Film Rules of Attraction byłby znacznie cięższym obrazem, nie mającym wiele wspólnego z
durnymi amerykańskimi komediami o college'ach gdyby tylko trzymał się pierwowzoru.
Książka jest świetna i nie rozumiem dlaczego Bret Easton Ellis nazwał ten film najwierniejszą
(jeśli chodzi o odwzorowanie wykreowanego świata) ekranizacją jego prozy. Zwłaszcza,
że American Psycho jest pod tym względem naprawdę fantastyczny.
Nie przesadzałbym z tym spłyceniem, film co prawda mocno różni się od książki jeżeli chodzi o fabułę, ale jest na swój sposób przejmujący. Poza tym aż tak bardzo nie było co spłycać bo nie przesadzajmy, Bret Easton Ellis aż tak bardzo głębokim pisarzem nie jest i raczej kręci się ciągle wokół tych samych tematów, wręcz najciekawszy jest kiedy zaczyna zgrywać się z własnej twórczości (Lunar Park). A do ekranizacji kinowych ma sporo szczęścia - widziałem trzy i wszystkie można uznać za udane.
A nadanie temu filmowi z pozoru formy "durnej amerykańskiej komedii o college'u" uważam za ciekawe rozwiązanie. Ja przynajmniej oglądając ten film i nie mając pojęcia o czym jest, po pierwszych minutach spodziewałem się właśnie głupiej komedii, dlatego wrażenie jakie na mnie wywarł było tym większe :)