To jest jak do tej pory jeden z niewielu filmów katastroficznych, który mi się podobał(drugim jest Armageddon i nie wiem czy są kolejne bo żaden mi do głowy nie przychodzi), nieporównywalnie lepszy od tych filmów typu:"lecimy samolotem i mamy turbulencje", albo "-ten wulkan wybuchnie ja wam to mówię/-gówno wiesz nie wierzymy Ci/-buuuuummmm". Potęga katastrofy robi swoje, miło jest popatrzeć ja się Ameryka zapada i niemal wszystko tonie pod wodą - "Wodny świat" mógłby być sequelem... hehe