czytając posty naszła mnie pewna myśl.
Czemu wy się dziwicie? Przecież to cały Emmerich, z tego właśnie go znamy. Nie widziałem jeszcze filmu (który wyszedł z pod jego ręki) który nie był by niewiarygodny, przelany patosem, nieprawdopodobny pod względem fizyki, chemii, biologii, matematyki, informatyki, techniki, astronomii [...], lingwistyki, czy historii. Z tego filmy Emmericha słyną i to jest ich marką. Masy ludzi chodzą na jego filmy i oglądają je z zapartym tchem.
Bo ludzie potrzebują odmóżdżającej papki. Gdybyśmy się raczyli samym ambitnym kinem to by nam w końcu mózgi wybuchły. Serio.
Ja twierdzę że pan Emmerich trzyma poziom i bawiłem się świetnie.
Podobnie jak przy Pojutrzu, Godzilli, Dniu Niepodległości i Gwiezdnych Wrotach. Widzicie już cały urok jego filmów?