Cóż, po jakże wnikliwej projekcji tego oto arcydzieła amerykańskiej kinematografii mam mieszane uczucia. Może nie, są całkowicie i niepretensjonalnie jednoznacznie. Dawno lepszemu filmu nie widziałem. Naprawdę! Nigdy tak nie śmiałem się z filmu, który nie jest komedią. Dodatkowo pan reżyser "coś tam coś tam wielka gwiazda" Eve coś tam zaserwował nam zabawę "Znajdźcie błędy w mym shic, to jest hicie". Niestety nie była ona zbyt trudna, kryły się one na każdym kroku i piętrzyły z każdą minutą/ godziną do dnia sądu. Ogólnie rzecz biorąc to film, który odmieni wasze życie. Po obejrzeniu go zdacie sobie sprawę ile to już dobrych tytułów mieliście możliwość widzieć. Skłoni do cudownych refleksji na temat "Dlaczego matka tamtej babki znikła" albo "Po co Bóg rozpykał tylu luda, by jakaś babka mogła urodzić niepokalane poczęcie w świątyni w czikenicy". To fantastyczna sprawa. Trzeba koniecznie wybrać się z całą rodziną do kina, ale przedtem nastawić kamerę i zacząć kręcić własny film pt. "Jak wysrać na podłogę 75 zeta".
Z czystym sumieniem i nieczystymi, wywołanymi filmem myślami i słowami oceniam go na 1.0/10. Są dobre filmy, są kiepskie filmy, są też arcydzieła. Ten..był przeciwieństwem ostatniej kategorii. Śmiało można określić go mianem "Bubla za 80 dolców, który liczył na popularność dzięki głośnemu tytułowi".