Oglądałem wczoraj, i powiem że efekty były naprawdę niezłe. Szkoda tylko że w pierwszej godzinie filmu zużyto najlepsze sceny - walące się miasto. Potem niestety mimo efektów, sceny nie były już tak mocne. Nawet ostatnia akcja z falą mnie nie wciągnęła.
Niestety logika i sens filmu zawodzi - główni bohaterowie zawsze w ostatniej chwili uchodzą z życiem, gość po 2 lekcjach latania idealnie omija walące się budynki (zwróć uwagę że nasi doświadczeni piloci podczas mgły rozbijają się pod Smoleńskiem), idiotyczna scena z pieskiem biegnącym do arki, dzieci psujące klimat durnymi tekstami i happy end'owy koniec świata.
Ten film mimo iż przed premierą wszyscy go okrzyknęli rewelacją, nie jest w żadnym stopniu rewelacyjny. Jest to zwykły amerykański film.
Genialny pomysł został tak zmarnowany, bo niestety twórcy wiedzieli, że pójdzie do kina dużo osób, jeśli naładują film efektami. Nie wiem czy hollywood w końcu zrozumie że efekty nie są najważniejsze, lecz klimat filmu i dobre wykorzystanie pomysłu. Efekty są ważne, ale należy umieć nimi manipulować. Efekty specjalne są tworzone dla filmu, a nie film dla efektów specjalnych.
Co do oceny dam 6/10, ale nie wiem czy film zasługuje. Chyba mam za miękkie serce.