Tak mnie wkurzała ta Isabel, że aż muszę odjąć punkt w ocenie filmu. Kobieta, która przysięgała przed Bogiem (a należy dodać, że w tych czasach Kościół odgrywał najważniejsza rolę w społeczeństwie) nie dość, że sama złamała przysięgę to jeszcze nachalnie i z premedytacją zmusiła drugiego człowieka (całkowicie oddanemu Bogu) do tego samego czynu. Ja rozumiem, że mogła sie zakochać itd, ale wiedziała jaki stosunek do kobiet mają templariusze i mimo to ciągneła flaka za kolesiem, póki nie zaspokoiła swojej żądzy seksualnej... Gorzej niż ladacznica! I jeszcze te jej wiecznie czyste i idealnie uczesane włosy, nienaganna cera i czyste ciało, kiedy w około toczy się wojna a ludzie nie mają co do ust włożyć... heh.
A fakt, wkoło krew leje się kubłami, sadza, smoła, kurz, pył...a ta wkracza na scenę full make up wypas czyściutka, zapewne pachnąca...aż blask bije po oczach i w komnatach od razu jaśniej jakoś :) a o to, żeby było co do ust włożyć, to się kobita postarała...heh :))))
To, to jeszcze nic, w filmie 10.000 BC główna bohaterka przez cały film ma make up.