PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=584251}

Żelazna Dama

The Iron Lady
2011
6,8 83 tys. ocen
6,8 10 1 82672
4,9 39 krytyków
Żelazna Dama
powrót do forum filmu Żelazna Dama

kobieta sukcesu i jednocześnie bezkompromisowa ultrakonserwatystka - toż to się nie mieści we łbach współczesnych lewaków! Baronessa miła jaja z żelaza, właśnie takich mężów stanu potrzebuje dzisiaj Europa!
Plenić kąkol lewactwa! : )

P.S. Meryl jako Margaret - rola tysiąclecia ; )

ocenił(a) film na 7
mrancore

Oczywiście, że błędem nie jest, pytanie tylko po co tak panicznie unikać żeńskich form? Argument, że brzmią idiotycznie skomentowałem już wcześniej.

kubibubi

po prostu nie uważam za konieczne wprowadzanie tego typu zmian, skoro do tej pory wszystko brzmiało dobrze. nie uważam, aby przykładowo tytuł profesora był zarezerwowany tylko dla mężczyzn, jak również żeby niedopowiedzeniem było przedstawienie kobiety jako nauczyciela języka angielskiego. nie rozumiem skąd u Ciebie takie parcie na formy żeńskie. jeśli masz ochotę, proszę bardzo, korzystaj z nich, ale weź pod uwagę, że możesz tym samym niechcący obrazić grupę kobiet, np takich jak ja, które są przekonane, że nazwanie jej nauczycielem nie jest zarezerwowane dla mężczyzn lecz dla grupy zawodowej. nie życzyłabym sobie by stosowano wobec mnie żeńskie odpowiedniki, brzmi to nieprofesjonalnie, jest zbędne.

ocenił(a) film na 7
mrancore

Obrazić grupę kobiet? Myślę, że to trochę przesada. Język polski posiada rodzaje, więc nie widzę powodu, dla którego miałoby się ich nie stosować w kwestii nazewnictwa zawodowego. Zupełnie nie rozumiem Twojego oporu przed wprowadzaniem zmian. I jak widać do tej pory wszystko nie brzmiało dobrze, skoro są osoby, którym męskie formy jednak przeszkadzają. No i jak to jest, że "pielęgniarka", "sprzątaczka" i pewnie jeszcze pare innych sfeminizowanych nazw zawodów tak łatwo przechodzi nam przez gardło? Trochę to podważa Twoję teorię o męskich formach będących nazwami dla grup zawodowych.

kubibubi

w żadnym wypadku nie podważa to mojej teorii, nazywanie lekarzem nie jest zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn; i tak, niestosowanie go względem kobiet może je obrażać (na moim przykładzie to chyba niezbity dowód). uważam, że tytuł zawodowy nie powinien wskazywać na płeć, możesz nawet nie zdawać sobie sprawy z tego jak często popełnia się dyskryminację ze względu właśnie na płeć. w każdym języku znajdziesz grupę zawodów brzmiących identycznie dla kobiet i mężczyzn oraz część takich, które występują na zasadzie odpowiedników. to normalne. wybacz, nie przekonasz mnie do tego, aby nazywać siebie w przyszłości doktorką. Pani doktor, to prestiż no i absolutnie nie kojarzy się tylko z mężczyzną. a osobom, którym przeszkadzają męskie formy radzę stosować żeński odpowiednik i nie będzie problemu.

ocenił(a) film na 7
mrancore

Ależ do niczego nie mam zamiaru Cię przekonywać, co nie zmienia faktu, że ja w przyszłości doktorką nazywać Cię będę :)

Oczywiście, że podważa Twoją teorię. "Pielęgniarka" to nie rodzaj męski, a raczej jest częściej stosowaną formą. Twoja teoria zakłada, że męskie odpowiedniki to po prostu nazwy grup zawodowych, jak widać nie do końca się to sprawdza.

Co do języków, to powtórzę po raz kolejny: polski ma rodzaje! A angielski np. nie. Poza tym sama mówisz o tym, że niektóre zawody mają te same nazwy zarówno dla kobiet i mężczyzn, a inne występują na zasadzie odpowiedników. Hm, czy przypadkiem tak właśnie nie jest w języku polskim? Nauczyciel/nauczycielka, doktor/doktorka, minister/ministerka? Te odpowiedniki istnieją tylko nie są w użyciu.

No i ciężko, żeby "pani doktor" kojarzyło się z mężczyzną. "Doktor" owszem.

kubibubi

Masz rację kubibubi. Osobiście, jako stuprocentowy feminista staram się zawsze używać form odpowiednich do płci. Apeluję również do innych, moich przyjaciół i przyjaciółek, znajomych i znajomek oraz krewnych i krewniaczek, aby również w ten sposób czynili. Ludzie muszą wreszcie pojąć, że kobiety, która prowadzi samochód nie można nazywać "kierowcą" czy też "panią kierowcą" (pierwsza forma deformuje płeć, a druga ma rodowód komunistyczny, jak słusznie zauważyłeś), jedyną słuszną formą jest "kierownica", albowiem "kierowniczka" określa inne stanowisko, ewentualnie można by dopuścić formę "kierowczyni". Także, niechaj każdy człowiek i każda człowieczyni czytająca tenże post sobie zapamięta: nie pani kierowca, a pani kierownica, nie pani motorniczy a pani motornica lub motorniczka, nie pani stolarz, a pani stolarka oraz tapicer/tapicerka, drukarz/drukarka, śmieciarz/śmieciarka, grabarz/grabarka itp. itd. Chciałbym również nadmienić, że Kopernik była kobietą ;)

ocenił(a) film na 7
banchoo

Hm, podałeś najbardziej kontrowersyjne przykłady, gdzie formy żeńskie pokrywają się z nazwami przedmiotów, będących w codziennym użyciu. Wypowiedzieć by się tutaj musiał jakiś językoznawca, jak tę kwestię rozstrzygnąć. "Kierowczyni" wcale nie brzmi głupio, a "pani kierowca" jest na pewno lepsze niż "kierowca". Co do "człowieka" to pozostawiłbym akurat ten wyraz poza dyskusją - nie odnosi się do zawodu.

O i dodam jeszcze pilot/pilotka! Ale że jak, czapka pilotka? Pozdrawiam!

banchoo

mam nadzieję, że Twoja kampania nie powiedzie się. nie odczuwam jej skutków i niech tak zostanie. :)
pozdrawiam

kubibubi

Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałem całą dyskusję. Rzeczywiście, Jadwiga Andegaweńska była pełnoprawnym KRÓLEM Polski do swej śmierci w 1399 r. Od roku 1386 r. Polska miała dwoje równoprawnych monarchów. Przypominam, że w 1575 r. Anna Jagiellonka została wybrana na KRÓLA Polski. Realna władza spoczywała w rękach jej męża, Stefana Batorego. W 1586 r., po jego śmierci, mogła sama objąć rządy, ale z tego nie skorzystała. Kobiet przejmujących męskie tytuły było w historii więcej. Za przykład mogą służyć egipskie kobiety-faraonowie. Neferusobek z XII dynastii podkreślała, że jest kobietą używając tytułu "Żeński Horus". Najsłynniejsza z nich, Hatszepsut z XVIII dynastii, nigdy nie przyjęła bardzo męskiego tytułu "Byk potężny". "Żeńskim Horusem" i wezyrem była także Kleopatra I Syryjska, która w II w. p.n.e. rządziła jako regentka w imieniu swojego syna Ptolemeusza VI., Jej córka Kleopatra II jako pierwsza z ptolemejskich królowych Egiptu uzyskała oficjalne uznanie jako współwładczyni. Była to więc sytuacja bardzo podobna do tej z Jadwigą i Jagiełłą. Żony lub matki władców/władczyń często dysponowały bardzo realną władzą. W III w. cesarz Aleksander Sewer nadał swojej matce Julii Mamaei tytuł „consors imperii” – równoprawnej uczestniczki władzy. Wu Zetian w 690 r. została cesarzem Chin. Ta zresztą dążyła do poprawy sytuacji kobiet. Według niej idealny władca ma być „jak matka opiekująca się swoimi dziećmi”. Panująca w Bizancjum od 797 r. Irena podpisywała się jako "Irena, basileus", czyli "Irena, cesarz". Podobne znaczenie jak „consors imperia” miał tytuł „consors regni” w Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego. Nosiły go m.in. Adelajda Burgundzka, Teofano i Richenza von Northeim. Ta druga, matka Ottona III, w dwóch wystawionych przez siebie w 990 r. (jeden w Rzymie, drugi w Rawennie) dokumentach występuje we własnym imieniu: "Theophanu divina gratia imperatrix augusta" (Teofanu z Bożej łaski cesarzowa wspaniała), oraz "Theophanius [!] gratia divina imperator augustus". W tym drugim przypadku uciekła się władczyni do męskiej formy swego imienia i nazwała siebie cesarzem. Elżbieta Łokietkówna, babka Jadwigi Andegaweńskiej, rządziła Polską w imieniu syna. Łokietkówna prawdopodobnie nie uważała się tylko za regentkę. Myślała raczej o sobie jako o suwerennej władczyni, równorzędnej synowi. Posługiwała się koroną polskich królowych sporządzoną dla jej matki. Na jej pieczęci widniał orzeł piastowski, lilie Andegawenów oraz napis "Elisabeth Dei Gratia Regina Senioris Poloniae" (Elżbieta, z Bożej łaski starsza Królowa Polski). Była królową "z Bożej łaski", a więc "przyrodzoną" władczynią państwa. Uzyskała wyjątkowo szeroki zakres kompetencji. Miała własny okazały dwór, składający się z krakowskich urzędników ziemskich, na czele którego stał marszałek, oraz kancelarię. Jej członków nazywała "naszymi" - tzn. swoimi, nie syna. Najważniejsze decyzje w sprawach polityki wewnętrznej podejmowała samodzielnie. Nie wspomnę tutaj o szeregu innych regentek: Elżbiecie Bośniaczce, Blance Kastylijskiej, Katarzynie Medycejskiej i wielu, wielu innych. Juana Azurduy de Padilla w XIX w. rządziła "republiquetą" (małą republiką) we wschodniej Boliwii jako jej "presidentessa". Żyjąca w XVIII w. pierwsza polska lekarka Salomea Rusiecka sama siebie nazywała "doktorką". Jan III Sobieski mianował Teresę z Gosiewskich Słuszkową „posłową ekstraordynaryjną” (nie „posłem”), mającą reprezentować polską parę królewską na dworze elektora Bawarii. Kubibubi ma rację pisząc: „poprzez wychowanie i cywilizację w jakiej żyjemy jesteśmy wtłaczani w "gender". Moim ulubionym przykładem jest tutaj somalijska królowa Arawelo panująca w I w. Odziedziczyła tron jako najstarsza z trzech sióstr. Uważała, że matriarchat jest najlepszym ustrojem społecznym, a kobiety są lepszymi przywódczyniami od mężczyzn. Szanowny małżonek tej pani uważał inaczej i podburzał innych mężczyzn przeciwko małżonce. Królowa w odpowiedzi kazała kobietom porzucić swoje „naturalne” role w domu, a zwolenników rządów mężczyzn kazała wieszać za jądra. Opór panów szybko zgasł i zajęli się oni domami i dziećmi. Dziś pozycja Somalijek przedstawia się zupełnie inaczej. Podobnie rzecz ma się z indonezyjskim Acehem. Otóż w połowie XVI w. przyszła tam na świat dziewczynka imieniem Keumalahayati. Dziewczyna po ukończeniu muzułmańskiej szkoły religijnej zdecydowała się kształcić dalej w … Akademii Wojskowej. Przypomnę tylko, że Polki taką możliwość mają dopiero od 1999 r. Po studiach wyszła za mąż i zajęła się karierą polityczną. Sułtan mianował ją szefową protokołu. W 1589/1590 r. Keumalahayati została pierwszą w historii ludzkości kobietą-admirałem (laksamaną), stojącą na czele Floty Wdów złożonej początkowo z 1000 żołnierek (potem ich liczba uległa podwojeniu). Siedem lat później w jej ślady poszła Portugalka Isabel Barreto de Castro, którą król Hiszpanii Filip II mianował dosłownie admirałką (La Almiranta de la Mar Oceana). Wracając do Acehu – zastępczynią Keumalahayati była inna kobieta, Po Cut Limpah, która zarazem szefowała Sułtańskiej Tajnej Służbie. Pani admirał(ka) kierowała również Sułtańską Gwardią Kobiecą. Jako szefowa protokołu była odpowiedzialna za politykę zagraniczną. Działalność obu pań wzbudziła zainteresowanie samej królowej Anglii Elżbiety I Wielkiej. Już w 1603 r. stanowisko admirała i wiceadmirała objęły Leurah Ganty i Cut Meurah Inseuen. Wszystkie wyżej wymienione panie i ich żołnierki brały aktywny udział w życiu politycznym Acehu: obalały i ustanawiały nowych władców. Sułtan Iskandar I (zm. 1636) mianował pierwszą panią generał wojsk lądowych i ustanowił Radę Ustawodawczą (parlament). Ten ostatni złożony tylko z mężczyzn. W 1642 r. na tron wstąpiła jego córka, sułtanka Ratu Safijat ad Din Tadż al.-Alam Szach. Od tej pory przez 60 lat władza należała do kobiet. Była to tzw. Złota Era Acehu. Przez dwa lata władczyni panowała niejako „na próbę”, ponieważ islam niechętnie odnosił się do rządów kobiet. Egzamin zdała i, podobnie jak jej następczynie, skupiła się na wzroście gospodarczym, handlu, edukacji i umocnieniu rządów prawa. Utworzyła kobiecą armię zwaną Si Pai’ Inong. Rozszerzyła uprawnienia Rady Ustawodawczej, do której mianowała 16 lub 18 kobiet. W Sądzie Najwyższym zasiadło 18 sędzin. Kilkanaście kobiet rządziło autonomicznymi regionami jako gubernatorski. Kobiety były reprezentowane we wszystkich sferach życia społecznego. Pierwsza władczyni Acehu była bardzo szanowana przez poddanych za mądrość. Ostatnia sułtanka Acehu została usunięta z tronu w 1699 r. Jak wygląda sytuacja Acehanek dziś? W miejscowym parlamencie stanowią zaledwie 9% (za czasów sułtanki Safijat stanowiły około 25%), od 2009 r. nie wolno im nosić obcisłych spodni, a niewiernym żonom grozi ukamienowanie. Gender jest więc zmienny w czasie i przestrzeni. Bumbleble polecam lekturę książki Elisabeth Badinter „Historia miłości macierzyńskiej” i oba tomy „Miłości i strachu. Dziejów uczuć kobiet i mężczyzn” Jerzego Besali oraz wszystkie tomy „Historii życia prywatnego”.

ocenił(a) film na 4
seba281_filmweb

bardzo chętnie przeczytam chociaż jedną z tych książek, o ile obiecasz że nie będą naszpikowane tkliwymi uczuciami :) . Ale napisz proszę co sądzisz o przydatności parytetów w naszej współczesnej Polsce ?

bumbleble

Nie lubię "tkliwej" literatury i nie polecam takowej. Od książek typu "Kobiety fatalne", "Kobiety namiętne" trzymam się z daleka. :-) Miłośnikom i miłośniczkom króla Jadwigi polecam jej biografia piór Oskara Haleckiego i Jarosława Nikodema (ta jest najnowsza). Opowiadam się za parytetami dla kobiety jako za rozwiązaniem tymczasowym, ponieważ nie są celem samym w sobie. Jest to oczywiście swego rodzaju proteza. O stosunku polskich polityków do zwiększenia reprezentacji kobiet w polityce niech świadczą słowa Stanisława Szatkowskiego, byłego wojewody warmińsko-mazurskiego: "Lepszy chłop jak żaba niż najlepsza baba". Mam lewicowe poglądy, ale nie mam zamiaru oszczędzać pod tym względem nikogo. Szatkowski jest członkiem SLD. Podobnie rzecz ma się z Grzegorzem Napieralskim, byłym szefem tego ugrupowania. Tylko gęba była pełna frazesów o równości płci.

ocenił(a) film na 4
seba281_filmweb

dziękuję, na pewno przeczytam :) Jadwiga jest postacią którą podziwiam i coraz bardziej mnie interesuje, szczególe z powodu obwołania jej świętą. I pozwól że wyrażę moje skromne zdanie o w.w. S.S - tfu! (+tzw.liść)

ocenił(a) film na 7
kubibubi

Jadwiga Andegaweńska była i Królem i Królową Polski. Królem była zanim poślubiła Wielkiego Księcia Litewskiego Jogajłę, który na chrzcie przyjął imię Władysław i przyjął tytuł Króla Polski. Wtedy Jadwiga z Króla Polski stała się Królową. Dlaczego? Gdyż Król to nazwa urzędu i tytuł, a Królowa to wyłącznie żona Króla. Tak samo, jak Księżna to żona Księcia a Księżniczka to córka Króla.

kubibubi

Jadwiga była koronowana na KRÓLA POLSKI !!!!!!!!!!!!!!!!!!! ludzie pouczcie się historii, a nie piszecie bzdury

ocenił(a) film na 4
Paracelsus

hmm... a nikt z was się nie przyczepił do formy nazwiska Lady Thatcher, mam na myśli "Thatcherową" ; )
Oczywiście jest to błędna forma, tak samo jak premierki i ministerki, niemniej jest pewien osobnik, który takich form używa, a nazywa się on Janusz Korwin Mikke, w skrócie JKM ; ) Ma on szczególna predylekcję do dziwacznych form leksykalnych, składniowych, gramatycznych i ortograficznych. Użyłem quasi korwinowej formy, w jakiś sposób podświadomie antycypując nieuchronny atak lewactwa na ten film i osobę baronessy. Dodam, że Korwin lady Małgorzatę bardzo poważa i rozmawiał z nią chyba nie raz. Tak czy siak, używajmy jednak poprawnej polszczyzny.

ocenił(a) film na 7
Paracelsus

Ale poruszasz już zupełnie inną kwestię. Czym innym są formy żeńskie od rzeczowników, a czym innym kwestia nazwiska. System powstał w społeczeństwie po to, żeby było wiadomo, czy kobieta jest zamężna, czy też jest panną na wydaniu. Moja mama np. nie życzy sobie dodawania do jej nazwiska końcówki "-owa". Nie wiem z jakich konkretnie przyczyn. Dla mnie jest to kolejny dowód na nieszczęsną pozycję kobiet, definiowanych w przeszłości przez swojego partnera życiowego. I oczywiście, że nie jest to błędna forma! Sam sobie przeczysz, nawołując do używania poprawnej polszczyzny, kiedy negujesz istnienie form żeńskich od rzeczowników takich jak "minister" "premier". Odeślę znowu do artykułu (ktoś go przeczytał)?

Nie atakuję Thatcher, chociaż mam kilka zastrzeżeń, co do jej osoby, ale mam w sobie jednak na tyle pokory, aby nie zabierać głosu w jej sprawie, bo po prostu za mało wiem, brakuje mi wykształcenia historycznego i znajomości podstawowych faktów oraz tła historycznego czasów w jakich przyszło jej rządzić. Podziwiam jej silną osobowość i charakter, chociaż intuicyjnie czuję, że mam z nią wiele rozbieżnych poglądów, bo jak to pięknie i z szacunkiem ujmujesz należę raczej do "lewactwa". W sumie teraz nie wiem, co gorsze, poważać ją i być przyrównanym do kolejnego straszaka w postaci JKM, czy powiedzieć, że była zapyziałą angielką i jeszcze przylepiona mi zostanie łatka lewaka, lub co gorsza - komucha!

Paracelsus

Dzisiaj nie ma miejsca na twardych polityków, dzisiaj jest tylko miejsce na miękkie rozgotowane nijakie niesolone kluchy, na polityków twardych przyjdzie czas po kolejnej wojnie jaka przejdzie europa niedługo.

ocenił(a) film na 4
zorin

no tak - wojna jest najlepszym lekarstwem na kryzys.

bumbleble

Pseudointelektualna dyskusja =D Ludzie apeluję jak w reklamie Milki "bądźmy dla siebie bardziej delikatni" i zdystansowani ;) Nazewnictwo jest i będzie kwestią sporną gdyż/ ponieważ/ wszakże zależy to od indywidualnego poczucia piękna/estetyki. Oczywiście można temu przypisywać różne teorie spiskowe ale co to zmieni? Czy opakowanie jest naprawdę tak ważne, że zawartość już nie ma znaczenia? :) Co z tego, że pójdę do pani doktor czy pana doktora, a ona/on nie będzie umiał mi pomóc, bo nie będzie kompetentny? Może i wyolbrzymiam, ale problemem faktycznym jest to, że ludzie nie potrafią zająć się sprawami trudnymi tylko czepiają się tych prostszych, zmieniając im priorytet. Pójdę do lekarza ze złamaną nogą, a on co przepisze mi syrop na kaszel, bo to uzna za istotne... <:) Ale i tak nazewnictwo jest baaardzo ważne...

ocenił(a) film na 4
Artfeme

jest tak samo ważne jak tematy zastępcze =D

ocenił(a) film na 7
Artfeme

Wydaje mi się jednak, że chodzi tutaj o trochę głębszy problem mianowicie pozycję społeczną kobiet i wszystko to, wokół czego kręci się genderowa spiskowa teoria dziejów. Oczywiście, że nie jest to temat najwyższy rangą, ale myślę, że warto się nad nim zastanowić. Można przecież prowadzić dyskusje nad kilkoma tematami równocześnie, ja nie widzę problemu.

Nikt nie powiedział, że zawartość już nie ma znaczenia, nie rozumiem skąd taki wniosek.

Starałem się powstrzymać, ale jednak nie mogę: skoro to pseudointelektualna dyskusja nad mało istotną kwestią, to dlaczego w ogóle tracisz swój cenny czas na branie w niej udziału? :)

ocenił(a) film na 4
kubibubi

nie uważam żeby ta dyskusja była pseudointelektualna i sądzę że artfeme przeraża ilość literek i chyba nie rozumie że można dyskutować pomimo różnicy poglądów... Ale mam jeszcze pytanie do ciebie:
- czy nie uważasz że szukanie np. akceptacji u innych może świadczyć o braku akceptacji u samego siebie, dla siebie samego?

ocenił(a) film na 7
bumbleble

To pytanie do mnie? Jeżeli tak to podaj jakiś szerszy kontekst, bo nie za bardzo rozumiem do czego to się odnosi :)

ocenił(a) film na 4
kubibubi

tak się po prostu pytam, najlepiej wszystkich którzym zdarzy się przeczytać to pytanko ;) Nie chodzi o konkretną jedną sytuację.