"1-Ichi" jest filmem niskobudżetowym i widać to od razu. Zdjęcia są marne, jakość obrazu - beznadziejna, aktorstwo - średnie. Do tego mamy średnio ciekawą historię o tłuczeniu się przez nastolatków. W "Ichi the Killer" podobał mi się scenariusz, sceny gore, duża ilość czarnego humoru i postać Kakihary. W "1-Ichi" scen gore nie ma (mamy za to łamanie kończyn i pokrwawione twarze), czarnego humoru również nie odnotowałem (pomijając fakt, że sam Ichi jest postacią na swój sposób humorystyczną), a scenariusz jest kiepski. O ile przez pierwszą połowę film był znośny, o tyle pod koniec byłem nim już strasznie znudzony. Nie polecam!!!
To prequel "straight-to-video", więc rewelacji nie ma i być nie mogło. Słabość obrazu wynika w dużej mierze z niezrozumienia specyfiki filmu Takashiego Miike. Zamiast intrygującej mieszanki hiperrealistycznej przemocy, seksualnych perwersji i czarnego humoru dostajemy wyłącznie brutalną kopaninę.
Największym błędem jest skupienie się na mało ciekawej postaci Ichiego. Chyba każdemu najbardziej podobał się Kakihara. To był praktycznie główny bohater (choć nie tytułowy) KOROSHIYA 1. Tymczasem w 1-ICHI nie pojawia się ani razu.