I tytuł mnie zmylił, myślałam, że to Doomsday ten z ludzikami na plakacie. Film okropny! Najpierw myślałam, że coś się wydarzy, że akcja się stopniowo rozwija, ale po 40min wielkiego nic zwątpiłam. Bohaterowie jacyś dziwni, głupio uparci, muszą jechać to chitchen itza bo 'coś' ich ciągnie, czują, że muszą. Zamiast ratować siebie poświęcają się dla jakiejś obcej kobiety. I to całe gadanie o Bogu, spór matki z córką ateistką - to chyba najbardziej mnie zdenerwowało w tym filmie, umoralnianie końca świata, że ktoś tam na górze jest itp.. Bardzo się rozczarowałam i wkurzyłam - wyobraźcie sobie ateistkę oglądającą takie głupoty w nadziei, że coś się wydarzy :D