliczył i wyszło sześć wieków.
Opis dystrybutora jest oczywiście bzdurny i błędny co gorsza. Interpretacja filmu w zasadzie opiera się na filozofii starożytnych Greków, którą zna każdy gimnazjalista - epikureizmie oraz trochę bardziej wyszukanej - egzystencjalizmie. Film składa się w całość w takiej perspektywie właśnie. Polecam zastanowić się dlaczego reżyser 3 razy powtórzył scenę, nazwijmy ją ,,Tommy, spadł pierwszy śnieg..." i kiedy nastąpiła w niej zmiana. Dodatkowo jak rozgryzie się symbol ostatniego rozdziału i wieloznaczność wielokrotnie powtarzanego i moim zdaniem kluczowego zdania ,,Finish it", nie powinno być problemów ze złapaniem o co chodzi.
Co do sporu o astronautę - forma podróży nie ma znaczenia, nie o to tu chodzi. Łysy mnich to nasz doktor, tylko trochę później, nie chcę jednak nikomu zabierać zabawy i się w to wgłębiać.
,,Źródło" to mój absolutnie ulubiony film i oglądałem go już dokładnie 11 razy :D Zostanę chyba fanatycznie zapatrzony w to dzieło do końca życia
Dzięki za wyjaśnienie niektórych kwestii... Nie wiedziałam o komiksie. Ale komiks to nie film, mogą być między nimi pewne różnice. Często dzieje się tak kiedy realizuje się np. ekranizację powieści, zawsze są pewne nieścisłości w fabule (niektóre wątki się wycina inne rozbudowuje.) Nie rozumiem tylko dlaczego wg Ciebie film opiera się na filozofii greckiej skoro odwołania są ściśle związane z kulturą Majów, a to 2 różne kontynenty i czasowo tez by się to nie pokrywało) Ale zakładam, że skoro film oglądałeś 11 razy jesteś prawdziwym znawcą tematu ;)
Ja oglądałam dopiero 3 razy może za jedenastym wyłapię te wszystkie niuanse o których piszesz. Zastanawiałam się też nad tymi tatuażami, które Tom wykonuje i przypuszczałam, że chodzi o zaznaczanie czasu. Bardziej myślałam, ze jest to związane z wyróżnianiem tych szczególnych chwil - a kolejna linia to jakby pamiątka danego wydarzenia (tak to sobie tłumaczyłam)... Jeśli chodzi o powtarzane dialogi to wydawało mi się, że Izy powtarzała je po trzykroć - ponieważ są 3 równoległe historie i dopiero za 3 razem Tom znajduje prawidłowe zakończenie... Ale to tylko moje domysły... pozdrawiam :)
Nie tyle Izzy powtarzała, co 2 razy ,,przypomniały się" momenty z życia astronaucie, a raz po prostu się wydarzyła. Fakt, za trzecim razem odnajduje wyjście (mocno epikurejskie właśnie) i w efekcie... umiera. Kultura majów wiąże się tylko z książką wymagającą dokończenia (,,Finish it"), będąca metaforą sytuacji Tom-Izzy (nawet lekko kpiącą ze starań ,,rycerzyka") i ogólniej życia. Te odwołania akurat korespondują zdecydowanie bardziej z egzystencjalizmem (egzystencja-esencja) oraz poszerzają dyskusję o śmierci i życiu w obliczu jej konieczności (z czym nie zgadza się Tommy). Natomiast epikureizm wychodzi np. w subtelnej scenie, gdy Tommy, pokłócony z Izzy (nie chciał pogodzić się z jej losem, stwierdził, że ,,Death is a disease and I ll find the cure"), wychodzi ze szpitala i o mało co nie wpada pod samochód. Więcej nie będę pisał, bo przy kolejnych seansach zaczniesz zauważać coraz większe bogactwo metafor tworzących przesłanie i dyskusję na gruncie filozoficznym. Wiem z doświadczenia :P (Po pierwszym obejrzeniu miałem w głowie absolutny chaos, dopiero za trzecim podejściem zacząłem łapać koncept reżysera). Tak czy inaczej, ,,Źródło" to niedoceniane arcydzieło. Również pozdrawiam :)
Muszę przyznać, że największy problem mam z częścią dotyczącą właśnie Majów i Konkwistadora...
Zgadzam się - film to arcydzieło :D
Miałem tak samo. Historię konkwistadora uznaj za metaforę, bo w końcu tylko nią jest [ nie wydarzyła się naprawdę, istnieje w wyobraźni Tommy'ego, podczas czytania książki i gdy ,,ją kończy" (!) ]. Zawsze zachwycał mnie właśnie trochę ironiczny sposób jej ukończenia. Co do majów, metafory pierwszego ojca, drzewa życia (czerpania esencji ?) korespondują z resztą konkluzji, nie wchodzą w inne płaszczyzny interpretacyjne.
Widzę, że chyba nie jestem jedynym maniakalnym fanem filmu
Ja wiem, że historia o Konkwistadorze to wyobrażenie Toma, kiedy czyta książkę napisaną przez żonę. Zastanawia mnie tylko uniwersalizm i ponadczasowość tej historii i pomimo iż wiem, że wartości poruszane w filmie takie właśnie są nie mogę czasami się w tym połapać i gubię sens-kiedy pasują 2 pierwsze historie 3 już nie bardzo, to denerwujące a zarazem fascynujące... Nigdy nie uważałam tematu umierania, śmierci, religii oraz przenikania się tych kwestii za tabu dlatego tak podoba mi się ten film...
Jak dla mnie ten film, to historia miłości i chęci dążenia do nieśmiertelności ujęta w 3 wymiarach i odnosząca się do różnych aspektów. Kto chce ten film zaszufladkować niechaj z miejsca przestanie, ten film jest niekonwencjonalny, nie traktuje o byle temacie, ale nie jest też filmem do którego powinniśmy podchodzić z dystansem tylko ze względu na jego zawiły przekaz. Dzieło to wyzwala w widzu wiele skrajnych emocji (przysłużyła się muzyka), rozszarpuje je i w nieładzie pozostawia na pastwę losu, kojące stają się: niesamowite obrazy, muzyka i co dziwne (ponieważ nie jest to film niemy) gra twarzy, ust, głów czy jak zwał tak zwał - ... mimika.
witam:] ja tylko chciałem pogratulować shruikan966 wypowiedzi na temat filmu "Czarny łabędź"...nie miałem jak do Ciebie dotrzeć:] jesteś wielki!