„Wow!” pomyślałem zaraz po seansie 2012. „Wow!” powiedziałem sobie pod nosem następnego dnia zaraz po przebudzeniu i przypomnieniu sobie co też właściwie obejrzałem poprzedniego wieczora. „Ale co dokładnie oznacza to twoje Wow?” zapewne zapytacie. Otóż, zależy o które z nich Wam chodzi - pierwsze, czy drugie. Zaraz po filmie byłem zachwycony efektami specjalnymi, które nagromadzone w tak ogromnych ilościach zapewniły mi przeżycia godne przejażdżki na Rollercoasterze. Kilkanaście godzin później, po przespaniu się i podświadomej analizie obrazu stwierdziłem, że dawno już nie widziałem tak głupiego i szablonowego produktu, który przez sztucznie kreowany patos stał się swoją własną parodią. No to jak? Polecam, czy odradzam? Ha! Nie ma tak od razu, napięcie musi być…
ZA 3 LATA TO SAMO I ZA DARMO!
Jak przewidzieli Majowie (a raczej ich kalendarz, który skończył się akurat 21 grudnia 2012 roku – bo kiedyś się skończyć musiał) za trzy lata podzielimy los Flinstonesów i Matka Natura dość poważnie skopie nam zadki. Ale czy możemy ją winić? Tak to jest, jak się spala niewyobrażalne ilości ropy naftowej, niszczy warstwę ozonową i wyrzuca kondomy do oceanu, przez które później wymierają delfiny butlonose (uduszenie, utopienie – just name it). Powstaje dużo spekulacji na ten temat, setki książek, prac magisterskich, niezależnych filmów… ale komercja ma długie rączki i sięga wszędzie, gdzie się tylko da. Roland Emmerich, twórca chociażby Dnia Niepodległości, czy Pojutrza (lub też recenzowanego nie tak dawno „dzieła” 10.000 BC) postanowił zebrać najlepszych grafików i najgłupszych scenarzystów, aby stworzyć produkt mający wywołać zamieszanie wśród skołowanych widzów („iść, czy nie iść” oraz „co ja właśnie widziałem?”). Już same zwiastuny zapowiadały niezbyt ambitne kino, które może nie będzie dodawać widzom „+7 do elokwencji”, jednakowoż zapewni im szczenopad po kolana i koszmary senne, w których giną przygniatani przez wywracające się szklane wieżowce (setki telefonów do producentów filmu z pytaniami o autentyczność przedstawionych zdarzeń to z jednej strony solidna paranoja, ale z drugiej niezła reklama).
CZY WIESZ, ŻE…
Promocja filmu była doprawdy zatrważająca (liczne internetowe bannery, spoty telewizyjne, plakaty etc. – a to tylko w Polsce), nic więc dziwnego, że w dniu premiery (Święto Niepodległości) kina były wypchane rozochoconymi widzami. Jednym z nich byłem ja i dwójka moich znajomych, którzyśmy to chcieli wrednie dostać się na seans, nie złożywszy wcześniej rezerwacji. Dla jednych graniczyłoby to z cudem, na szczęście my potrafiliśmy ominąć system i poczekać do momentu rozpoczęcia seansu, wygaśnięcia zarezerwowanych miejsc i wkupienia się w łaski automatu na bilety (co prawda płatne kartą i często zawodne, ale takie maszynki czasami bardzo ułatwiają życie). Tak licznej widowni nie widziałem już bardzo, bardzo dawno – niektórzy siadali nawet w pierwszym rzędzie, co by dostać zeza, zakwasów, skoliozy i innych chorób mniej lub bardziej wenerycznych, wynikających z niekomfortowego ułożenia ciała i jednoczesnej chęci wyłapania sensu seansu. Ale było warto – dzięki drobnym poświęceniom dowiedzieliśmy się, że Amerykanie po kilku lekcjach potrafią pilotować samoloty pasażerskie, wytrzymać pół godziny pod wodą i niewiarygodnie szybko radzić sobie z szokiem po utracie członków rodziny. A wiedzieliście, że niektóre zwierzęta lądowe (np. żyrafy) lubią podziwiać Himalaje przelatując nad nimi helikopterami? No! A Chińczycy to bardzo pracowity i durny naród, który pomagał swojemu rządowi, nie wiedząc nad czym właściwie pracuje – co nie przeszkodziło mu wybudować machiny przyszłości w niecałe trzy lata. Ło Jezu, z taką wiedzą rzucam studia.
BRAIN MODE OFF
Na temat logiki scenariusza i jego twórców nie chcę się za dużo wypowiadać – ponoć znęcanie się nad niepełnosprawnymi jest nieetyczne i przynosi pecha oraz wrzody. Powiem tylko krótko – skoro sam prezydent USA nie wytrzymał do końca filmu, to z jakiej racji miałby to zrobić ktokolwiek z Was? Oczywiście pod warunkiem, że oczekujecie realistycznego dokumentu, który przy okazji zahaczy o problemy społeczne tybetańskich mnichów i mniejszości etnicznych w Abudabii, a nie bezmózgiej, acz diabelnie efektownej wycieczki po wirtualnie rozpadającej się i mszczącej na swoich mieszkańcach planety Ziemi. Bo jeśli podejdziecie do wizualnej lektury „2012” z odpowiednim dystansem, to gwarantuję Wam, że będziecie mieli ubaw po pachy, a może i jeszcze wyżej – tak „miażdżących” (choć lekko rozmazanych) efektów specjalnych jeszcze nie widziałem (Transformersi to inna para kaloszy, tam wszystko opierało się na walkach między blaszakami, a straty w ludziach były minimalne). Z tego więc powodu ośmielę się zrobić rzecz niemalże niewybaczalną i ocenić film w dwóch wersjach – dla widzów z włączoną świadomością i dla tych z autopilotem nastawionym na instynkt.
-------------------------------------------------------------------------------- ----------------------------
+ uczta dla oczu
- lewatywa dla umysłu
Ocena dla zdystansowanych: 90/100
Ocena dla wymagających: 40/100
===============================
cinemacabra.blog.onet.pl
"...dzięki drobnym poświęceniom dowiedzieliśmy się, że Amerykanie po kilku lekcjach potrafią pilotować samoloty pasażerskie, wytrzymać pół godziny pod wodą i niewiarygodnie szybko radzić sobie z szokiem po utracie członków rodziny. A wiedzieliście, że niektóre zwierzęta lądowe (np. żyrafy) lubią podziwiać Himalaje przelatując nad nimi helikopterami? No! A Chińczycy to bardzo pracowity i durny naród, który pomagał swojemu rządowi, nie wiedząc nad czym właściwie pracuje – co nie przeszkodziło mu wybudować machiny przyszłości w niecałe trzy lata. Ło Jezu, z taką wiedzą rzucam studia."
to film sci-fi, a nie dokument...
Jestem wymagajacy i dlatego daje 7. Scenariusz moze malo prawdopodobny i ma wiele wad ale dawno nie widzialem tak dobrze zrobionego filmu "katastroficznego".
Ps. co do pseudo filozoficznych wypowiedzi ... nie trzeba skocnczyc polibudy czy univerka zeby wiedziec ze sie nie potopimy ... era ropy i stali powoli dobeiga konca :D
A ja powiem tak:wycieczka do toalety w trakcie seansu to "hajlajt" wieczoru był:)Pozdrawiam i popieram
Zgadzam się w 100%
+ efekty
+ akcja trzymajaca w napieciu od poczatku
- amerykansky bohateryzm
- totalny brak realizmu w niektórych scenach
- film jest baaaardzo przewidywalny
- mnie trochę jednak drażniące sceny humoru
No i rzeczywiście czas na refleksję przychodzi dopiero później po filmie. W trakcie oglądania nie masz czasu na takie rzeczy :)
Ode mnie 6/10, mimo, tego że jak sobie pomyślę o tych wszystkich drażniących, beznadziejnych lub wkurzająco oczywistych momentach, to mam chęć dać niżej... Ehhh
Nie za bardzo rozumiem takiego podejścia: daję 6/10, ale chętnie dałbym mniej/więcej. A co przeszkadza? To po co taka ocena, kiedy chce się dać inną?