Dlaczego się nie boję końca świata? Wystarczy limuzyna, mały samolocik, antonov i bentley i z pewnością przetrwamy kataklizm.
Cały ten lot samolocikiem wyglądał jak niedzielna przygoda - ot takie fruwanko - disnejowski klimacik. Koleś przez cały film uciekał samochodami, samolotami i nic nie mogło go trafić - no przecież koniec świata nie może dyskutować ze scenariuszem.
Na koniec piękna scenka kiedy to rodzinka jest cała zdrowa i szczęścliwa i mamusia kocha tatusia, który odszedł od niej jakiś czas temu. Murzyn okazuje się bohaterem jak ma to miejsce w kinie holiłud.
Nie zapominajmy, że na arce zawsze jest drukarnia i wydawnictwo rzeby jakiś doktorek mógł wydać swoją książeczkę...
Film porażka i to ogromna. Nawet efekty nie przyćmiły dennego klimatu filmu. Z początku myślałem, że ten cały doomsday to dno, jak zobaczyłem ta ekipę rycerzy, jakiś pomyleńców jedzących ludzi i cała tą Ronę Mitrę. Ten film przebija wszystko.
Już dziś zaczynam zbierać na bentleya...
To jedna z możliwości , ale nie musi być aż tak ostro jak pokazał film wystarczy odpowiedniej wielkości wulkan.
na przykład Yellowstone :
http://www.filmweb.pl/user/starscream22/blog/532147
Oczywiście, że nie musi tak być. Jednak to co zostało pokazane w tym filmie to totalna disneyowska bajka.