Ellis ma pecha do ekranizacji swoich powieści. Najpierw powstała koszmarna wersja "American Psycho", a teraz to "dzieło". Film "The Rules of Attraction" jest (jeżeli to w ogóle możliwe) szmirą zdecydowanie większego kalibru. Scenariusz jest płytki i mętny niczym zeszłoroczne piwo. Postaci są ledwo zarysowane grubą, ordynarną kreską. Każdą z nich można opisać w zaledwie kilku słowach. Jednak nie to jest najgorsze. Jeszcze gorsze jest to, że reżysera tych dekadenckich, postmodernistycznych wybroczyn bardziej interesuje zabawa formą niż bohaterowie nie mówiąc już o treści filmu. Zabawy wypadają blado i śmiesznie, zwłaszcza że reżyser co chwilę zmienia zamysł i zamiast konsekwentnie stosować jedną konwencję co chwilę wymyśla coś nowego. Nie wiem też czy to zasady amerykańskiej cenzury, ale niektóre sceny są zupełnie nielogiczne. Oto gdzieś na początku filmu Sean wpada do melinki handlarzy narkotyków, a tam jeden facet czyta sobie pornograficzne pisemko. Interesujące jest to, że zdjęcia na okładce zostały sprytnie zamazane. OK. Śmieszne to, ale niech będzie. Jednak nieco później na balandze orgietkowej nagie biusty tonami przewalają się przez ekran. Gdzie w tym sens, gdzie logika?
Ten film nie nadaje się do niczego. Mógł być głosem zmarnowanego pokolenia, a jest filmem promocyjnym wtórnego analfabetyzmu. Zdecydowanie odradzam.
Kto szuka nie... A może się nie chciało?
Czyli według ciebie film który nie posiada statycznych zdjęć, łagodnego montażu, teatralnie odgrywanych scen, gdzie "nie ma" logiki, sensu to film na który nie powinno się zwracać uwagi? Gdyby wszyscy myśleli tak jak ty to zapewne do dzisiaj oglądalibyśmy kino nieme w różnych odcieniach czerni i szarości. Jednym słowem NUUUDA. Chwała bogom za zesłanie Kubricka, Almodovara, Bergmana, Lyncha i jeszcze paru innych dzieci X muzy, którzy potrafili nadać filmom nowych wartosci, pokazać, że można na zwykłe rzeczy spojrzeć z innej perspektywy co nieznaczy nie logicznej, bezsensownej.
"Postaci są ledwo zarysowane grubą, ordynarną kreską. Każdą z nich można opisać w zaledwie kilku słowach." - teraz wypada powiedzieć jak Lauren bohaterka filmu "Nie poznasz mnie i nikt mnie nie pozna". Takie jednosłowne opinie są krzywdzące dla osób, których nie znamy, bo najczęściej opierają się na pierwszym wrażeniu. A myśle, ze postacie filmu, wrecz przeciwnie, stają się przez to bardziej wiarygodne.
"facet czyta sobie pornograficzne pisemko. [...] zdjęcia na okładce zostały sprytnie zamazane. OK. Śmieszne to, ale niech będzie. Jednak nieco później na balandze orgietkowej nagie biusty tonami przewalają się przez ekran." - ciekawe zestawienie. Ja sobie to tłumacze, że reżyser świadom formy wyrazu swojego filmu nie chce od razu na początku powiedzieć ostatniego słowa, dlatego stara się cenzurować pewne rzeczy, albo poprostu żeby nie reklamować pisemek.
"Mógł być głosem zmarnowanego pokolenia, a jest filmem promocyjnym wtórnego analfabetyzmu." - a dlaczego ten film nie moze być głosem zmarnowanego pokolenia? Być moze nie tyle promuje co obrazuje wtórny analfabetyzm - co nadaje temu filmowi forme dramatyczną i pesymistyczną. Z jednej strony oczekiwałes "głosu zmarnowanego pokolenia", a z drugiej jakbyć miał klapki na oczach - moze tak naprawde nie chciało się szukać, forma przesłoniła sens i logike?
znalezione dawno temu
Pudło, pudło.
Dla porządku. Uwielbiam Almodovara, lubię filmy Kar-Wai'a, Lyncha czy Kubricka. Nie mam nic przeciwko nowatorstwu formy, eksperymentom wizualny. Jednak za tymi zabiegami powinna się kryć jakaś treść, jakieś emocje, cokolwiek. W "Żyć szybko..." jednak brakuje historii. Reżyser wyskubuje jakieś wątki z powieści, skleca z nich 2-godzinną opowiastkę. Bohaterowie zostali tak spłaszczeni, jakby przejechał po nich walec drogowy.
To wszystko, co ty chciałbyś widzieć w tym filmie, ja widziałem w powieści. Dlatego też proponuję i tobie ją przeczytać.
Chętnie....
A czy mógłbyś mi udzielić jakiś bliższych informacji na temat powieści? Może na maila będzie lepiej... Czyli skoro TO WSZYSTKO widzialem w filmie to chyba dobrze go odebrałem, a musze zaznaczyc, że preferuje zasade nie czytania żadnych recenzji ani innych materiałów przed obejrzeniem filmu.
Pozdrowienia Morolg.