Przeżyłam SZOK. Ja rozumiem, że to film z kategorii since fiction ale czy wszystko musiało być aż tak nierealne? Emocje tych ludzi, reakcja dzieci. Przecież ci ludzie teoretycznie przeżywali koszmar, cały świat miał przestać istnieć a poczucie humoru nie odstępowało ich na krok.
To był dobry temat na film i można było zrobić z tego coś fantastycznego, bardziej realnego z należytą powagą. Ojciec który wprowadza dzieci na zastrzeżony, zamknięty teren, pozwala im podejść do zdechłego łosia... który ojciec by tak zrobił? Dziewczynka która widzi taką apokalipsę nawet nie uroni łzy tylko zasypia spokojnie w samolocie. Pies który we wrzasku tysięcy ludzi słyszy swoją panią i idzie do niej po cienkiej krawędzi a wszystko to robi w ciagu 2 minut. To wszystko było tak strasznie naciągane, niesmaczne. Już te dziwne relacje w tym związku Gordon, Jackson i ta babka. Ten naciągany wątek że synek kocha bardziej gordona a ojca ma w dupie. Jakoś w to wszystko trudno było uwierzyć. Później Gordon umiera a ona w ciagu minuty wyznaje miłość mężowi. Te wszystkie sztuczne wzruszenia, a gdzie przerażenie? Strach - To co naprawdę miałoby miejsce gdyby był koniec świata. I te nieskończone zbiegi okolicznośći. Jak można było tak spartolić film. Od wczoraj się nad tym zastanawiam. W przeszłości było conajmniej sto lepszych filmów o podobnej tematyce.