Nawet gdyby Emmerich otwarcie przyznał w wywiadzie, że zrobił "2012" dla jaj, by pokazać, że dzisiejszemu widzowi można wcisnąć każde gówno, a i tak wyjdzie się na tym z kilkuset milionami do przodu, a ludzi nazwał wprost debilami - to i tak znalazłaby się grupa widzów mówiąca, że to prawdziwe arcydzieło i najlepszy film katastroficzny. Ten obraz to kompletne nieporozumienie. Jako aktorowi wstyd byłoby mi spojrzeć ludziom w oczy na premierze tego chłamu. Co tu Robi John Cusack ? Czy on czytał w ogóle scenariusz, nim się zgodził ? Film jest po prostu żenujący. Giną miliardy, a ogląda się to kompletnie bez emocji, no chyba poza uczuciem wspomnianego zażenowania. Jak z takim tzw. "scenariuszem" Emmerich przekonał wytwórnię do budżetu ? Jedno się jednak twórcy udało - miliony poszły do kin, a wielu uznało ten film za "arcydzieło". Widać ogłupianie widzów coraz durniejszymi produkcjami przez ostatnie 10 lat dało wspaniałe efekty...
"Co tu Robi John Cusack ? Czy on czytał w ogóle scenariusz, nim się zgodził ?" - zadałam sobie to samo pytanie już od pierwszej minuty, kiedy pojawił się na ekranie. Nie wiem, być może spłaca jakiś kredyt albo buduje nowy dom i potrzebuje kasy...
Ogólnie film byłby do przyjęcia, gdyby właśnie od początku było powiedziane, iż jest to parodia gatunku - wtedy zapewne byłabym w stanie nawet roześmiać się w kilku momentach. Ale tak? Syf totalny.
Jednakże, kiedy czytam napisane w odpowiedzi na głos krytyczny komentarze pt. "Jesteś debilem, oglądaj dalej M jak Miłość" zaczynam rozumieć, iż produkcje tego typu najwidoczniej trafiają do grupy odbiorców, która nie grzeszy elokwencją i oczytaniem. Gusta są różne, każdy ma prawo do oceny, dlatego ze swej strony popieram przedmówcę i również rzec muszę, iż "2012" jest filmem niezwykle płaskim i żenującym.